Nielegalni. Vincent V. Severski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nielegalni - Vincent V. Severski страница 10

Nielegalni - Vincent V. Severski Czarna Seria

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Beria siedział za długim stołem, nakrytym zielonym suknem, pośrodku trzyosobowej komisji kierownictwa NKWD. Patrzył Zarubinowi prosto w oczy i obracał w palcach ostro zatemperowany ołówek.

      W sali wisiała chmura papierosowego dymu i chociaż nie było to małe pomieszczenie, Zarubin, kiedy tylko wszedł, zdał sobie sprawę, że pierwsze trzy mózgi NKWD musiały tutaj spędzić już dłuższy czas.

      Sądzą, że wiedzą, co trzeba robić! – pomyślał pewny siebie. Zobaczymy, jak poznają szczegóły. Przecież ani Beria, ani kierownictwo INO4 nie mieli nawet czasu zapoznać się szczegółowo z tematem. I to jeszcze potrwa. Zajęcie zachodniej Ukrainy i Białorusi planowane było przecież od dawna. Plan awaryjny, nad którym tak się napracowałem, po odejściu Jeżowa i jego ludzi zaginął. Stało się zatem bardzo… bardzo… dobrze, nie ma dokumentów! – rozważał z poczuciem satysfakcji. Jeżow jeszcze żyje, ale to już pewnie tylko kwestia dni. Czyli… towarzysze… teraz ja będę pociągał za sznurki, a to w tych czasach i przy tym szefie przepustka do przetrwania. Obudzili się nagle! I to osobiście towarzysz Stalin! A więc? Doskonale! – skonstatował ze szczerym szacunkiem dla siebie major bezpieczeństwa państwowego Wasilij Michajłowicz Zarubin, czekista z dziewiętnastoletnim stażem i ręką wręcz stworzoną do nagana.

      Siedział teraz na krześle wyprostowany, tak by pokazać wzorowo skrojony i dopasowany mundur. Dbał o wygląd i wymagał tego samego od podwładnych.

      Ostre jesienne słońce wpadało przez duże brudne okno i świeciło Zarubinowi prosto w oczy. Z trudem powstrzymywał grymas i nie mógł dostrzec twarzy członków komisji, siedzących szeregiem, plecami do okna – trzech postaci, które sprawiały wrażenie ponurego sądu granitowych, bezdusznych cieni.

      Jak sąd trójkowy – pomyślał Zarubin i zastanowił się, czy to może być śmieszne. Nie wątpił, że jest obserwowany, ale nie widział tego. Widział natomiast Berię, a przede wszystkim jego pince-nez, jakby pokryte mgłą, poruszające się niezauważalnie w takt oddechu, i krążący w palcach ołówek.

      Czuł się jak aktor na scenie i ta rola bardzo mu odpowiadała. Jako oficer wywiadu miał to we krwi. Umiejętność odgrywania spontanicznych i zaplanowanych maestrii, jak to określał, była jego mocną stroną i słynął z tego wśród oficerów i przełożonych. Z powodzeniem wykorzystywał tę swoją tajną broń, realizując zadania dla dobra Kraju Rad, ale również na własne potrzeby. Trudno nawet powiedzieć, co było ważniejsze, bo w obu przypadkach stawką było przetrwanie.

      Wstęp Berii Zarubin przyjął z satysfakcją i potraktował jako dobry znak. Sam jednak nigdy się nie zastanawiał, czy jest inteligentny. To sztuka manipulacji i inspiracji były jego najmocniejszymi atutami. Sprawdziły się szczególnie w 1937 roku. Najinteligentniejsi jako pierwsi dostali kulę w łeb. Jemu się udało, lecz od tego czasu musiał się mieć na baczności, choć nieokreślony, wiszący w powietrzu zapach nadchodzącej wojny odsuwał to ryzyko coraz bardziej. Tacy jak on są teraz na wagę złota, a niewielu ich zostało!

      Jako Wielki Manipulator zawsze potrafię znaleźć właściwą drogę i wyjść z kłopotów – powtarzał w głębi duszy Zarubin i miał podstawy, by tak o sobie myśleć.

      Po chwili milczenia, jak aktor przed deklamacją, otworzył leżącą przed nim czerwoną teczkę i wyjął z niej plik zapisanych odręcznie kartek.

