Faraon. Болеслав Прус

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Faraon - Болеслав Прус страница 26

Faraon - Болеслав  Прус

Скачать книгу

nigdy nie rozlewała się po kościach…

      – Co wy robicie z tym człowiekiem?… – przerwał książę.

      – Pytasz, mój panie – odparł jegomość, znowu przez nos – jak cudzoziemiec, nie znający ani miejscowych zwyczajów, ani ludzi, do których odzywa się zbyt poufale. Wiedz przeto, że jestem poborcą jego dostojności Dagona, pierwszego bankiera w Memfisie. A jeżeli jeszcze nie zbladłeś, dowiedz się, że dostojny Dagon jest dzierżawcą, pełnomocnikiem i przyjacielem następcy tronu (oby żył wiecznie!) i że ty dopuściłeś się gwałtu, o czym zaświadczą moi ludzie, na gruntach księcia Ramzesa…

      – Więc to… – przerwał książę, lecz nagle zatrzymał się. – Więc jakim prawem katujecie w podobny sposób książęcego chłopa?

      – Bo nie chce łotr płacić podatków, a skarb następcy jest w potrzebie…

      Pomocnicy urzędnika, wobec katastrofy, jaka spotkała ich pana, wypuścili swoje ofiary i stali bezradni niby członki ciała, któremu ucięto głowę. Uwolniony chłop znowu zaczął pluć i wytrząsać wodę z uszu, ale za to żona jego przypadła do wybawcy.

      – Kimkolwiek jesteś – jęczała, składając ręce przed księciem – czy bogiem, czy nawet posłańcem faraona, posłuchaj o naszej nędzy. Jesteśmy chłopami następcy tronu (oby żył wiecznie!) i zapłaciliśmy wszystkie podatki: w prosie, pszenicy, kwiatach i skórach bydlęcych. Tymczasem ostatniej dekady przyszedł do nas ten oto człowiek i każe sobie znowu dać siedm mierzyc pszenicy… „Jakim prawem? – pyta mój mąż – przecie podatki już zapłacone?” A on mego męża wali na ziemię, kopie nogami i mówi: „Takim prawem, że dostojny Dagon kazał.” – „Skądże wezmę? – odpowiada mój chłop – kiedy nie mamy żadnego zboża i już z miesiąc karmimy się ziarnami albo korzonkami lotosu, o które także coraz trudniej, bo wielcy panowie lubią bawić się kwiatami lotosu.”

      Zatchnęła się i zaczęła płakać. Książę czekał cierpliwie, aż się uspokoi, ale unurzany chłop mruczał:

      – Ta baba swoim gadaniem nieszczęście na nas sprowadzi… A mówiłem, że nie lubię, jak mi się baby mieszają do interesów.

      Tymczasem urzędnik podsunąwszy się do wioślarza spytał go po cichu, wskazując na Ramzesa:

      – Kto jest ten chłystek?…

      – Bodaj ci język usechł – odparł wioślarz. – Czy nie widzisz, że to musi być wielki pan: dobrze płaci i tęgo wali.

      – Ja zaraz poznałem – szeptał urzędnik – że to musi być ktoś wielki. Młodość zeszła mi na ucztach ze znakomitymi panami.

      – Aha! jeszcze ci nawet po tych ucztach zostały sosy na odzieniu – odburknął wioślarz.

      Kobieta, wypłakawszy się, prawiła dalej:

      – Dzisiaj zaś przyszedł ten pisarz ze swoimi ludźmi i mówi do mego chłopa: „Kiedy nie masz pszenicy, oddaj nam dwu synków, a dostojny Dagon nie tylko daruje ci ten podatek, ale jeszcze za każdego chłopca co roku zapłaci po drachmie…”

      – Biada mi z tobą! – wrzasnął topiony chłop. – Zgubisz nas wszystkich gadulstwem… Nie słuchaj jej, dobry panie – zwrócił się do Ramzesa. – Jak krowa myśli, że ogonem odstraszy muchy, tak babie zdaje się, że językiem odpędzi poborców… A nie wiedzą, że obie są głupie…

      – Tyś głupi! – przerwała baba. – Słoneczny panie, który masz postać królewską…

      – Biorę was na świadków, że ta kobieta bluźni… – rzekł półgłosem urzędnik do swoich ludzi.

