Księżniczka. Crew. Tom 2. Tijan

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Księżniczka. Crew. Tom 2 - Tijan страница 19

Автор:
Серия:
Издательство:
Księżniczka. Crew. Tom 2 - Tijan

Скачать книгу

skurwielu. To byłem ja. Ale to wy wysłaliście swoich kumpli, by spalili naszą szkołę.

      Największy z osiłków chciał do nas podejść, ale Zeke oparł rękę na jego klacie, spojrzał na Zellmana, potem na mnie i na końcu na Crossa.

      – To nie my. Tym zjebem już się zajęto i upiera się, że jeden z waszych kazał mu to zrobić. Powinniście się czepiać któregoś z was.

      Zellman znowu warknął. W tej chwili drzwi na taras otworzyły się z sykiem i na podwórko wypadł Jordan, a za nim cała banda chłopaków. Szukałam śladu ekipy Ryersona, ale nigdzie ich nie dostrzegłam. Otaczali nas Normalni. Mimo to mięśniaki z naszej szkoły rozmiarem równały się z ich mięśniakami. Jedyną różnicą było to, że nie mieli na sobie tak kolorowych ubrań, jak ci z Akademii, którzy upodobali sobie koszulki w kolorach czerwieni, neonowego niebieskiego i żółtego.

      Jordan przecisnął się przez tłum gapiów.

      – Spadajcie. Nie jesteście tu mile widziani.

      – Serio? – Nozdrza Zeke’a zafalowały. – A ty to, kurwa, kto?

      – To dom mojej dziewczyny.

      Tabatha stanęła u jego boku, założywszy ręce na klatce piersiowej przysłoniętej tylko górą od bikini.

      – No właśnie, mój. I nie zostaliście zaproszeni.

      Zeke zmrużył oczy, zmierzył spojrzeniem Tabathę, Jordana, Zellmana, Crossa, a na końcu mnie.

      Dlaczego znowu ja? Poważnie?

      Człowiek ma ograniczoną cierpliwość, a gdy powstrzymuje się od walki zbyt długo, w końcu skazują go na warunkowe.

      – TY – warknął.

      Świetnie. To by było na tyle, jeśli chodzi o czyste konto.

      Obeszłam Zellmana i Jordana, odwzajemniłam spojrzenie chłopaka.

      – Nie lubię, gdy tak się do mnie mówi. Lepiej, kurwa, zmień ton.

      Miał swoją szansę. Tylko jedną.

      – A skąd, kurwa, pomysł, że ty możesz mi…

      Miarka się przebrała. Wsunęłam rękę do kieszeni, w sekundę wyciągnęłam nóż i przypadłam do Zeke’a.

      Zamarł i wytrzeszczył oczy, bo ostrze przyciskało się do jego ciała.

      Nachyliłam się, nie ruszając ręką.

      – Lepiej nie kończ tego zda…

      Ale dla mnie też było już za późno.

      Wykonałam pierwszy ruch, więc reszta ruszyła ze wsparciem. Chłopacy stojący blisko Zeke’a zostali odepchnięci. Nie musiałam patrzeć, kto popchnął kogo, po prostu czekałam, aż wszelki ruch ustanie. Rozległy się krzyki. Przekleństwa wypełniły powietrze. Jakaś dziewczyna krzyknęła i wydała odgłos niezadowolenia. Przez cały ten czas czekałam, mierząc się z Zekiem na spojrzenia.

      Pozwoliłam, by zobaczył prawdziwą mnie. Tę, o której Tabatha Sweets czasami zapominała. Bo głęboko w środku, pomimo tej całej terapii i prac społecznych, które miały mnie naprostować, wciąż tkwiło we mnie dzikie zwierzę. Potrzebowało chwili, by się ujawnić ponownie, ale zawsze miałam je w sobie.

      Teraz się budziło, przeciągało, a ja zaczęłam dyszeć, bo powstrzymywanie się kosztowało mnie wiele wysiłku.

      – Dobrze mi się przyjrzałeś? – wyszeptałam.

      Ja również mu się przyglądałam. Miał w sobie coś niedobrego. Był przebiegły i podły, ale na pierwszy plan wysuwały się oszołomienie i strach. Bał się, jego jabłko Adama podskakiwało, przyciskało się do noża drażniącego skórę. Pojawiła się kropla krwi, pociekła po ostrzu.

      Mogłam zostać za to aresztowana. Tu, na miejscu. Można by to uznać za napaść. Patrząc chłopakowi w oczy, zastanawiałam się, czy jest typem, który od razu pobiegnie na policję, czy nie.

      – Zamierzasz na mnie nakablować? – zapytałam. – Będziesz kapusiem? – A skoro już wcześniej wspominał o Alexie, dodałam: – Wiesz, co zrobiliśmy z ostatnim, który na nas nakapował, prawda?

      Jordan popchnął wielkiego mięśniaka i wtrącił:

      – Spędził w szpitalu wiele tygodni. Tak go urządziliśmy.

      Zeke ani na chwilę nie odrywał ode mnie wzroku. Jego strach znikł, ale wciąż stał zupełnie nieruchomo.

      – To też była wasza sprawka?

      Nie odpowiedziałam mu, tylko odchyliłam głowę.

      – Co zamierzasz zrobić, Zeke? Powiesz swoim chłopakom, żeby zrobili w tył zwrot i odeszli? Czy pobiegniesz do swoich bogatych rodziców i na nas nakablujesz? Powiesz im, że jakaś dziewczynka o połowę mniejsza od ciebie przycisnęła ci nóż do gardła? Czy jednak obrócisz się, wyjdziesz stąd i będziesz imprezować dzisiaj gdzie indziej? – Nachyliłam się w jego stronę nieznacznie, na centymetr, a potem puściłam go i cofnęłam się.

      Stojący obok mnie Cross i Jordan zrobili to samo.

      Nie widziałam Zellmana, ale słyszałam go gdzieś z tyłu.

      – Odejdź. I więcej nie zjawiaj się na żadnej imprezie w Roussou.

      Zeke przełknął ślinę, wciąż na mnie patrząc.

      – Myśleliśmy, że to impreza z okazji Weekendu Okręgowego.

      – Z tej okazji w Roussou odbędzie się pokaz street dance’u. Tak jest od zawsze. Nikt nigdy nie urządzał żadnej prywatnej imprezy w tym czasie – oznajmił Jordan.

      – To zobaczymy się na miejscu. – Zeke na chwilę przymknął oczy. Zadrżał widocznie, ale kiedy znowu je otworzył, od razu skupił spojrzenie na mnie.

      – Zeke – zawołał jeden z jego kumpli. – Idziemy.

      Pozostali właśnie wychodzili, byli już w bramie.

      Zeke oderwał ode mnie wzrok i przyjrzał się grupie za moimi plecami. Zobaczył kogoś znajomego, zamarł, zacisnął usta w cienką linię.

      – Za ciebie też ta laska się wypowiada, Gramblin?

      Jeden z Normalnych wyszedł z tłumu i stanął obok Crossa z piwem w ręce.

      – Próbowaliście spalić naszą szkołę. To wszystko zmienia.

      – Myślałem, że jesteś mądrzejszy niż ten pieprzony system – zadrwił Zeke.

      Większość jego kumpli już znikła, pozostało tylko trzech. Stali spięci i podejrzliwie się nam przyglądali.

      – To samo mówisz za każdym razem, gdy spotykamy się na boisku – dodał Zeke.

      Gramblin wykonał koliste ruchy

Скачать книгу