Napraw mnie. Anna Langner

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Napraw mnie - Anna Langner страница 7

Napraw mnie - Anna Langner

Скачать книгу

dostał się do gabinetu szefa i ukradł alkohol, choć sądząc po jego demonicznym uśmiechu, było to prostsze, niż mogłoby się wydawać.

      – Jesteś ostatnią osobą, która zasługuje na to, bym się z nią tym dzielił, ale co mi tam. I tak jestem już pijany.

      Łapię aluzję. Nie jestem aż tak głupia ani aż tak nawalona. Nienawidzi mnie. Nie mam zamiaru słuchać jego ostrych jak nóż przytyków i dać sobą pomiatać. Nie mam też ochoty na wyjaśnienia. Zresztą nie sądzę, by Barry cokolwiek chciał mi wyjaśniać.

      Wyciąga w moim kierunku butelkę. W tym momencie jest ucieleśnieniem węża z raju. Kusi mnie i nagle nabieram strasznej ochoty na whisky. Wciąż jednak pamiętam te wszystkie tygodnie pełne beznadziei.

      Odwracam się na pięcie i wyciągam rękę, aby pchnąć drzwi. Czas zakończyć tę farsę. Nie wiem, dlaczego mną gardzi, ale mam kilka dobrych powodów, by czuć do niego to samo.

      Słyszę za swoimi plecami zniecierpliwione westchnienie i skrzypienie krzesła, a potem ciepła, duża dłoń obejmuje władczo mój nadgarstek.

      Albo to ja jestem taka słaba, albo on jest nadzwyczajnie zwinny, bo w okamgnieniu obraca mnie przodem do siebie. Cofam się dwa kroki i uderzam plecami w drzwi. Przeklinam po cichu i słyszę jego bezczelny śmiech. Nie chcę spojrzeć mu w oczy, bo wiem, że wtedy przepadnę i będzie mógł zrobić ze mną, co chce.

      Byłam pewna, że uporałam się z uczuciami do niego, że tylko go nienawidzę po tym, jak zostawił mnie bez słowa. Właśnie odkrywam, jak bardzo się myliłam. Nadal jestem podatna na jego wpływ, tym bardziej teraz, kiedy czuję ciepło jego ciała i ten obezwładniający zapach.

      Na nic się zdają moje uniki. Barry pochyla się i łapie moje przerażone spojrzenie. Staram się grać neutralną, ale czuję, że moje policzki płoną.

      – Nie próbuj uciekać, jeszcze z tobą nie skończyłem – mówi ostrym tonem. Jedną ręką trzyma mnie za nadgarstek, a drugą łapie kosmyk moich włosów.

      – Już dawno ze mną skończyłeś, więc teraz daj mi spokój. – Staram się brzmieć stanowczo, ale mój głos przypomina błagalny jęk.

      – Może skończyłem, a może nie. Ale chyba niezbyt cię to obchodzi, prawda?

      Barry przygląda mi się przez chwilę z dziwnym zainteresowaniem, jakbym była jakimś ciekawym znaleziskiem, a potem owija kosmyk moich włosów wokół swojego palca i ciągnie tak, że aż boli.

      – Nie mam pojęcia, o co ci chodzi…

      – Ciii… Nie lubię, kiedy kłamiesz, Amy. – Przyciska palec do moich ust. – Naprawdę nie masz pojęcia czy tylko udajesz? – pyta, obrysowując kształt moich warg, a ja bezwiednie je rozchylam.

       Mam ochotę go possać.

      – Taka właśnie jesteś. Urodzona kusicielka, która zawsze zgrywa niewinną i niczego nieświadomą.

      Przełykam ślinę. Jest w nim coś przerażającego i pociągającego zarazem. Chcę go zapytać, o co chodzi. Co poszło między nami nie tak? Mam ochotę zarzucić go pytaniami, ale jednocześnie boję się poznać odpowiedzi. Nie teraz, kiedy oboje jesteśmy wstawieni i kiedy wszystko może się wymknąć spod kontroli.

      Znam siebie. Dobrze wiem, że im dłużej będę przebywać w jego obecności, tym bardziej będę mięknąć. Jeszcze parę sekund tak blisko niego i zapomnę o tych wszystkich pytaniach, które krążą w mojej głowie, bo będę miała ochotę robić coś, co nie wymaga mówienia.

