Bank Nucingena. Оноре де Бальзак

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bank Nucingena - Оноре де Бальзак страница 3

Bank Nucingena - Оноре де Бальзак

Скачать книгу

monarchę, oddając stokrotnie, to czyn rycerski. Tak myślał Rastignac. Rastignac czuł się głęboko upokorzony swoją wspólnością interesów z Delfiną; mogę mówić o jego żalach, widziałem jak ze łzami w oczach biadał nad swym położeniem. Tak, płakał naprawdę!… po kolacji. Otóż, waszym zdaniem…

      – Et, ty sobie kpisz z nas – rzekł Finot.

      – Ani trochę. Chodzi o Rastignaca, którego cierpienie byłoby wedle was dowodem jego zepsucia, znaczyło bowiem, że nie dość kochał Delfinę! Ale co chcecie? Biedny chłopak miał ten cierń w sercu. To jest szlachcic bardzo zepsuty, a my jesteśmy cnotliwi artyści. Zatem, Rastignac chciał wzbogacić Delfinę, on biedny ją bogatą! I czybyście uwierzyli?… Udało mu się. Rastignac, który byłby się bił jak Jarnac, przeszedł wówczas do opinii Henryka II, w myśl swego wielkiego słowa: „Nie ma absolutnej cnoty, są tylko okoliczności”. To się łączy z historią jego majątku.

      – Powinien byś zacząć opowiadać, zamiast zastawiać pułapki naszej uczciwości – rzekł dobrodusznie Blondet.

      – Ha ha! mój chłopcze – rzekł Bixiou, klepiąc go po głowie – odbijasz się przy szampańskim.

      – No, na świętego Akcjonariusza – rzekł Couture – opowiadajże raz.

      – Już miałem zacząć – odparł Bixiou – ale ty swoją klątwą sprowadzasz mnie do zakończenia.

      – Są więc akcjonariusze w twojej historii? – spytał Finot.

      – Krezusy tacy jak twoi – odparł Bixiou.

      – Zdaje mi się – rzekł Finot chłodno – że powinien byś mieć niejakie względy dla przyjaciela, u którego znajdujesz w potrzebie pięćset franków….

      – Garson6! – krzyknął Bixiou.

      – Czego chcesz od garsona? – spytał Blondet.

      – Pięćset franków, aby je oddać Finotowi, aby oswobodzić mój język i podrzeć moją wdzięczność.

      – Gadajże swoją historię – rzekł Finot, udając, że się śmieje.

      – Jesteście świadkami – rzekł Bixiou – że nie jestem niewolnikiem tego pyszałka, który myśli, że moje milczenie warte jest tylko pięćset franków! Nie będziesz nigdy ministrem, jeżeli nie umiesz taksować sumień. A więc, dobrze – rzekł pieszczotliwie – mój poczciwy Finot, opowiem historię, nie wymieniając osób i skwitujemy się.

      – Udowodni nam – rzekł Couture z uśmiechem – że to Nucingen dał majątek Rastignacowi.

      – Nie tak źle trafiłeś, jak sądzisz – odparł Bixiou. – Wy nie wiecie, co to jest Nucingen, biorąc finansowo.

      – Czy nie wiesz – rzekł Blondet – czegoś o jego początkach?

      – Widywałem go tylko u niego w domu – odparł Bixiou – ale mogliśmy się niegdyś spotkać w ciemnym lesie.

      – Tryumfy firmy Nucingen, to jedno z najosobliwszych zjawisk naszej epoki – podjął Blondet. – W roku 1804 Nucingen był prawie nieznany, ówcześni bankierzy drżeliby, gdyby wiedzieli, że jest w obiegu jego weksli na sto tysięcy talarów. Ten wielki finansista czuł swoją mizerię. Jak się dać poznać? Zawiesza wypłaty. Brawo! Nazwisko jego, dotąd ograniczone do Strasburga i do dzielnicy Poissonière, brzmi na wszystkich rynkach! Spłaca wierzycieli martwymi walorami i znów jest wypłacalny: natychmiast podpis jego ma obieg w całej Francji. Niesłychanym trafem walory odżywają, zyskują popyt, dają dywidendę. Nucingen staje się bardzo poszukiwany. Przychodzi rok 1815, ten zuch skupia swoje kapitały, kupuje rentę przed bitwą pod Waterloo, zawiesza płatności w momencie przesilenia, likwiduje akcjami kopalni Worszyńskich, które skupił po dwadzieścia od sta niżej kursu po jakim je sam wypuszczał! Bierze od Grandeta sto pięćdziesiąt tysięcy butelek szampana, aby się pokryć w przewidywaniu bankructwa tego cnotliwego ojca dzisiejszego hrabiego d'Aubrion, i tyleż od Duberghe'a win Bordeaux. Tych trzysta tysięcy butelek, przyjętych, przyjętych, mój drogi, po półtora franka, daje wypić Sprzymierzonym po sześć franków w Palais-Royal, między rokiem 1817 a 1819. Akcept firmy Nucingen i jej nazwisko stają się europejskie. Dostojny baron wyrósł na przepaści, w której inni utonęli. Dwa razy bankructwo jego dało olbrzymie zyski wierzycielom: chciał ich orżnąć, niemożliwe! Uchodzi za najuczciwszego człowieka pod słońcem. Po trzeciej niewypłacalności akcepty banku Nucingena zaczną mieć obieg w Azji, w Meksyku, w Australii, u dzikich. Ouvrard był jedynym, który przejrzał tego Alzatczyka, syna jakiegoś Żyda ochrzczonego dla kariery. „Kiedy Nucingen wypuszcza złoto, mówił, bądźcie pewni, że łowi diamenty”!

