Płomienie. Stanisław Brzozowski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Płomienie - Stanisław Brzozowski страница 38
Uśpieński zapanował całkowicie nad moimi myślami. Jego spokój i niedostrzegająca samej siebie siła miały w sobie coś bardziej zdumiewającego jeszcze niż przepojony myślą hart Brenneisena. Tamto był kryształ z jakiejś huty myślowej o nadmiernym żarze i ucisku atmosfery. Tu – jakby samorodny kamień gdzieś w głębi gór zrodzony i walający się na bruku pośród pospolitych głazów.
Teraz dopiero ukazała mi się w pełni oczywistość prawdy, że szacując świat na podstawie własnych podmiotowych stanów – musimy popełniać błędy. Kto odgadnie, ilu Uśpieńskich tai się w spokojnej, nieporuszonej glebie.
W ciągu rozmowy powiedział mi Uśpieński:
– Ja dzisiaj wiem, że Nieczajew błądził i mylił się, ale gdyby nie on, ja nie wiedziałbym o sobie nic z tego, co wiem dziś. Nie myślałbym o tym, nie byłbym tym, czym jestem.
I zdaje się, to określało stosunek.
Gdym wszedł do restauracji i spytał się o Popowa, wskazano mi ostatni, w głębi lokalu znajdujący się pokoik. Tu siedział Popow bez surduta272 na obitej ceratą kanapie, z której wyłaził włosień i sterczały sprężyny. Koło Popowa siedziała dziewczyna o zniszczonej twarzy i ochrypłym głosem śpiewała coś. Popow był silnie podniecony.
– Jak stary Rzymianin – wołał – z wieńcem róż na głowie, z czarą falerna273 wyczekuję losu. „I nie tknie się dumnego czoła bladego strachu chłodny cień” – zanucił fałszywym głosem. – Tak to ono, młody człowieku. Są utajone siły wszędzie, w piersi Popowa żył zawsze republikanizm i pośród snu wołał na mnie głos: Brutusie274, śpisz? Piękna Lesbio275 – rzekł do swej towarzyszki – ty zapoznana zwiastunko nie skrępowanego Erosa276, odejdź teraz, różane palce zorzy277 z piany morskiej zrodzonej278 przestają brzękać na cytrze279, gdy szczęk mieczów słychać, bijących w pancerze. Dobrze mówię. Rzymianko, odejdź, mogłabyś powiedzieć, z tarczą albo na tarczy280, ale i tak wspominaj zawsze, żeś ty ostatnia z żywych widziała Ewarysta Popowa.
– Oni zawsze tak – rzekła dama – mówią byle co, że aż zrozumieć trudno.
– Za jedną noc życie moje! Tak, czarująca sylfido281. Za jedną noc życie – weź głowę Popowa, który śmiał tu, w śnieżnych Hiperborejów282 ojczyźnie kochankiem być bogini swobody. Jak pisał Puszkin283: w Rzymie byłby Brutusem, w Grecji Peryklesem, a u nas nie oficerem huzarskim284, lecz koleskim registratorem285, człowiekiem nikczemnego wyglądu we fraku, jak wyrazić się raczył Mikołaj Pawłowicz286 o innym rosyjskim Rzymianinie. Idź już teraz, Kornelio287, matko Gracchów288, a obnażywszy swoje łono, powiedz: Cezar tu spał i jego losy289. Być kochanką Cezara, a potem umrzeć.
– Pan też byle co przy obcych – mruknęła dziewczyna. – Ten młody pan jeszcze Bóg wie co pomyśli.
Popow wreszcie uspokoił się i dziewczyna wyszła.
– Tak to, młody przyjacielu, słuchasz i dziwisz się. Hamlet filozofował na cmentarzu, a rosyjski człowiek najgłębiej myśli za szklaneczką piwa. Ty nie patrz się, że Popow pijaczyna, że niby uczucia ma nie po formie. Człowiek na katorgę pójdzie, a teraz po pijanemu językiem miele. Na formę, bracie, napluj, aby tylko treść była. Wisarion Grigorjewicz Bieliński290 wielki człowiek był i ognistego gniewu miał serce, a w preferansa grał. Chłopiec z drukarni przychodzi, „siedem pik” słyszy, drugi raz: „bez jednej”, trzeci raz – „do kotła”, a numer wyjdzie i artykuł jest. I jaki artykuł: zadrży cała Rosja. Życie, braciszku, niżej łojowej świeczki stawiać – wielka mądrość jest. No, i weź ty mnie choć i przestrasz teraz, Ewarysta Popowa. Czym przestraszysz? Ja sam życia na złamany grosz nie cenię. Choć dziś zginąć. Powagi nam i koturnów291 nie trzeba. Zawinąć się można tak samo w szlafrok, jak i w rzymską togę – byle tylko było w piersi republikańskie serce. Wszystko miał Nieczajew, a tej naszej wesołości nie miał. „Stracony człowiek” – mówił. No, i cóż, że stracony? Po cóż zaraz chodzić po mieście z opalonymi skrzydłami, niby Abadonna292 jaki. Na dzień powszedni – to nawet nudne. I wszystko to on uroczyście tak urządzał właśnie. I was, tu, młody człowieku, z poleceniami osobliwej wagi przysłać musiał. Co polecenia? Jakie tu mogą być polecenia? Uśpieński, jedno słowo, lodowiec jest, jego choć w ogień piekielny – nie roztaje, a w Ewaryście Popowie żyła zawsze rzymska dusza. Pozorów nie było… W serce trzeba patrzyć, nie na pozory.
Do drzwi pokoju naszego zastukano.
Lokaj wprowadził chłopaka bez czapki.
– Aleksander Iwanowicz kazał się kłaniać i powiedzieć jedno słowo: gotowe. „Oni już będą wiedzieć”, mówił.
Popow lekko zbladł.
– Masz, mały – rzekł, szukając czegoś po kieszeniach, wreszcie wyciągnął garść miedziaków i chciał podać, ale z drżącej ręki wysypały się na podłogę i na dywan.
– Gotowe, młody człowieku – mówił Popow. – Teraz jest czas okazać losowi męstwo.
I przyodziawszy wieniec róż, z czarą pieniącego się wina…
Wieńca róż zaoszczędzić sobie można, a falerno zastąpić butelką szampana, aby nie powiedziano było, że blady strach zmroził bicie wesołego serca.
– Ty skąd jesteś, obywatelu? – zwrócił się do chłopca, który pozbierał tymczasem miedziaki.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги,
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292