Cierpienia wynalazcy. Оноре де Бальзак

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Cierpienia wynalazcy - Оноре де Бальзак страница 9

Cierpienia wynalazcy - Оноре де Бальзак

Скачать книгу

spotka złego anioła, zajdzie na samo dno piekieł. Jest to zbiór pięknych przymiotów, wyhaftowanych na zbyt wiotkiej kanwie; wiek wystrzępi kwiaty, zostanie samo tło; jeśli jest liche, okaże się szmatą. Póki Lucjan jest młody, będzie się podobał; ale w trzydziestym roku jakież będzie jego położenie? Oto pytanie, które winni sobie postawić ci, co go szczerze kochają. Gdybym ja sam tylko myślał w ten sposób o Lucjanie, może nie odważyłbym się sprawić Pani tyle przykrości; ale zbywać komunałami siostrzaną troskliwość zdaje mi się niegodnym Pani, której list jest krzykiem trwogi, oraz mnie, któremu Pani okazuje aż nazbyt wiele szacunku. Otóż przyjaciele moi, którzy znali Lucjana, dzielą ten sąd, uważałem tedy za obowiązek rzec całą prawdę, choćby tak straszną. Można spodziewać się wszystkiego po Lucjanie, w dobrym, jak w złym. Oto, krótko mówiąc, nasze zdanie, w którym zawiera się sens niniejszego listu. Gdyby okoliczności jego życia, bardzo obecnie nędznego i opłakanego, sprowadziły go do Was, użyjcie Państwo całej mocy, aby go zatrzymać na łonie rodziny; póki charakter jego nie nabierze hartu, Paryż będzie dlań niebezpieczny. Nazywał Was oboje swymi aniołami opiekuńczymi, zapewne musiał Was zapomnieć; ale przypomni sobie o Was w chwili, gdy miotany burzą, nie ujrzy przed sobą innego schronienia prócz rodziny; zachowajcie mu serca, będzie ich potrzebował.

      Przyjm, Pani, wyrazy szczerej czci człowieka, któremu znane są Jej cenne przymioty i który nadto szanuje Pani macierzyńskie niepokoje, aby nie przedłożyć Jej swoich służb, kreśląc się Pani oddanym

d'Arthez

      W dwa dni po tej odpowiedzi Ewa musiała wziąć mamkę, pokarm jej przepadł. Lucjan był dla niej bóstwem i oto patrzała, jak najcenniejsze jego przymioty zawiodły go, w jej pojęciu, w błoto. Szlachetna istota nie umiała paktować z uczciwością, ze skrupułami, z religią domowych cnót pielęgnowanych w ognisku rodzinnym, tak czystym, tak promiennym jeszcze na zapadłej prowincji. Dawid miał więc słuszność w swych przewidywaniach! Kiedy w owej szczerej rozmowie, w której małżeństwo albo para kochanków wszystko może sobie powiedzieć, Ewa zwierzyła mężowi zgryzotę barwiącą jej białe czoło ołowianym cieniem, Dawid znalazł słowa pociechy. Mimo iż miał łzy w oczach, widząc nadobną pierś żony zdławioną bólem, patrząc na tę matkę w rozpaczy, iż nie może dopełnić zadań macierzyństwa, starał się pokrzepić Ewę, ukazując jej jakieś nadzieje.

      – Widzisz, dziecko, brat twój zgrzeszył wyobraźnią. Jest tak naturalne u poety, iż pragnie dla siebie sukni z purpury i lazuru, iż tak skwapliwie biegnie na wszystkie gody życia! Ten ptak łapie się na blask, na zbytek z taką dobrą wiarą, że sam Bóg rozgrzesza go wówczas, gdy społeczeństwo go potępia!

      – Ale on nas zabija!… – wykrzyknęła biedna kobieta.

      – Zabija nas dziś, jak nas uratował kilka miesięcy temu, posyłając nam pierwszy swój zarobek! – odparł dobry Dawid, który umiał odczuć, że rozpacz prowadzi Ewę poza granice i że wróci ona niebawem do swej miłości dla Lucjana. – Mercier52 powiedział w swoim Obrazie Paryża, jakieś pięćdziesiąt lat temu, iż literatura, poezja, nauka i wiedza, w ogóle twory ducha, nie mogą zapewnić chleba; otóż Lucjan, jak prawdziwy poeta, nie chciał wierzyć doświadczeniu pięciu wieków. Zbiory podlane atramentem wschodzą (jeśli wschodzą!) w dziesięć lub dwanaście lat po zasianiu, Lucjan zaś wziął zieleninę za zboże. Nauczył się przynajmniej życia. Zawiódłszy się na kobiecie, musiał z kolei przejść zawód świata i fałszywych przyjaźni. Doświadczenie, które zyskał, kosztowało drogo, oto wszystko. Nasi przodkowie mawiali: „Byle syn wrócił do domu z oboma uszami i całym honorem, wszystko dobrze…”

      – Honor!… – wykrzyknęła biedna Ewa. – Ha! Ileż razy Lucjan go naraził… Pisać przeciw własnemu sumieniu!… Napadać najlepszego przyjaciela!… Przyjmować pieniądze od aktorki… Żyć z nią publicznie! Przywieść nas do ruiny!…

      – Och, to jeszcze nic!… – wykrzyknął Dawid i urwał.

