The Celestina. Fernando de Rojas
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу The Celestina - Fernando de Rojas страница
10 Rozdział 9
11 Rozdział 10
12 Rozdział 11
13 Rozdział 12
14 Rozdział 13
15 Rozdział 14
16 Rozdział 15
17 Rozdział 16
18 Rozdział 17
19 Rozdział 18
20 Rozdział 19
21 Rozdział 20
22 Rozdział 21
23 Rozdział 22
24 Rozdział 23
25 Rozdział 24
26 Rozdział 25
Tekst: Agnieszka Stelmaszyk
Ilustracje: Katarzyna Nowowiejska i Anna Oparkowska
Redaktor prowadzący: Agnieszka Sobich
Korekta: Magdalena Adamska
Projekt graficzny i DTP: Bernard Ptaszyński
Projekt okładki oraz rozpoczęcia rozdziałów: Paweł Zaręba
© Copyright for text by Agnieszka Stelmaszyk, 2013
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.,
Warszawa 2014
All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone. Przedruk lub kopiowanie całości albo fragmentów książki możliwe jest tylko na podstawie pisemnej zgody wydawcy.
ISBN 978-83-7895-985-4
Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.
00-807 Warszawa, Al. Jerozolimskie 96
tel. 22 576 25 50, fax 22 576 25 51
www.zielonasowa.pl
To jest mój tajny „Zeszyt działań operacyjnych”. Nie mylić z pamiętnikiem, dziennikiem ani niczym podobnym. To jest zeszyt do zadań specjalnych. Nie myślcie też, że jestem jakimś kronikarzem albo coś w tym rodzaju. Nic z tych rzeczy. Po prostu zapisuję tu wszystkie nasze przygody. Fakt, są trochę zwariowane, ale nic na to nie poradzę, że ja i chłopaki ciągle wdajemy się w jakieś awantury.
Zaraz, pewnie nie wiecie, kim jestem. Dobra, no więc nazywam się Przemek Więcławski. A tak w ogóle to rodzice mogli wymyślić mi inne imię. Chociaż i tak się cieszę, że nie dali mi na przykład Lesław. Gdybym był Lesławem, miałbym przechlapane. Wciąż by na mnie wołali Lesław-Krzesław, jak na naszego wychowawcę. Raz ten chuderlawy Jarek zawołał tak za naszym panem i musiał stać pół lekcji na baczność, nie wolno mu było usiąść na krześle. Dlatego teraz, gdy ktoś przezywa naszego wychowawcę, robi to bardzo cicho, żeby nauczyciel nie usłyszał. Nikt nie chce tyle stać za karę.
Nasza pani od przyrody mówi, że jesteśmy pokoleniem siedząco-jeżdżącym i wciąż się dziwi, że tak prędko się męczymy, gdy idziemy na przykład do parku na lekcję w terenie. Coś w tym może jest, bo mnie też wtedy często nogi bolą i razem z kumplami szukamy najbliższej ławki, żeby usiąść.
Aha, zapomniałem jeszcze powiedzieć, jak wyglądam. Chyba jestem dosyć przystojny, ale ponieważ nie chcę być narcystyczny, a moja mama czasem mówi, że jestem, poprosiłem młodszą siostrę, żeby mnie narysowała. Podobno jest utalentowana plastycznie, ale nie wiem, gdzie rodzice widzą ten talent, bo mój portret wyszedł jej tak:
Wcale nie mam trzech włosów na krzyż i to w niebieskim kolorze, ani takiego kulfoniastego nosa. Jestem posiadaczem bujnej, ciemnobrązowej czupryny. Mój nos jest kształtny i akurat taki jak powinien być. Nie mam też ogromniastych uszu jak słoń, tylko zwyczajne, normalne.
I pomyśleć, że Zuzia chodzi na kółko plastyczne! Czego oni ich tam uczą? Rysować karykatury? Oczywiście, gdy mama zobaczyła mój portret, od razu zachwyciła się rysunkiem. Pochwaliła Zuzę i jeszcze tę koszmarną amatorszczyznę zawiesiła na lodówce. Teraz cała rodzina, czyli ja, mama, tata, starszy brat, babcia i dziadek, którzy do nas przychodzą, będą go oglądać. Nie wspomnę już o moich kumplach z Klubu Poszukiwaczy Przygód, którzy często wpadają do mnie na naradę, a ponieważ są żarłokami wciąż coś wyjadają z naszej lodówki. Próbowałem ściągnąć ten rysunek, ale mama kategorycznie mi zabroniła.
– Skoro sam zamówiłeś u Zuzi portret, nie możesz teraz nie doceniać jej pracy. Dziecko trzeba wzmacniać pozytywnie, aby mogło rozwijać swoje talenty – powiedziała z naciskiem mama.
Wciąż