Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Odwet Wysokiej Gwiazdy - Erin Hunter страница 27
Wysoka Łapa zdławił mruczenie.
– Żadnych wyścigów, obiecuję. Na naszym porannym patrolu nie będzie zabawy w żadnej formie.
Prychając, dowódczyni odwróciła się i skierowała ku wyjściu. Żytnia Łodyga podeszła do Wysokiej Łapy.
– Wybacz jej zły nastrój – szepnęła. – Po prostu nie jest typem porannego kota.
– Nie ona jedna. – Ryjówcza Łapa patrzył nieprzytomnie na resztę zbliżających się kompanów.
– Poczujesz się lepiej z wiatrem w sierści! – obiecała młoda wojowniczka, po czym ruszyła ku wyjściu za mentorkami.
Na zewnątrz powietrze było słodkie od woni kwiatów wrzosu. Słońce powoli pięło się po bladobłękitnym niebie. Wysoka Łapa zmrużył oczy od tego blasku. Widział kilka obłoczków mgły skupiających się w zagłębieniach wrzosowiska. Wkrótce wyparują od gorąca. Zapowiadał się kolejny upalny dzień.
Poczuł wiatr smagający jego ogon.
– Którędy? – spytał Skowroni Plusk; ruszała już pod górę, w kierunku najwyższych partii wrzosowiska.
– Najpierw odnowimy znaczniki wzdłuż Drogi Grzmotu – oznajmiła.
– Ale za tą granicą nie ma przecież innych klanów – stwierdził, doganiając ją. Musiał minąć gęstą kępkę wrzosu, by nie zostać w tyle. – Dlaczego należy ją oznaczać?
– Ponieważ są jeszcze samotnicy i włóczędzy – przypomniała kotka. – Trzeba ich ostrzec, że wchodzą na terytorium klanu.
Sądziłem, że włóczędzy są mile widziani – pomyślał. Spojrzał przez bark na swą mentorkę. Obserwowała horyzont. Czyżby wypatrywała gości mających w zwyczaju przybywać w porze zielonych liści?
Rogaty Sus ich dogonił.
– Wiem, że ustaliliśmy, że nie będziemy się ścigać – zaczął niepewnie, wbijając spojrzenie swych bursztynowych oczu w Skowroni Plusk. – Ale nie dotarliśmy jeszcze do granicy.
Żytnia Łodyga pojawiła się znikąd u boku brata.
– Dotarlibyśmy tam szybciej, biegnąc – dodała.
Dowodząca patrolem kotka przewróciła oczami.
– Niech wam będzie. Ale nie dajcie się ponieść ekscytacji. No i uważajcie na Drogę Grzmotu.
– Nie jesteśmy już Łapami! – odparł Rogaty Sus.
– Ale Wysoka Łapa wciąż jest – przypomniała mu. – A więc uważajcie.
Dwa młode kocury wymieniły spojrzenia.
– Gotów?
– Gotów! – Wysoka Łapa poczuł uderzenie energii gromadzącej się pod futerkiem.
– Start! – krzyknęła Żytnia Łodyga i wystrzeliła we wrzosy.
Rogaty Sus wybrał szerszą trasę, okrążającą krzewy i zmierzającą ku rozległej łące.
Po trawie lepiej się biega! – pomyślał Wysoka Łapa i popędził za kompanem.
Ślizgał się trochę na zroszonej trawie, wymijając skupisko fioletowych kwiatów. Nagle spomiędzy nich wypadła młoda kotka i także popędziła ścieżką brata. Minęła młodszego kocura z triumfalnym miauknięciem, więc zdwoił wysiłki, przebierając łapami.
Teren przed nimi robił się mocno pochyły. Żytnia Łodyga pędziła tak szybko, jak mogła, ale nie miała tyle siły co jej brat, który zwinnie mknął pod górę. Wysoka Łapa zaczął odnajdować rytm i wyciągał się coraz bardziej, by wreszcie niemalże lecieć nad ziemią, ledwie dotykając podłoża. Minął młodą kotkę z rozwianym wąsem; jej brat wyprzedzał go teraz tylko o długość ogona. Najwyższy punkt wrzosowiska był tuż-tuż, dalej rozciągał się tylko bezkres nieba.
Rogaty Sus dotarł na szczyt i zaczął z niego zbiegać w chwili, gdy Wysoka Łapa był już bliski zrównania się z nim. Szybki rzut okiem za siebie upewnił kocura, że Żytnia Łodyga, choć zmęczona, zdołała znaleźć dość energii, by pokonać przewyższenie i dalej mknąć za nimi. Jej brat nabierał jednak prędkości, biegnąc z górki. Jego szerokie barki i mocna budowa mogły go spowalniać podczas wspinaczki, ale nie teraz, gdy użył całej swej siły, by biec szybciej niż kiedykolwiek.
Wysoka Łapa wydłużył susy, ale rywal i tak powiększał przewagę. Gdy teren wyrównał się przy Drodze Grzmotu, młody wojownik zatrzymał się i uniósł zwycięsko ogon.
– Dobra próba – wydyszał zadowolony, gdy drugi kocur do niego dobiegł.
– Pewnego dnia cię dopadnę – sapnął Wysoka Łapa.
Żytnia Łodyga dotarła na miejsce.
– Na trawie jestem beznadziejna – skomentowała, walcząc o oddech. – Wolę biegać po króliczych dróżkach.
– Lepiej radzisz sobie na wijącej się trasie – zgodził się jej brat. – Następny wyścig zrobimy przez wrzosy.
Droga Grzmotu lśniła w słońcu o kilka długości ogona od nich. Wysoka Łapa, wciąż wyrównując oddech, spoglądał to w jedną, to w drugą stronę. Nigdy nie dotarł tak blisko przeprawy.
– Gdzie są potwory? – spytał, widząc, że Droga Grzmotu jest zupełnie pusta.
– Pojawią się później – oznajmił Rogaty Sus.
Żytnia Łodyga spojrzała za siebie.
– Minęliśmy linię zapachową.
Wysoka Łapa badał przez chwilę powietrze. Cierpki smrodek Drogi Grzmotu mieszał się z zatęchłą wonią Klanu Wiatru.
– W takim razie odświeżmy znaczniki – zadecydował młody wojownik, odwracając się szybko – zanim Skowroni Plusk zacznie na nas syczeć.
Wysoka Łapa podążył za nim, ale ujrzał złocistą sierść Świtającej Pręgi zbiegającej ze zbocza. Pędziła ku niemu z nastroszonym ogonem.
– Nigdy więcej nie chcę cię widzieć tak blisko Drogi Grzmotu! – wybuchnęła, gdy tylko dotarła do ucznia.
Ten patrzył na nią w zdumieniu.
– Ale jest zupełnie pusta…
– Potwory przemieszczają się szybko jak ptaki. I są większe, niż sobie wyobrażasz – rzekła mentorka, gromiąc go wzrokiem.
– Ale…
Zmrużyła oczy.
– Kiedy coś ci mówię, masz słuchać, a nie wtrącać swoje uwagi.
Gardło