Wypalenie. Emily Nagoski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wypalenie - Emily Nagoski страница 3
Syndrom istoty dającej to choroba.
Ta książka jest naszą receptą.
Podzieliłyśmy Wypalenie na trzy części. Część I nosi tytuł Co bierzesz ze sobą.
W Imperium kontratakuje, piątym epizodzie serii Gwiezdne wojny, Luke Skywalker widzi groźnie wyglądającą jaskinię. Patrząc z niepokojem na wejście do pieczary, pyta Yodę, swojego mistrza: „Co tam jest?”.
„Tylko to, co bierzesz ze sobą” – odpowiada Yoda.
W pierwszej części książki omawiamy trzy elementy, które weźmiemy ze sobą w podróż z naszą bohaterką: cykl reakcji stresowej, „Kontrolkę”1 (mechanizm reakcji mózgu, który kontroluje uczucie frustracji) oraz sens życia. Ten ostatni element często rozumie się błędnie jako „to, co znajdziemy na końcu tunelu”, ale wcale tym nie jest. Jest powodem, dla którego przechodzimy przez tunel, niezależnie od tego, co znajdziemy na jego końcu. (Uwaga, spojler: dobrze mieć w życiu sens).
Kolej na część II, którą zatytułowałyśmy Prawdziwy wróg.
To aluzja do cyklu książek i filmów science fiction Igrzyska śmierci – żyjąca w dystopijnym świecie młoda bohaterka Katniss Everdeen jest zmuszona do udziału w organizowanych przez rząd „igrzyskach”, w których dzieci zabijają się nawzajem.
Mentor mówi jej: „Pamiętaj, kto jest twoim prawdziwym wrogiem”2. Nie chodzi mu o ludzi, których na życzenie rządu dziewczyna ma zabić i którzy chcą zabić ją. Prawdziwym wrogiem jest rząd, który zorganizował taki system.
Domyślacie się, kto jest wrogiem w naszej książce?
(Złowroga muzyka) Patriarchat. Fuj.
Większość poradników dla kobiet pomija ten temat i skupia się na sprawach, na które czytelniczki mają wpływ, ale to trochę tak, jakby uczyć kogoś najlepszej strategii w grze, nie wspominając przy tym, że gra jest ustawiona. Na szczęście kiedy już rozumiemy, w jaki sposób gra została ustawiona, możemy zacząć grać na własnych zasadach.
Wreszcie część III – ekscytujący finał – przedstawia uzasadnione naukowo metody na wygranie wojny przeciwko tym „prawdziwym wrogom”. Okazuje się, że istnieją konkretne rzeczy, które możemy codziennie robić, żeby rosnąć w siłę i pokonać przeciwnika.
Tę część nazwałyśmy Dobre nawyki w walce z wypaleniem.
W filmie Karate Kid z 1984 roku pan Miyagi uczy Danny’ego LaRusso karate, każąc chłopakowi woskować samochody.
„Nakładaj wosk” – mówi pan Miyagi, kręcąc dłonią zgodnie z ruchem wskazówek zegara. „I wycieraj”. – Drugą dłonią kręci w przeciwną stronę. „Pamiętaj o oddechu” – dodaje. Każe też Danny’emu polerować podłogi, malować płot i ściany domu.
Po co te przyziemne, rutynowe zadania?
Bo to właśnie w tych zwyczajnych czynnościach tkwią gesty, z których możemy czerpać siłę, żeby móc bronić siebie i swoich bliskich, a także żeby zawrzeć pokój z wrogami.
Codzienne proste praktyki – dbanie o dobre więzi z bliskimi, odpoczynek, samowspółczucie – są tym, co nas wzmacnia.
