.

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу - страница 13

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
 -

Скачать книгу

moment wsłuchiwała się w kakofonię dźwięków wielkiego miasta. Czekała.

      – Im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem przekonany, że to nie przypadek – zaczął na nowo Brudny. – Jeśli to prawda, że Kotelski został potraktowany w taki sposób, jak opisał to Romek, to mamy do czynienia z kolejnym psychopatą.

      – No…

      – Taki facet nie bawiłby się w półśrodki. Jeśli coś by sobie ubzdurał i rzeczywiście zależałoby mu, aby mnie w to wciągnąć, to pewnie wysłałby ucho albo palec. Ale nie… Sukinsyn wysłał mi ten cholerny krzyżyk. Tylko ktoś, kto doskonale zna jego symbolikę, mógłby wyciąć taki numer.

      Brudny wstał, zagarnąwszy ze stołu paczkę papierosów. Zapalił kolejnego i chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co robi, zaczął krążyć od ściany do ściany. W oczach Julki wyglądał jak dziki zwierz w klatce. Na jego twarzy malował się gniewny grymas, co rusz pocierał brodę, a pod nosem mamrotał przekleństwa. W pewnym momencie przystanął, a na jego skroniach nabrzmiały żyły.

      – Kurwa mać! – ryknął znienacka.

      Zawadzka przez moment myślała, że zaraz roztrzaska szklankę z whisky o ścianę, ale Brudny podszedł do fotela i usiadł. Wyglądał na kompletnie zagubionego i bezsilnego. Wychylił resztę trunku i sięgnął po butelkę, aby sobie dolać.

      – Może nie pij już więcej… Jak chcesz pogadać, to…

      – Przestań, Julka. Nie zadzwoniłem po ciebie, żebyś mi prawiła morały.

      – Ale też nie, żebym wysłuchiwała twojego bełkotu – żachnęła się.

      – Najpierw, kurwa, Beryl, potem ten list, a teraz jeszcze ty?

      – Mogę wyjść.

      – I jeszcze emocjonalny szantaż.

      Zawadzka nie wytrzymała.

      – Jaki, kurwa, szantaż? – warknęła. – Tobie się chyba coś popierdoliło, Igor. Odstaw tę szklankę i się ogarnij, człowieku!

      – Przesadzasz… – Zawadzka dostrzegła, że przyjaciel ma już mętny wzrok.

      – Przesadzam? Zachowujesz się jak opętany. Ty, Igor Brudny? Człowiek o stalowych nerwach? – Zawadzka prychnęła i odwróciła się. Podeszła z powrotem do okna, próbując się opanować.

      Nie widziała, jak Brudny schował twarz w dłoniach. Wziął kilka głębokich wdechów i zgasił niedopalonego papierosa w popielniczce.

      – Muszę tam pojechać – rzekł po dłuższej chwili milczenia. – Nie mam wyjścia, Julka. Chyba oboje nie mamy wątpliwości, że ten list został wysłany przez mordercę. A skoro Zimny już wie, że łańcuszek pochodzi z sierocińca, to tak czy siak zostanę w to wszystko wplątany. Wolę być na miejscu, aby trzymać rękę na pulsie.

      Zawadzka milczała. Z zadowoleniem przyjęła fakt, że przyjaciel jednak zdołał powściągnąć nerwy i wrócił do względnej równowagi. Jego wcześniejszy wybuch był dla niej sporym zaskoczeniem, ale po chwili przypomniała sobie, że nie ma prawa go oceniać. Jej dzieciństwo, choć też nie było usłane różami, w najmniejszym stopniu nie mogło równać się temu, co Brudny przeżył w sierocińcu.

      – A Beryl? – zapytała i odwróciła się w jego kierunku.

      – Chuj z nim.

      – Nie pozwoli ci wyjechać, ot tak.

      – Beryl to skorumpowany gnojek.

      – Nie masz na to dowodów.

      – Nie mam, że bierze w łapę. Może nawet nie bierze. Nie wiem. Ale dziś pokrętnie dał mi do zrozumienia, że mam trzymać się z dala od tego smarkacza. Jestem prawie pewny, że wczoraj nachlał się z Czabańskim.