      – Kwiecie pachnący, którego głos jest jak dźwięk fletu, wysłuchaj mnie!… – błagała kobieta Ramzesa. – Więc mój mąż powiedział temu urzędnikowi: „Wolałbym stracić dwa byczki, gdybym je miał, aniżeli oddać moich chłopców, choćbyście mi za każdego płacili po cztery drachmy na rok. Bo jak dziecko wyjdzie z domu na służbę, nikt go już nie zobaczy…”

      – Bodajbym się udusił!… bodaj ryby jadły ciało moje na dnie Nilu!… – jęczał chłop. – Przecie ty cały folwark zmarnujesz swoimi skargami… kobieto…

      Urzędnik widząc, że ma poparcie strony głównie zainteresowanej, wystąpił naprzód i zaczął znowu przez nos:

      – Od czasu jak słońce wschodzi za pałacem królewskim, a zachodzi nad piramidami, działy się w tym kraju różne dziwowiska… Za faraona Semempsesa99ukazywały się około piramidy Kochom100 zjawiska cudowne i dżuma spadła na Egipt. Za Boetosa101 rozwarła się ziemia pod Bubastis102 i pochłonęła wielu ludzi… Za panowania Neferchesa103 wody Nilu przez jedenaście dni były słodkie jak miód104. To widziano i wiele innych rzeczy, o których wiem, bo jestem pełen mądrości. Ale nigdy nie widziano, ażeby z wody wyszedł jakiś nieznany człowiek i w majątkach najdostojniejszego następcy tronu bronił zbierania podatków…

      – Milcz! – krzyknął Ramzes – i wynoś się stąd. Nikt wam nie zabierze dzieci – dodał do kobiety.

      – Łatwo mi wynieść się – odparł poborca – bo mam lotne czółno i pięciu wioślarzy. Ale dajże mi, wasza dostojność, jakiś znak do pana mego, Dagona…

      – Zdejmij perukę i pokaż mu znak na swoim łbie – rzekł książę. – A Dagonowi powiedz, że mu takie same znaki porobię na całym ciele…

      – Słyszycie bluźnierstwo?… – szepnął poborca do swoich ludzi, cofając się ku brzegowi wśród niskich ukłonów.

      Wsiadł w czółno, a gdy jego pomocnicy odbili i odsunęli się na kilkadziesiąt kroków, wyciągnąwszy rękę, począł wołać:

      – Oby was kurcz złapał za wnętrzności, buntownicy, bluźniercy!… Stąd prosto jadę do następcy tronu i opowiem mu, co się dzieje w jego dobrach…

      Potem wziął kij i zaczął okładać swoich ludzi za to, że nie ujęli się za nim.

      – Tak będzie z tobą!… – wołał, grożąc Ramzesowi.

      Książę dopadł swego czółna i wściekły kazał wioślarzowi gonić za zuchwałym urzędnikiem lichwiarza. Ale jegomość w baraniej peruce rzucił kij i sam wziął się do wioseł; jego zaś ludzie pomagali mu tak gorliwie, że pościg stał się niepodobnym.

      – Prędzej sowa dogoni jaskółkę aniżeli my ich, mój piękny panie – rzekł, śmiejąc się, wioślarz Ramzesa. – Ale co wy, to nie musicie być miernikiem, tylko oficerem, może nawet z gwardii jego świątobliwości. Zaraz walicie w łeb! Znam się na tym, sam przez pięć lat byłem w wojsku. Zawsze waliłem w łeb albo w brzuch i nie najgorzej działo mi się na świecie. A jak mnie kto zwalił, zaraz rozumiałem, że musi być wielki… W naszym Egipcie (oby go nigdy nie opuszczali bogowie!)

Скачать книгу


<p>99</p>

Semempses (gr.) – Semerchet (ok. 2890–2870 p.n.e), przedostatni faraon I dynastii. [przypis edytorski]

<p>100</p>

piramida Kochom – znajdująca się 3 km od wioski Kahun, na skraju oazy Fajum, piramida faraona XII dynastii Senusereta II (1897–1878 p.n.e.). [przypis edytorski]

<p>101</p>

Boetos (gr.) – Hetepsechemui (ok. 2850 p.n.e.), założyciel II dynastii faraonów egipskich. [przypis edytorski]

<p>102</p>

Bubastis (gr.) – Per-Bastet, miasto we wschodniej Delcie, w pobliżu dzisiejszego Az-Zakazik. Centrum kultu bogini miłości i płodności Bastet, stolica 18. nomu Dolnego Egiptu. [przypis edytorski]

<p>103</p>

Neferches (gr.) – Chasechemui (przed 2686 p.n.e.), ostatni faraon II dynastii. [przypis edytorski]

<p>104</p>

Za faraona Semempsesa ukazywały się… Za Boetosa rozwarła się ziemia… Za panowania Neferchesa wody Nilu przez jedenaście dni były słodkie jak miód. – zaczerpnięte z historii Egiptu spisanej w III w. p.n.e. przez kapłana egipskiego Manethona. [przypis edytorski]