      Tajemnica popełnionego przez szwagra fałszerstwa omal mu się nie wyrwała, nieszczęściem zaś Ewa, spostrzegłszy ten odruch, zachowała nieokreślony niepokój.

      – Jak to, nic? – odparła. – Jak zdołamy zapłacić te trzy tysiące?

      – Przede wszystkim – odparł Dawid – możemy liczyć na przedłużenie dzierżawy przez Cérizeta. W ciągu sześciu miesięcy piętnasty procent, jaki mu płacą Cointetowie od wykonanej dla nich roboty, dał mu sześćset franków, dorobił zaś z pewnością z pięćset zamówieniami z miasta.

      – Jeżeli Cointetowie wiedzą o tym, może nie odnowią najmu, będą się go obawiali – rzekła Ewa – Cérizet to człowiek niebezpieczny.

      – Ech, cóż nam to wszystko? – wykrzyknął Séchard. – Za kilka dni będziemy bogaci! Z chwilą gdy Lucjan będzie bogaty, mój aniele, będzie miał same cnoty…

      – Och, Dawidzie, drogi mój, jakież straszne słowo ci się wymknęło! Wydany na pastwę nędzy, Lucjan byłby zatem bezsilny wobec zła?! Myślisz o nim to, co i d'Arthez! Nie ma geniuszu bez siły, Lucjan zaś jest słaby… Anioł, którego nie trzeba kusić, cóż to jest?…

      – Ba, to natura, która jest piękna tylko w swoim środowisku, w swojej sferze, w swoim niebie. Lucjan nie jest stworzony do walki, ja mu oszczędzę walk. Ot, patrz! Zbyt blisko jestem rezultatu, aby cię nie wtajemniczyć w swoje prace.

      Wyjął z kieszeni kilka ćwiartek białego papieru, potrząsnął nimi zwycięsko i złożył je na kolanach żony.

      – Ryza tego papieru, format grand raisin53, będzie kosztowała nie więcej niż pięć franków – rzekł, pozwalając obracać w palcach te próbki Ewie, która objawiała dziecinne zaciekawienie.

      – Czym posłużyłeś się do tych prób?

      – Starym włosianym sitem, pożyczonym od Maryny – odparł.

      – I jeszcze nie jesteś zadowolony? – spytała.

      – Kwestia nie leży w fabrykacji, tylko w cenie samej masy. Ba, moje dziecko, jestem ledwie jednym z ostatnich, którzy weszli na tę trudną drogę. Pani Masson jeszcze w tysiąc siedemset dziewięćdziesiątym czwartym próbowała przerabiać papier drukowany na biały; udało się, ale jakim kosztem! W Anglii koło roku tysiąc osiemsetnego margrabia Salisbury próbował, niemal równocześnie co Seguin54 w roku tysiąc osiemset pierwszym we Francji, użyć słomy do wyrobu papieru. Nasza pospolita trzcina, Arundo phragmites, dostarczyła ćwiartek, które trzymasz w ręku. Ale mam zamiar użyć pokrzyw, ostów, aby bowiem utrzymać taniość surowca, trzeba się zwracać do substancji roślinnych, które mogą się rodzić na bagnach, na złym gruncie: wówczas będą za bezcen. Cały sekret jest w przygotowaniu, jakiemu trzeba poddać te łodygi. W tej chwili mój sposób nie jest jeszcze dość prosty. Otóż mimo tej trudności jestem pewien, iż dam papiernictwu francuskiemu przywilej, jakim cieszy się nasza literatura: uczynię zeń monopol naszego kraju, jak Anglicy mają monopol żelaza, węgla i wyrobów garncarskich. Chcę być Jacquardem55 papierni.

      Ewa podniosła się, uniesiona entuzjazmem i podziwem, jaki budziła w niej prostota Dawida; otwarła ramiona i przycisnęła go do serca, skłaniając głowę na jego ramię.

      – Nagradzasz mnie, jak gdybym już znalazł – rzekł.

      Za

Скачать книгу


<p>52</p>

Mercier, Louis Sébastien (1740–1814) – francuski pisarz i dramaturg epoki oświecenia; autor m.in. reporterskiego zbioru obserwacji obyczajowych i kulturalnych pt. Obraz Paryża (Le Tableau de Paris , 1781–1788). [przypis edytorski]

<p>53</p>

grand raisin – dawny francuski format papieru, mierzący 500×700 mm. [przypis edytorski]

<p>54</p>

Seguin, Marc (1786–1875) – francuski inżynier, wynalazca mostu wiszącego oraz ulepszonego kotła parowego. [przypis edytorski]

<p>55</p>

Jacquard, Joseph-Marie (1752–1834) – francuski tkacz i wynalazca, w 1805 udoskonalił krosno przez skonstruowanie programowalnego urządzenia, znanego dziś jako maszyna Jacquarda (Żakarda), do wielobarwnego tkania wielowzorzystego. [przypis edytorski]