Godzina zagubionych słów. Natasza Socha

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Godzina zagubionych słów - Natasza Socha страница 13

Godzina zagubionych słów - Natasza Socha

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – Trochę się pogubiłam.

      Marianna odsunęła z czoła opadający kosmyk i otuliła się miękkim szalem, który do tej pory wisiał na oparciu ławki.

      – Ten mężczyzna najwyraźniej dokładnie wie, gdzie znajdują się twoje kawałki szczęścia. Umie je znaleźć i wręczać ci jak poszczególne kwiaty z bukietu. Wiem, o czym mówię. Choć od niedawna.

      – Myślisz, że Robert coś zauważył?

      Marianna pokręciła głową.

      – Nie mógł. Robert jest narcyzem. Tylko to, co on robi, jest warte uwagi. A doskonałość nie bierze pod uwagę odrzucenia, bo ono nie mieści się w jej poczuciu własnej wartości.

      – Mamo…

      – Tak?

      – Wiesz, że pewnie nigdy nie zostałabyś babcią?

      Marianna spojrzała pytająco na Katarzynę.

      – Co chcesz mi przez to powiedzieć?

      – Dowiedziałam się kilka tygodni temu. Bo widzisz, ja po raz pierwszy w życiu poczułam, że chcę mieć dziecko. Że jestem gotowa i chcę być mamą.

      – Z Marcinem?

      Katarzyna skinęła głową.

      – Wiem, to głupie, bo przecież znam go zaledwie kilka miesięcy. Ale ta pewność pojawiła się nagle. Bez znaków zapytania, bez strachu i niepewności.

      – Ale?

      – Hiperprolaktynemia.

      Marianna patrzyła na córkę, niewiele rozumiejąc.

      – Nie mów rebusami. Co to za diabeł?

      Katarzyna westchnęła.

      – Poszłam do ginekologa, żeby zapytać o ewentualne przygotowanie do ciąży. Nie, nie rozmawiałam na ten temat z Marcinem, chciałam najpierw wszystkiego dowiedzieć się sama.

      – Ale co to jest ta hiperprolaktynemia? – spytała ponownie Marianna.

      – Wysokie stężenie prolaktyny. Jej podwyższony poziom może świadczyć o guzach przysadki mózgowej albo o chorobach tarczycy. Prolaktyna jest odpowiedzialna za produkcję i wydzielanie mleka u ciężarnych i karmiących piersią. Niestety u kobiet, które nie są w ciąży, wysokie stężenie prolaktyny może hamować owulację.

      – I tak jest właśnie u ciebie?

      Katarzyna powoli pokiwała głową.

      – Dlaczego mi nie powiedziałaś?

      – Wiesz dlaczego.

      Marianna zamknęła oczy.

      – A Marcin?

      – Też nie wie. Mamo, ja tak bardzo chciałabym mieć z nim dziecko. Wiesz, że nawet myślałam o adopcji? Chociaż lekarz powiedział mi, że hiperprolaktynemię można wyleczyć i nie powinnam się poddawać. Bardzo często wystarcza leczenie farmakologiczne.

      – Będziesz miała to dziecko – powiedziała nagle Marianna. – Możesz mi zaufać. Jestem już po tamtej stronie i mam dojście do pewnych informacji. Nawet jako nowicjuszka.

      Katarzyna podciągnęła kolana pod brodę. Śnieg ciągle jeszcze padał, teraz nawet nieco mocniej, ale ona nie czuła zimna. Płatki wirowały w powietrzu, kilka z nich przysiadło na moment na jej granatowym płaszczu. Kiedyś widziała śnieżynkę pod mikroskopem. Podobno te maleńkie sześcioramienne gwiazdki najładniej wyglądają, gdy temperatura powietrza wynosi zero stopni. Przy silnym mrozie nie są już tak urocze, nie mają tej czystej, nieskazitelnej struktury, bo mróz ją niszczy.

      Spojrzała na matkę.

      – Skąd wiesz, że będę miała dziecko?

      Marianna uśmiechnęła się.

      – Wiem, zaufaj mi.

      Katarzyna przygryzła wargi.

      – A wiesz, że potrafisz pięknie mówić? Nie tylko o kurzu i maseczkach z ogórków. Mówisz pięknie o życiu. I o mnie. O Krystynie też. Żałuję, że nie przyszłam do ciebie wcześniej, że nie opowiedziałam ci o Marcinie, nie zapytałam o zdanie, nie usłyszałam tego o kawałkach szczęścia. Czasem człowiek zatapia się w swojej złości, jest uparty do samego końca. Najbardziej krzywdzi tym samego siebie, ale to dociera dopiero po jakimś czasie. Boże, jaka ja byłam głupia.

      Marianna zamyśliła się.

      – Na swój sposób jesteśmy do siebie podobne. Bo ja też nie używałam odpowiednich słów. A to przecież słowa ubarwiają nasze życie, czynią je wyjątkowym. Ubogie słownictwo to ubogie życie emocjonalne. Ja, zamiast wybierać słowa z pozytywnym przekazem, które by nas obie wzmocniły, skupiałam się na tych pustych i nieistotnych, dlatego ty nie chciałaś mnie słuchać. I miałaś rację. Nie można mówić o niczym, byle tylko wydobyć z siebie dźwięk. To, o czym rozmawiamy, ma ogromne znaczenie. Za późno to do mnie dotarło. – Westchnęła.

      Katarzyna pociągnęła nosem.

      – Obie zapętliłyśmy się w nieodpowiednich słowach. Obie dobierałyśmy je tak, żeby traciły na znaczeniu, jeszcze zanim je wypowiedziałyśmy. Dlaczego ludzie nie potrafią rozmawiać? Czasem Maurycy jest bardziej przekonujący ode mnie.

      – Bo mówienie o uczuciach, o tym, co nas boli albo daje nam szczęście, jest wstydliwe. Obnaża nasze słabości, zdejmuje pancerz twardziela.

      – Ale ty jesteś moją mamą. Po co nam pancerz? – zdumiała się Katarzyna.

      Marianna westchnęła.

      – Bo rodzice powinni być silni? Silniejsi od dzieci?

      Zamilkły obie i popatrzyły na siebie. Matka i córka. Dwie najbliższe sobie osoby, którym wydawało się, że dzieli je wszystko.

      – Mamo, nie wyobrażam sobie jutrzejszej Wigilii bez ciebie – wyszeptała Katarzyna. – Poza tym nic nie przygotowałam. Przyjdzie ojciec, a ja nawet nie mam sernika. Robert przyniósł od swojej matki trochę makowca i chyba pierogi, ja nie zrobiłam nic.

      – Nie musisz.

      Katarzyna spojrzała na nią zdumiona.

      – I ty mi to mówisz? – Zaśmiała się cicho.

      Marianna wzruszyła ramionami.

      – Przymus świętowania. Teraz widzę, że więcej w tym było bombek na choince i wypolerowanych sztućców niż świąt samych w sobie. Ale mam dobry przepis na sernik bez pieczenia. – Puściła do niej oko. – Zdążysz go zrobić nawet jutro rano. Albo na roladę truskawkową. Idzie w biodra, ale również prosto w serce. Czyste szczęście w kolorze różowym.

      – Zrobię dyniowe ciasto. Może niezbyt tradycyjnie, ale dla mnie to będzie miało symboliczne znaczenie.

Скачать книгу