      – Towarzyszu przewodniczący, towarzysze – rozpoczął spokojnym, wyraźnym, dobrze akcentowanym głosem, siedząc sztywno w pozycji służbowej. – Sytuacja operacyjna na kierunku polskim po pierwszym września jest trudna, jak to można określić, albo inaczej, trudna do określenia… Wymaga szczegółowych objaśnień i, jak sądzę, najlepiej będzie… towarzyszu przewodniczący… jeśli zacznę referować sprawę od powstania Wydziału Polskiego Departamentu S i przedstawię proces budowania jego modus operandi aż do chwili obecnej. Pozwoli to na lepsze zrozumienie, z jakimi problemami i wyzwaniami, nie pomijając naturalnie niewątpliwych sukcesów, spotkał się radziecki wywiad nielegalny w byłej białej Polsce. Poruszać będę, z oczywistych powodów, przede wszystkim te aspekty naszej aktywności, które dotyczą terenów zajętych obecnie przez Rzeszę Niemiecką.

      Zaczerpnął powietrza.

      – Wkroczenie Armii Czerwonej na zachodnią Ukrainę i Białoruś praktycznie zakończyło działalność wywiadowczą na tym terytorium, i to, muszę wyraźnie podkreślić, z powodzeniem. W związku z wzięciem do niewoli masy polskich oficerów, urzędników, inteligentów i opanowaniem ważnych ośrodków administracyjnych otwierają się przed nami ogromne, choć trudne jeszcze do jednoznacznej oceny, możliwości na przyszłość – kontynuował Zarubin trochę sztywnym i urzędowym językiem. – Powrócę do tej kwestii w dalszej części swojego referatu.

      Nie posługiwał się notatkami, mówił płynnie z pamięci.

      – Na posiedzeniu Politbiura trzydziestego stycznia tysiąc dziewięćset trzydziestego roku przedstawiony został znany towarzyszom raport kierownictwa INO, relacjonujący i jednocześnie oceniający stan prowadzonych wówczas działań wywiadowczo-operacyjnych. Wyraźne wytyczne Politbiura i osobiście towarzysza Stalina zobowiązywały nas, ówczesne OGPU5, do zdecydowanego zintensyfikowania pracy wywiadowczej. Dotyczyły między innymi państw sąsiadujących, w tym oczywiście białej Polski. Byłem wówczas młodym oficerem i przebywałem we Francji, gdzie organizowałem naszą nielegalną rezydenturę, ale dzięki zaufaniu partii i kierownictwa od początku uczestniczyłem w opracowaniu programu pionu S, mającego realizować dyrektywę – powiedział Zarubin bez cienia skromności. – Kierownictwo INO podjęło decyzję, by w celu maksymalnie efektywnej realizacji wytycznych towarzysza Stalina zdecydowanie rozbudować pracę z pozycji rezydentur nielegalnych, o czym towarzysze wiedzą.

      Zarubin próbował skracać dystans, jaki dzielił go od komisji, a szczególnie od Berii.

      – Dotychczasowe wyniki pracy wywiadowczej, prowadzonej z pozycji naszych przedstawicielstw czy bezpośrednio z pozycji ZSRR, poddane zostały przez towarzysza Stalina uzasadnionej krytyce. Zatem ciężar odpowiedzialności spadł na nas, czyli pion S, który pokazał już wcześniej, że ta nowa metoda pracy wywiadowczej ma przyszłość. Daje nadzwyczaj dobre rezultaty, ale wymaga stosunkowo dużej pracy, którą trzeba włożyć w przygotowanie nielegała… Co najważniejsze, burżuazyjne służby specjalne, w szczególności kontrwywiad, wciąż pracują na poziomie z okresu Wielkiej Wojny… może z wyjątkiem Niemiec i w jakimś sensie byłej Polski. Brak im elastyczności i otwartości na nowe idee, dlatego tę walkę wygrywamy – ciągnął Zarubin.

      – Towarzyszu majorze, do rzeczy! – odezwał się zdecydowanie szef INO NKWD Paweł Michajłowicz Fitin, ale Zarubin się tym nie przejął, bo wiedział, że Beria lubi polityczne wstępy.

      – Idea światowej rewolucji, uznanie świata pracy i postępu dla Kraju Rad – kontynuował – spowodowały masowy napływ rewolucjonistów gotowych oddać życie w walce z burżujami i kapitalizmem. Tajne oddziały w partiach komunistycznych, kierowane przez znaną nam jednostkę w Kominternie, sprawdziły się doskonale, dostarczając kandydatów na nielegałów. Spośród nich wybraliśmy brylanty, które, jak to się mówi, podlegały dalszej obróbce. Z dziesięciu kandydatów warunki spełniał jeden, a wymagania wciąż podnosiliśmy. Wyniki pracy Departamentu S od tysiąc dziewięćset trzydziestego roku do dzisiaj są więcej niż zachęcające. Dotyczy to plasowania oficerów tego pionu i rozbudowy rezydentur na terenie Anglii, Francji, Niemiec, Włoch i wielu innych krajów. Nasze działania w tym zakresie referowałem szczegółowo poprzednio, ale w wielu wątkach, których wówczas nie poruszyłem, wiążą się one ze sprawą polską.

      Zarubin

Скачать книгу