Wypalenie. Emily Nagoski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wypalenie - Emily Nagoski страница 5

Автор:
Серия:
Издательство:
Wypalenie - Emily Nagoski

Скачать книгу

węchu, smaku i dotyku, albo co sobie wyobrażamy i co może nas skrzywdzić. Istnieją stresory zewnętrzne: praca, pieniądze, rodzina, presja czasu, normy kulturowe, oczekiwania społeczne, doświadczenie dyskryminacji i tym podobne. Są także te mniej oczywiste, wewnętrzne stresory: samokrytycyzm, kwestie postrzegania własnego ciała, swojej tożsamości, wspomnienia czy Przyszłość (tak, przez duże „P”). Na różne sposoby i w różnym stopniu wszystkie te czynniki mogą zostać zinterpretowane przez nasz organizm jako potencjalne zagrożenia.

      Stres to zmiana neurologiczno-fizjologiczna zachodząca w naszym ciele, kiedy napotykamy takie zagrożenie. To wykształcona w toku ewolucji reakcja adaptacyjna, która pomaga nam sobie radzić, kiedy na przykład goni nas lew albo rozwścieczony hipopotam[1]. Kiedy nasz mózg zauważa lwa (albo hipopotama), uruchamia ogólną reakcję stresową – falę czynności neurologicznych i hormonalnych inicjujących zmiany fizjologiczne, które umożliwiają przetrwanie: adrenalina natychmiast wtłacza krew do mięśni, glikokortykoidy podtrzymują jej działanie, a endorfiny pomagają zignorować, jak nieprzyjemne jest to uczucie. Serce bije szybciej, krew jest mocniej pompowana, więc zwiększa się ciśnienie i częstotliwość oddechu (obserwacja funkcjonowania układu sercowo-naczyniowego to jedna z najczęstszych metod badania stresu[2]). Mięśnie się napinają, zmniejsza się wrażliwość na ból, wzmaga się czujność, uwaga skupia się na krótkoterminowym „tu i teraz”, zmysły się wyostrzają, pamięć ogranicza się do wąskiego wycinka doświadczenia i wiedzy bezpośrednio związanych ze stresorem. Organizm maksymalizuje wydajność działania swoich układów do „obsługi” tego stanu zagrożenia, redukując jednocześnie inne funkcje fizjologiczne: trawienie spowalnia, słabnie odporność (badacze zajmujący się stresem skupiają się również na działaniu układu odpornościowego)[3], zaczynają się problemy ze wzrostem i regeneracją tkanek, jak również z funkcjonowaniem układu rozrodczego. W odpowiedzi na postrzegane zagrożenie zmienia się całe ciało i umysł.

      Oto nadciąga groźny lew. Twój organizm zalewa reakcja stresowa. Co robisz?

      Rzucasz się do biegu.

      Cała ta skomplikowana, wielonarządowa reakcja ma tylko jeden podstawowy cel: dostarczyć mięśniom jak najwięcej tlenu i energii, żeby ułatwić ewentualną ucieczkę. Wszelkie procesy niezwiązane z tym zadaniem zostają odłożone na później. Jak ujął to Robert Sapolsky: „Dla nas, kręgowców, cała reakcja stresowa jest zbudowana wokół kluczowego faktu, że nasze mięśnie muszą pracować jak szalone”[4].

      No więc biegniesz.

      A co potem?

      Otóż istnieją tylko dwa możliwe scenariusze: albo pożre cię lew (czy też stratuje hipopotam – tak czy inaczej reszta nie ma już wtedy znaczenia), albo uciekniesz. Przeżyjesz! Biegniesz z powrotem do swojej wioski, lew cały czas cię goni, więc wzywasz pomocy. Wszyscy wychodzą, zaalarmowani twoimi krzykami, i pomagają ci zarżnąć lwa – jesteś uratowana. Hurra! Kochasz swoich bliskich! Jesteś wdzięczna, że żyjesz! Słońce jakby jaśniej świeci, rozluźniasz się i utwierdzasz w przekonaniu, że twoje ciało to bezpieczne schronienie. Cała wioska przyrządza wspólną ucztę z lwiego mięsa, a potem rytualnie grzebiecie te części, których nie da się wykorzystać. Stojąc ramię w ramię z ludźmi, których kochasz, bierzesz głęboki, odprężający oddech i dziękujesz lwu za tę ofiarę.

      Cykl reakcji stresowej dobiegł końca, wszyscy żyjemy długo i szczęśliwie.

      Poradzenie sobie ze stresorem nie jest tożsame z poradzeniem sobie z samym stresem

      Nasza reakcja na stres idealnie pasuje do środowiska, w jakim wyewoluowała. Załatwienie lwa oznaczało zakończenie cyklu reakcji stresowej. Dlatego łatwo założyć, że to wyeliminowanie lwa – przyczyny stresu – pozwoliło przejść przez cykl do końca.