W książce poznasz historie dwóch kobiet: Julie, przemęczonej nauczycielki, której organizm się zbuntował, zmuszając ją w ten sposób do zwrócenia na niego uwagi; oraz Sophie, inżynierki, która doszła do wniosku, że ma już dość patriarchatu. Te dwie opowieści to swego rodzaju amalgamaty: tak jak film składa się z tysięcy klatek zmontowanych tak, by stworzyły fabułę, tak i one są złożone z fragmentów historii dziesiątek kobiet z krwi i kości. Wykorzystujemy tę technikę po części w celu ochrony tożsamości prawdziwych osób, ale też dlatego, że pełny łuk narracyjny pozwala sprawniej i przystępniej przekazać wiedzę naukową niż pojedyncze scenki. Badania naukowe oczywiście nie znajdą rozwiązań idealnie dopasowanych do potrzeb każdej kobiety, ale mamy nadzieję, że przedstawione tu historie uświadomią ci, że choć doświadczenie każdej z nas jest indywidualne, to jednocześnie kryje się w nim też pewien uniwersalizm.
Każdy rozdział kończy się też listą „tl;dr”. To stosowany w internecie skrót od angielskiego too long; didn’t read, czyli „za długie, nie czytam”. Niektórzy komentują tak rozbudowane posty na Facebooku czy wieloakapitowe wpisy na Instagramie. Na naszych listach „tl;dr” znajdziesz pomysły, którymi możesz podzielić się z przyjaciółką, kiedy zadzwoni zapłakana; fakty, za pomocą których będziesz mogła obalić mity przywoływane w rozmowach; oraz myśli, które chcemy ci podsunąć, kiedy pracujący na najwyższych obrotach umysł nie będzie dawał ci w nocy zasnąć.
W naszej książce wykorzystujemy naukę jako narzędzie, żeby pomóc kobietom lepiej żyć. Czerpiemy z rozmaitych dziedzin wiedzy, w tym neurobiologii afektywnej, psychofizjologii, psychologii pozytywnej, etologii, teorii gier, biologii obliczeniowej i wielu innych. Musimy więc zrobić na wstępie kilka zastrzeżeń dotyczących nauki.
Nauka jest najlepszym wynalazkiem ludzkości. To systematyczna metoda badania natury rzeczywistości, sprawdzania i udowadniania lub obalania teorii. Należy jednak pamiętać, że nauka to w gruncie rzeczy fachowa metoda mylenia się. Innymi słowy, każdy naukowiec próbuje: a) mylić się nieco mniej niż jego poprzednicy, udowadniając, że coś, co uważaliśmy za prawdę, wcale nią nie jest; b) mylić się w sposób, który da się zbadać i udowodnić, dzięki czemu kolejny naukowiec będzie mylił się nieco mniej. Badania naukowe to ciągły proces dokonywania nowych odkryć, które odsłaniają przed nami coraz większy fragment prawdy, nieuchronnie pokazujących nam, jak bardzo się dotychczas myliliśmy. Ten proces nigdy się nie kończy. Za każdym więc razem, kiedy widzisz nagłówek w rodzaju: „Według najnowszych badań…” albo „Przełomowe odkrycie naukowców…”, zachowaj sceptycyzm. Wyniki jednego badania jeszcze niczego nie dowodzą. W Wypaleniu staramy się powoływać na koncepcje obowiązujące od dekad i potwierdzone przez rozmaite podejścia. Nauka jednak nigdy nie dostarcza nam idealnej prawdy, a tylko najlepszą, jaka jest obecnie dostępna. Nawet nauki ścisłe nie są do końca ścisłe.
Drugie zastrzeżenie: w naukach społecznych bada się duże grupy ludzi i wyciąga średnią ze wszystkich wyników, ponieważ ludzie są różni. Fakt, że jakieś stwierdzenie jest prawdziwe dla grupy ludzi – na przykład że Amerykanki mają średnio sto sześćdziesiąt dwa centymetry wzrostu – nie oznacza, że jest ono prawdziwe dla konkretnej przedstawicielki tej grupy. Jeśli więc spotkasz Amerykankę, która nie mierzy metr sześćdziesiąt dwa, to nie znaczy, że coś jest z nią nie tak – po prostu odbiega od średniej. Nie znaczy to także, że badania są błędne. To prawda, że kobiety w USA mają średnio metr sześćdziesiąt dwa, ale ta informacja nie mówi nam nic o tej konkretnej kobiecie, którą możemy spotkać.