      – Kompan jego du Tillet nie ustępuje mu – rzekł Finot. – Pomyślcie tylko, że du Tillet to człowiek, który, co się tyczy urodzenia, ma tylko tyle, ile jest nieodzowne, aby istnieć, i że ten chwat, który nie miał ani szeląga w roku 1814, stał się tym, co widzicie: i, czego żaden z nas (nie mówię o tobie, Couture) nie umiał sprawić, on ma przyjaciół miast mieć wrogów. Przy tym tak dobrze umiał ukryć swoją przeszłość, że trzeba było przeszukać kanały, aby odkryć, że był subiektem u olejkarza przy ulicy Saint-Honoré, nie później niż w 1814.

      – Ta! ta! ta! nie porównujcie z Nucingenem drobnego naciągacza jak du Tillet, szakala, który wygrywa dzięki swemu węchowi, który przeczuwa trupy i przybywa pierwszy, aby mieć najlepszą kość. Przyjrzyjcie się zresztą tym dwóm ludziom: jeden ma drapieżną minę kota, chudy, wysoki; drugi jest kwadratowy, tłusty, ciężki jak worek, nieruchomy jak dyplomata. Nucingen ma ciężką rękę i spojrzenie rysia, które nie ożywia się nigdy, głębia jego nie jest z przodu, ale z tyłu; jest nieprzenikniony, nigdy nie widzi się jego gry, gdy spryt du Tilleta podobny jest – jak powiadał Napoleon, nie wiem o kim – do wełny przędzionej zbyt cienko, trzaska.

      – Nie widzę w Nucingenie żadnej wyższości nad du Tilletem, prócz tej, iż miał ten takt, aby zrozumieć, że finansista powinien być tylko baronem, gdy du Tillet chce zostać włoskim hrabią – rzekł Blondet.

      – Pozwól, Blondet, słóweczko – odparł Couture. – Po pierwsze, Nucingen ośmielił się powiedzieć, że istnieją jedynie pozory uczciwych ludzi; po wtóre, aby go dobrze znać, trzeba być samemu w interesach. Jego bank to mały departament: są tam dostawy dla rządu, wino, wełna, indygo, słowem wszystko, co nastręcza jakikolwiek zysk. Geniusz jego obejmuje wszystko. Ten słoń finansowy sprzedałby posłów rządowi, a Greków Turkom. Dla niego handel to, powiedziałby Cousin, zespół rozmaitości, harmonia specjalności. W ten sposób pojęty bank staje się całą polityką, wymaga potężnej głowy i zmusza wówczas tęgiego chwata do tego, aby się postawił ponad prawa uczciwości, w których mu jest zbyt ciasno.

      – Masz słuszność, mój synu – rzekł Blondet. – Ale tylko my jedni rozumiemy, że to jest wówczas wojna przeniesiona w świat pieniądza. Bankier jest zdobywcą, który poświęca masy, aby dojść do ukrytych celów; jego żołnierze to interesy prywatnych osób. Ma swoje kombinacje strategiczne, swoje zasadzki, swoich partyzantów, swoje miasta do zdobycia. Większość tych ludzi ociera się z tak bliska o politykę, że w końcu w nią wchodzą i zarzynają się tym. Necker zarżnął się w ten sposób, słynny Samuel Bernard niemal zrujnował się na tym. W każdym stuleciu istnieje bankier olbrzymio bogaty, który nie zostawia ani majątku, ani spadkobiercy. Bracia Pâris, którzy przyczynili się do zwalenia Lawa, i sam Law, przy którym wszyscy kombinatorzy towarzystw

Скачать книгу


<p>6</p>

garson (z fr.) – kelner. [przypis edytorski]