      Ale to nieprawda.

      Wyobraź sobie, że uciekasz przed lwem, a w niego nagle trafia piorun. Obracasz się, widzisz martwego lwa, ale czy nagle czujesz spokój i odprężenie? Nie. Zatrzymujesz się zdezorientowana, serce wali ci jak młotem, rozbieganym wzrokiem nadal szukasz zagrożenia. Ciało wciąż chce biec, walczyć albo schować się w jaskini i płakać. Może i zagrożenie zostało wyeliminowane przez siłę wyższą, ale wciąż musisz zrobić coś, żeby organizm zrozumiał, że jesteś już bezpieczna. Cykl reakcji stresowej musi dobiec końca, a sama eliminacja stresora nie wystarczy. Może na przykład wracasz biegiem do wioski i zdyszana opowiadasz ziomkom z plemienia, co się stało, po czym wszyscy skaczecie z radości i dziękujecie niebiosom za błyskawicę.

      Albo bardziej współczesny przykład: wyobraź sobie, że lew przypuszcza szarżę – biegnie wprost na ciebie. Adrenalina, kortyzol, glikogen, ojej! Błyskawicznie sięgasz po strzelbę i wypalasz, żeby ratować własne życie. Pif-paf! Lew pada martwy.

      Co teraz? Zagrożenie zniknęło, ale twój organizm nadal jest w trybie akcji, bo nie zrobiłaś niczego, co ciało mogłoby zinterpretować jako wskazówkę, że niebezpieczeństwo minęło. Organizm zatrzymał się w środku reakcji stresowej. Nie wystarczy sobie powiedzieć: „Spokojnie, już po wszystkim”. Nawet widok martwego lwa to za mało. Musisz zrobić coś, co da ciału sygnał, że jesteś bezpieczna – inaczej pozostaniesz w tym stanie, poziom hormonów i substancji neurochemicznych zacznie opadać, ale nie przejdziesz w stan odprężenia. Układ trawienny, odpornościowy, sercowo-naczyniowy, mięśniowo-szkieletowy i rozrodczy nie wiedzą, że wszystko już w porządku.

      Ale to nie koniec!

      Załóżmy, że stresorem jest nie lew, ale jakiś wredny palant w pracy. Palant nie stanowi żadnego zagrożenia dla twojego życia, jest tylko upierdliwy jak wrzód na tyłku. Powie coś wrednego podczas zebrania, a ciebie zalewa podobna fala adrenaliny, kortyzolu i glikogenu, ojej[5]. Ale musisz siedzieć grzecznie na zebraniu. „Bo tak wypada”. Gdybyś rzuciła się na niego przez stół i wydrapała mu oczy, co podpowiada ci fizjologia, tylko pogorszyłabyś sytuację. Zamiast tego umawiasz się dyskretnie na rzeczową, profesjonalną rozmowę z jego przełożonym, bo tak się załatwia tego typu sprawy, i udaje ci się skłonić go do interwencji, kiedy palant znowu powie coś wrednego.

      Gratulacje!

      Ale załatwienie przyczyny stresu nie oznacza jeszcze, że załatwiło się sam stres. Cały organizm kisi się w stresowej zalewie, czeka na wiadomość, że bezpiecznie uniknęłaś zagrożenia i możesz się odprężyć.

      Co więcej, dzieje się tak dzień za dniem, w kółko.

      Zastanówmy się, jaki ma to wpływ choćby na jeden tylko układ: sercowo-naczyniowy. Chronicznie aktywna reakcja stresowa przekłada się na chronicznie podniesione ciśnienie – tak jakby bez przerwy odkręcać wąż strażacki w naczyniach krwionośnych, które ewolucja zaprojektowała do przepływu delikatnego strumyczka. Zwiększone zużycie naczyń krwionośnych podwyższa ryzyko chorób serca. Tak oto chroniczny stres prowadzi wprost do groźnej choroby.

      Pamiętaj też, że dzieje się to w każdym układzie w ciele. Trawiennym, odpornościowym, hormonalnym. Nie stworzono nas do życia w takim stanie. Jeśli w nim utkniemy, reakcja fizjologiczna, która miała nas ratować, może nas powoli zabijać.

      Żyjemy bowiem w świecie postawionym na głowie: w większości sytuacji na współczesnym, postindustrialnym Zachodzie sam stres zabije nas prędzej niż stresor – o ile nie zrobimy czegoś, żeby przejść do końca cykl reakcji stresowej. Kiedy ty zajmujesz się codziennymi stresorami, twój organizm zajmuje się stresem, więc absolutnie niezbędne dla twojego dobrostanu – tak jak absolutnie niezbędne jest jedzenie czy

Скачать книгу