Księżniczka. Crew. Tom 2. Tijan
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Księżniczka. Crew. Tom 2 - Tijan страница 20
Wiedziałam, co zamierza, ale nie pozwoliłabym na to.
Stanęłam między nimi i oznajmiłam chłodno:
– Nie zmienisz jednego przeciwnika na kolejny cel. To z nami masz problem, nie z Normalnymi, którzy, bez obrazy, nie mają w tej kwestii wiele do powiedzenia.
Zeke wrócił do mnie wzrokiem.
– Och, doprawdy?
Adrenalina dodała mu pewności siebie. Uniósł głowę, wyprężył klatkę piersiową. Już zapominał, czyj nóż przed chwilą przyciskał się do jego gardła. Chciałam mu o tym przypomnieć, ale Cross, cały spięty i gotowy do walki, zrobił krok w stronę chłopaka.
– Nazywasz się Zeke Allen – odezwał się niemal znudzonym tonem. – Twój ojciec zasiada w zarządzie Kade Enterprises. Posiada niewielkie udziały, za mało, by mieć decydujący głos, ale wystarczająco, by mógł się zjawiać na spotkaniach zarządu po darmową kawę i jedzenie. Twoja matka myśli, że należy do towarzyskiej elity Fallen Crest: pija wino do lunchu, udziela się przy organizacji akcji charytatywnych, tego typu rzeczy. Ty jesteś najstarszy z rodzeństwa. Masz nadzieję, że dostaniesz się na Cain University, i wyobrażasz sobie, że możesz być jak Mason Kade. Taki jest twój cel. Masz jego zdjęcia w szkolnej szafce. Chcesz wiedzieć, skąd o tym wszystkim wiem?
W tym momencie głos Crossa stał się lodowaty. Patrzył na Zeke’a jak drapieżnik na ofiarę.
– Walka nie jest naszym jedynym zajęciem. Odrabiamy pracę domową. Kiedy dowiaduję się, że banda dzieciaków z Akademii Fallen Crest chce spalić jeden z naszych budynków, to masz jak w banku, że się dowiem, z kim będę na dłuższą metę walczyć.
Zeke wyglądał teraz inaczej. Ogarnął go lekki niepokój, całe jego ciało zesztywniało.
– To ty jesteś tutaj prawdziwym przywódcą, jak sądzę?
Z tyłu ktoś się poruszył, a potem obok mnie stanął Race.
Zeke zerknął na niego, zmrużył oczy i wrócił spojrzeniem do Crossa.
– Nie mamy tu oficjalnego przywódcy. Nie tak działamy.
Tylko że jednak nim był. I rzeczywiście czasami tak działaliśmy.
Zauważyłam na twarzy Jordana cień uśmiechu, który szybko znikł.
Zeke pokiwał głową i cofnął się, unosząc dłonie.
– Okej. Czaję. Jesteście prawdziwymi hardkorami.
– Chodźmy. – Jeden z jego kumpli szturchnął go w ramię, a potem całą czwórką opuścili podwórko i wyszli przez bramę.
Czekaliśmy. Jeden z Normalnych podszedł do bramy, by ich przypilnować. Usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi samochodowych, ryk silników, pisk opon. Potem chłopak uniósł rękę.
– Zniknęli.
– Ja pieprzę – mruknął Cross pod nosem.
– Skąd ty to wszystko wiedziałeś? – zapytał go Jordan.
– Co ty sobie, do diabła, myślałeś? – warknęłam na Zellmana.
– Co tu się, do cholery, wydarzyło? – zapytał Race, rozglądając się i wyczekując odpowiedzi od kogokolwiek.
A potem Cross westchnął.
– Czy to naprawdę musi się dziać teraz? Szlag by to.
Spojrzał na mnie. Wiedziałam, co ma na myśli.
Doszło do rywalizacji między miastami. Zaczęło się.
10
Wszystkim groziło niebezpieczeństwo.
Właśnie ta część rywalizacji między miastami była najgorsza. Nigdy nie wiadomo, co twój przeciwnik zrobi: czy zaatakuje kogoś niewinnego lub słabszego, czy zmierzy się z kimś równym sobie. Sami nigdy byśmy nie zaatakowali tej grupy z Akademii Fallen Crest.
Cross wyjaśnił nam, co dokładnie zrobił: zadzwonił do kilku osób i zapytał, kto rządzi w ich szkole. Wszyscy zgodnie potwierdzili, że Zeke Allen, więc Cross dowiedział się o nim paru szczegółów. Nie zdawałam sobie sprawy, że miał taki plan. Nikt nie zdawał sobie sprawy, ale dobrze, że to zrobił. Tym razem byliśmy górą, więc odeszli z ukłuciem strachu. Ale to ukłucie może się podwoić, potroić, przybierać na sile, aż znowu zostaniemy zmuszeni do starcia. Wojna psychologiczna. Nigdy bym nie pomyślała, że Cross się na tym zna, ale udowodnił, że się myliłam.
To tylko kolejny powód, dla którego Cross był naszym „nieoficjalnym” przywódcą, jak to ujął.
Byłam pewna, że po odejściu bogaczy z Akademii niemal wszyscy obecni faceci zabujali się w Crossie. Kiedy weszliśmy do domu Tabathy, atmosfera przesyciła się mieszanką zachwytu i szoku. Dziewczyny oczywiście również nie były odporne na jego wpływ. Sama chciałam go na chwilę ukraść, chociaż teraz konieczne było zebranie ekipy.
Rywalizacja wymagała zorganizowanego wysiłku – wszystkie ekipy były zwoływane, więc godzinę później znaleźliśmy się na spotkaniu w piwnicy pizzerii w Roussou. Przyszli nawet niektórzy Normalni: Tabatha i Sunday reprezentowały dziewczyny, było też paru mięśniaków i jeden chłopak z samorządu uczniowskiego, który ciągle poprawiał okulary i obciągał rękawy na nadgarstki. Byłam pewna, że nigdy nie brał udziału w czymś takim.
Podeszłam do niego i zapytałam:
– Musisz do łazienki?
Zmierzył mnie spokojnym spojrzeniem zza szkieł okularów.
– A co? Bo wyglądam, jakbym zaraz miał się posikać?
To też.
– Zrobiłeś się lekko zielony.
– Och. – Zmarszczył brwi, mięśnie na jego twarzy drgnęły, a potem pokręcił głową. – Przeżyję. Trochę się zatrułem, ale to było dwa dni temu. – Zmierzył mnie kolejnym spojrzeniem, głośno przełknął ślinę. – Czy ty w ogóle wiesz, kim jestem?
Łatwizna.
– Należysz do samorządu uczniowskiego.
– Tak. Dlatego tu przyjechałem. Ale czy znasz moje imię?
Roussou nie było dużym miastem, więc powinnam go znać. Ale nie mogłam skłamać.
– Nie bierz tego do siebie. Wolę się nie interesować. Tak już mam. – Wskazałam palcem swoją głowę. – Słyszałeś plotki. Mam trochę nierówno pod sufitem.
Skrzywił się.
– Każdy ma jakieś problemy. Twoje problemy nie czynią cię bardziej wyjątkową od reszty.
To było… w sumie sama nie wiedziałam jakie.
– Okej.