      – Prawie robi dużą różnicę.

      – Nie widziałaś, jak się zachowywał. Gdy tylko to zasugerowałem, spierdalał z biura, aż się kurzyło.

      – Nawet jeśli, to jakie to ma znaczenie? Beryl to wciąż twój szef.

      Brudny stęknął i odchylił głowę. Miał dość. Beryla, Warszawy, wszystkich tych powiązań, koneksji, układów i układzików. Został policjantem, aby łapać bandytów i wsadzać ich za kratki, a nie pozwalać im unikać odpowiedzialności, bo są bogaci, mają znajomości albo tatusiów zasiadających na ministerialnych stołkach. Nie mógł twierdzić ze stuprocentową pewnością, że Jarosław Czabański jest winny zgwałcenia i zamordowania tej nastolatki, ale w toku prowadzonego śledztwa zebrał wystarczającą liczbę dowodów, aby mieć podstawy do wydania sądowego postanowienia o pobraniu materiału biologicznego. Porównanie DNA próbek zebranych z ciała ofiary i miejsca zbrodni z tymi od młodego Czabańskiego wyjaśniłoby sprawę, ale wobec obstrukcji ze strony szefa był kompletnie bezradny.

      Do tego morderstwo w zasadzie zupełnie mu nieznanego prokuratora z Zielonej Góry i list od mordercy z krzyżykiem z sierocińca, w którym się wychował. Też kiedyś dostał podobny, ale wyrzucił go do pierwszej napotkanej studzienki po opuszczeniu placówki. Nie chciał mieć z tym miejscem nic wspólnego, a od października ponura przeszłość złośliwie przypominała mu o sobie na każdym kroku. Pomyślał, że chciałby wyjechać gdzieś na koniec świata. Oderwać się od wszystkiego i pobyć sam.

      Z zamyślenia wyrwał go zgrzyt zamka. Po chwili w salonie pojawiła się szczupła blondynka o pięknych niebieskich oczach. W jednej dłoni trzymała gustowną torebkę, a w drugiej jakiś magazyn.

      – Cześć, kochanie – przywitała się pogodnie, ale dostrzegłszy opartą o parapet Zawadzką, spochmurniała.

      – Cześć – mruknął Brudny.

      – Hej, Oka – przywitała się Julka, siląc się na nieszczery uśmiech. – Skoro już przyszłaś, to ogarnij trochę tego swojego chłopa. Miał dziś kiepski dzień.

      Relacje obu kobiet w ostatnim czasie nieco się pogorszyły. Nie była to otwarta wojna, ale dziewczyny wyraźnie za sobą nie przepadały. Brudny wiedział, że jest kwestią czasu, aż któraś w końcu nie wytrzyma. Obie go kochały, a on – choć jeszcze do niedawna był pewny, że Oksana jest dla niego najważniejsza – chyba nie kochał żadnej z nich. A może kochał obie, ale nie potrafił się do tego przyznać? Zawsze był wycofany, żeby nie powiedzieć: całkiem zamknięty na otaczający go świat. Ostatnio to się trochę zmieniło, ale nie mógł albo po prostu nie chciał zwalczyć swojej natury. Unikał emocji jak ognia, a dziewczyny od pewnego czasu dostarczały mu ich aż nadto. Jedna idealnie spełniała się w roli kochanki, druga jako wymarzona przyjaciółka, na którą zawsze mógł liczyć i która dwukrotnie uratowała mu życie. Gdy myślał, że on zrobił to samo dla Oksany, w emocjonalnym tyglu mieszało się jeszcze bardziej. Nie umiał się zdecydować, przez co obie cierpiały, a on odnosił wrażenie, że znajduje się między młotem a kowadłem. Z każdym dniem nieuchronnie parł w stronę nadciągającego huraganu, który wkrótce zapewne zdmuchnie go w przepaść.

      Gdy drzwi za Zawadzką się zamknęły, Oksana podeszła do niego i usiadła mu okrakiem na kolanach. Dostrzegła, że Igor

Скачать книгу