Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odwet Wysokiej Gwiazdy - Erin Hunter страница 18

Автор:
Серия:
Издательство:
Odwet Wysokiej Gwiazdy - Erin Hunter

Скачать книгу

Żytnią Łapę ku granicy terytorium Klanu Rzeki, żeby odświeżyć ślad zapachowy. Przez jakiś czas możemy iść razem, prawda?

      Mentorka najmłodszego ucznia skinęła głową. Zeskoczyła z pagórka i zniknęła między wrzosami, a Wysoka Łapa popędził za nią. Gdy przeciskał się pod grubymi gałęziami, zauważył, że trawa pod jego łapami była wydeptana, a spod niej przebijała się brązowa gleba. Wyczuwał woń królika, jednak już zwietrzałą.

      Żytnia Łapa deptała mu po piętach.

      – Poczekaj tylko, aż dotrzemy do Widokowej Skały! – wymiauczała. – Stamtąd zobaczysz aż sam koniec świata!

      Młody kocur skupiał się jednak na podążaniu wijącym się między wrzosami tropem królika. Przed nim złocisty czubek ogona jego mentorki to pojawiał się, to znikał, więc Wysoka Łapa przyspieszył kroku, by nie spowalniać reszty. Ścieżka poszerzała się, aż w końcu był w stanie dostrzec Świtającą Pręgę pędzącą daleko przed nim. Dróżkę zaścielały czarne grudki przypominające ciemne jagody. Młody kot podskakiwał, starając się nie nadepnąć na żadną z nich.

      – Nieczystości owiec – wyjaśniła Żytnia Łapa.

      Zaniepokojony Wysoka Łapa aż się zjeżył. Były tu owce? Te stworzenia były wielkie. Widział ich majaczące w oddali białe grzbiety, gdy jeszcze przebywał w obozie. Teraz rozglądał się nerwowo.

      – Widziałaś jakąś z bliska? – spytał kompankę.

      – Oczywiście. Są niegroźne. Mógłbyś im przejść pod brzuchami, a one nawet by tego nie zauważyły. Tylko skubią, żują i zostawiają nieczystości – oznajmiła, dając susa nad kupką niby-jagód.

      Teren zaczął się pochylać, a wrzosy ustąpiły trawie spłaszczonej podmuchami wiatru. Była miękka i wilgotna pod łapami. Przed Świtającą Pręgą teren ciągnął się dalej, niczym grzbiet gigantycznego zielonego kota śpiącego pod błękitnym niebem. Wysoka Łapa skupił się na tym, co wyczuwał w powietrzu. Owcze nieczystości, woń królika i wrzosy. Czy nie była to przypadkiem również woń wroga? Na chwilę zamknął oczy, skoncentrował się…

      – Wysoka Łapo, nie!

      Rozdział 6

      Poczuł zęby na skórze na karku, a potem szarpnięcie. Stracił na moment dech, gdy został uniesiony w powietrze. Wijąc się i młócąc tylnymi łapami, które zgrzytały pazurkami o kamienie, zorientował się, że Świtająca Pręga zmienia kierunek ruchu i posyła go na trawę.

      – Patrz, dokąd idziesz! – miauknęła. Jej oczy były okrągłe z przerażenia.

      Wysoka Łapa patrzył na mentorkę, nie rozumiejąc. Dopiero po chwili jego spojrzenie ześlizgnęło się na trawę. A raczej na gwałtownie urywające się podłoże; dalej zaczynała się szeroka, poszarpana przepaść.

      Żytnia Łapa wpatrywała się w niego wytrzeszczonymi oczami.

      – Prawie spadłeś!

      Skowroni Plusk stanęła obok uczennicy.

      – Sporo czasu minęło od momentu, gdy któryś z uczniów spadł w rozpadlinę, by zniknąć na zawsze – rzekła z błyskiem w oku.

      – To poważna sprawa – syknęła gniewnie Świtająca Pręga.