      – Zmieniłaś się – stwierdza i powoli omiata wzrokiem moje ciało, nieco bardziej skupiając się na dekolcie. To musi być aluzja do tego, że przytyłam.

      Pieprzony dupek.

      – Puść mnie! – Wyrywam się w stronę drzwi, ale on mocno łapie mnie za ramię. Po chwili jego chwyt się rozluźnia i zamienia w delikatną pieszczotę mojej szyi. Nim zdążę pomyśleć, wydaję z siebie głośne westchnienie.

      – A jednak wciąż mam nad tobą jakąś władzę.

      – Nie masz żadnej władzy – prycham i odwracam głowę, bo z mojej twarzy z łatwością mógłby wyczytać, że kłamię.

      – To dlaczego tak szybko oddychasz, a twoje oczy mówią „Pieprz mnie”?

      Właśnie o tym mówię. Z mojej twarzy można czytać jak z otwartej księgi i on dobrze o tym wie.

      – Chyba raczej: „Pieprz się, zarozumiały dupku”. Skończyłeś już swoje pseudofilozoficzne wywody? Bo jeśli tak, to pozwól, że sobie pójdę i jednak wypiję martini do końca. Wszystko, byleby zapomnieć o spotkaniu z tobą.

      – Wiesz, jaki jest twój problem? Mówisz jedno, a myślisz drugie. Alkohol nie sprawi, że o mnie zapomnisz. Gdy będziesz leżeć w łóżku i zamkniesz oczy, przypomnisz sobie moje palce na twoich ustach i będziesz marzyć tylko o tym, by znalazły się głęboko w tobie.

      Czy on sam wymyśla te teksty? Założę się, że znajduje je w internecie i uczy się ich na pamięć. Niemożliwe, by ktoś, w dodatku po pijaku, mówił takie rzeczy. Tak cholernie dobre rzeczy, które sprawiają, że każda komórka mojego ciała go pragnie.

      – A wiesz, jaki jest twój problem? – Chwieję się i staram się mówić bardzo wyraźnie, ale średnio mi to wychodzi. – Myślisz, że mnie znasz, rozkładasz moją psychikę na czynniki pierwsze, ale jest tak, jak przed chwilą powiedziałeś: zmieniłam się. Nie jestem już tą samą Amy, którą zostawiłeś.

      – Przez te dwa miesiące dowiedziałem się o tobie znacznie więcej, niż chciałbym wiedzieć.

       O czym on mówi? Przecież go tutaj nie było.

      Nagle odpuszcza. Zabiera swoje dłonie, a moje ciało od razu umiera z tęsknoty. Nie mogę zostać tutaj dłużej. Nie, kiedy on nie chce nic wyjaśnić i otwiera moje prawie zabliźnione rany. Nie, kiedy chcę go, choć nie powinnam.

      Popycham drzwi i spoglądam na niego po raz ostatni. Znów siedzi na krześle i patrzy na mnie z tym swoim zarozumiałym uśmieszkiem. Zero wstydu i poczucia skruchy.

      Przywołuję się do porządku. On na mnie nie zasługuje.

      A wy nie sterczcie tak na jego widok! Nie po tym, co wam zrobił! A raczej: po tym, czego wam nie zrobił, gdy wyjechał – w myślach zwracam uwagę swoim sutkom. Tym razem bardzo się pilnuję, aby nie powiedzieć tego na głos.

       Postanowienie: od dziś nie gadać z sutkami, żelkami, urządzeniami typu ksero. Ogólnie unikać rozmów z przedmiotami i częściami ciała. Dopuszcza się nadal rozmowy ze ślimakami.

      – Miłego wieczoru, Amy. Baw się dobrze, tylko uważaj na Olliego. Cały czas gapi się na twoje cycki. – Barry wznosi butelkę na znak toastu i bezczelnie patrzy na mój dekolt.

      Mam ochotę się zakryć. A potem złamać mu szczękę. I wziąć duży łyk martini. Moje sutki oczywiście mają gdzieś moją wcześniejszą przemowę i sterczą sobie radośnie, co zapewne widać,

Скачать книгу