      – Wiem, wiem – miauknęła spokojnie druga sprinterka. – Ale sądzę, że Wysoka Łapa dość już się wystraszył.

      Istotnie, serce młodego kocura łomotało tak głośno, że ledwie mógł zrozumieć słowa towarzyszy. Drżąc, wyjrzał poza krawędź klifu. Na dole woda huczała i kotłowała się między ścianami z litej skały, podobna do wściekłych burzowych chmur. To miejsce wyglądało jak rozorane przez monstrualny pazur w celu stworzenia kanału w poprzek wrzosowiska. Czy to właśnie tam Piaszczysty Kolec pomagał kopać tunele?

      – Trzymaj się z dala od krawędzi urwiska – ostrzegła mentorka. – Gdy spadnie deszcz, będzie tu bardzo ślisko.

      Wycofał się, wciąż z bijącym głośno sercem.

      Żytnia Łapa szturchnęła go lekko nosem w łopatkę.

      – Powinnam była cię ostrzec – szepnęła. – Zapomniałam, że jeszcze nie widziałeś rozpadliny.

      Gdzieś w oddali, w dół rzeki i za krawędzią przepaści, dało się słyszeć głośne szczekanie.

      Sierść zaniepokojonego Wysokiej Łapy zafalowała.

      – Czy to pies?

      Młoda kotka zastrzygła uszami.

      – Bez obaw, jest na terytorium Klanu Rzeki, więc to nie nasz problem.

      – Chodź. – Skowroni Plusk skinęła głową na uczennicę. – Sprawdzimy linię graniczną. Jeśli ten pies kręci się gdzieś w pobliżu, Wrzosowa Gwiazda będzie chciała o tym wiedzieć.

      Żytnia Łapa wyciągnęła szyję i zaczęła badać powietrze.

      – Towarzyszy mu Dwunożny.

      – Bardzo niemądry Dwunożny. – Jej mentorka ruszyła w dół, wzdłuż krawędzi rozpadliny, w kierunku lasu. – Któż chciałby towarzystwa psa? Paskudne śliniące się bestie.

      – Dwunożni są zawsze niemądrzy! – skomentowała Żytnia Łapa, ruszając za nią.

      Gdy zniknęły, Wysoka Łapa odwrócił się do mentorki.

      – Czy na wrzosowiskach jest dużo psów?

      Świtająca Pręga rozglądała się przez chwilę.

      – Chodzą z Dwunożnymi, zawsze jeden albo dwa naraz.

      – A zbliżają się do jaru? – chciał wiedzieć kocur. Widział jedynie owce zapuszczające się w pobliże obozu.

      – Nie mają na to szans. Zawsze narobią tyle hałasu, że zdążymy wysłać patrol, który je odciągnie – oznajmiła kotka. Nie brzmiała na zmartwioną. – A ich zęby to nic w porównaniu z pazurami wojowników. – Skinęła nosem w kierunku rozpadliny. – Zauważyłeś, gdzie ziemia staje się płaska i podmokła?

      Zmrużył oczy, bo zza chmur właśnie wyjrzało słońce. Dalej, za skrajem wrzosowiska, rzeka opuszczała rozpadlinę. Tam poszerzała się i zwalniała bieg, ciągnąc się między nisko położonymi łąkami.

      – To terytorium Klanu Rzeki. – Wskazała lasek po przeciwnej stronie srebrzystej wody. – A tam, pod tymi drzewami, śpi i poluje Klan Pioruna.

      Wysoka Łapa zastanawiał się, jak to musi być pozostawać odciętym od nieba. Czy Klan Pioruna nie tęsknił za ciepłem słońca na futerku i wiatrem w uszach? Oni mieli więcej wspólnego z podkopkami niż wrzosowymi sprinterami!

      Świtająca Pręga oddaliła się od rozpadliny i przemierzyła stok, podążając wzdłuż grani

Скачать книгу