Ekspozycja. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ekspozycja - Remigiusz Mróz страница 3

Ekspozycja - Remigiusz Mróz Komisarz Forst

Скачать книгу

voilà, mamy nieboszczyka niemal natychmiast.

      – Ten tak nie zginął?

      – Nie. Lina dynamiczna zamortyzowała przeciążenie. Nastąpiło dociśnięcie nasady języka do tylnej ściany gardła. Ten człowiek udusił się w męczarniach. Trudno podejrzewać, by ktokolwiek sam się na to pisał.

      Edmund zbliżył się do krzyża i mimowolnie spojrzał na leżące pod nim wydaliny.

      – Gdzie są jego ciuchy? – zapytał.

      – TOPR jeszcze szuka na zboczach, ale kiedy z nimi rozmawiałem, twierdzili, że dawno by je znaleźli, gdyby gdzieś tu były.

      – Więc morderca je zabrał.

      Komisarz skinął głową z uznaniem.

      – Chylę czoła, panie inspektorze.

      – Nie drwij, Forst, bo już raz przyblokowałem twój awans.

      – Jestem tego świadom, panie inspektorze.

      – To bądź świadom także tego, że mogę zrównać cię z ziemią.

      – Tak jest.

      Złość w oczach dowódcy była dla Wiktora niczym balsam dla duszy. Stary policyjny wyga rzadko potrafił utrzymać nerwy na wodzy i tylko cudem zaszedł tak daleko w hierarchii służbowej. Ukształtowała go jeszcze milicja i jeśli nadawał się do jakichkolwiek realiów, to jedynie do tych słusznie minionych. Forst nie mógł tego samego powiedzieć o jego córce – ona bardzo ceniła sobie nowoczesność.

      – Odciski pobrane? – zapytał podinspektor.

      Forst przytaknął i wsadził ręce do kieszeni.

      – Ze wszystkiego, co tu jest – powiedział. – Niestety, na krzyżu nazbierało się ich tyle, że technicy nie są dobrej myśli.

      – A lina?

      – Na pierwszy rzut oka czysta jak łza.

      – Ciało?

      – Też – odparł Wiktor i znów otaksował wisielca. – Więcej będziemy wiedzieć po sekcji.

      – W takim razie ściągajcie tego biedaka, bo NSI już zapewne przytargało kamery.

      Wiktor zwołał kilku niższych rangą funkcjonariuszy, w tym młodego sierżanta, który wcześniej suszył mu głowę. Poprawili rękawiczki, a potem zaczęli ściągać nieszczęśnika z krzyża. Położyli go na czarnym worku, po czym wyprostowali się i spojrzeli na niego z góry.

      Sześćdziesięciolatek, ocenił Forst. Przysadzisty, rysy twarzy inteligentne, na nosie niewyraźny ślad po okularach. Bruzda wisielcza na szyi była dobrze widoczna. Najciemniejsze otarcie znajdowało się przy jabłku Adama i świadczyło, że ostatecznie doszło do złamania kości gnykowej. Plamy opadowe pojawiły się na rękach i nogach.

      Wszystko w normie. Z jednym wyjątkiem.

      Twarz tego faceta powinna wyglądać zupełnie inaczej.

      – Sukinsyn… – odezwał się Forst.

      – Co takiego? – zapytał podinspektor.

      – Nie do pana.

      – Wiem, do cholery, że nie do mnie. Co zauważyłeś?

      Wiktor wskazał siniaki i wybroczyny na spuchniętej twarzy denata.

      – Przy typowym powieszeniu krew powinna spłynąć na dół – powiedział. – A tutaj, jak pan widzi, nie doszło do zamknięcia dopływu krwi tętniczej do mózgu.

      – Słucham?

      – Ktoś zablokował odpływ krwi żylnej.

      – Nic mi te słowa nie mówią, a ty pleciesz, jakbyś był medykiem sądowym.

      – Niech pan spojrzy – odparł Forst, ledwo rejestrując jego słowa. Pochylił się nad trupem. – Twarz ma całą siną. Widać wybroczyny pod spojówkami i trochę zaschniętej krwi w okolicach uszu. To świadczy o tym, że na moment przed śmiercią krew dopływała do mózgu, ale z niego nie odpływała.

      – Co ty pieprzysz, Forst?

      – Nie nastąpiło zamknięcie naczyń krwionośnych – wyjaśnił komisarz. – Ten biedak nie stracił przytomności, panie inspektorze. Ktokolwiek go wieszał, przerywał, by przedłużyć jego męki.

      – Co?

      – Stąd lina dynamiczna – powiedział Wiktor bardziej do siebie niż do rozmówcy. – Nie chciał uszkodzić rdzenia kręgowego. Nie chciał go zbyt szybko zabić.

      – Torturował go?

      – W pewnym momencie ściągnął go, położył na ziemi i uniósł mu nogi, by krew napłynęła do mózgu – perorował dalej Forst. – A może zrobił to kilka razy? Mógł urządzać sobie tu makabryczną zabawę przez dobrych kilka godzin.

      Edmund zamilkł, niechętnie przypatrując się ofierze. W końcu skinął na techników, a ci szybko zamknęli worek.

      Naraz jednak Wiktor pochylił się nad nim i ponownie go rozsunął.

      – Możesz mi wytłumaczyć, co robisz?

      Forst przykucnął przy zsiniałym obliczu i przez moment wbijał spojrzenie w otwarte oczy. Nikt nie pomyślał o tym, by choćby tknąć powieki. Niektóre żółtodzioby oglądające CSI małpowały nieświadomie odruchy aktorów, ale dziś nikogo takiego tutaj nie było. Zmarły był nietknięty.

      Przynajmniej do momentu, gdy Wiktor wepchnął mu rękę do ust.

      – Forst!

      – Spokojnie, panie inspektorze.

      – Co spokojnie! – uniósł się Osica. – Wyciągaj łapę z gęby umarlaka!

      Komisarz wykonał polecenie, choć zabrał trofeum. Podniósł je i obrócił w dłoni, po czym wytarł krew i flegmę o swoją koszulę.

      – Co… – zaczął dowódca. – Co to jest?

      – Krzyk, panie inspektorze.

      3

      Forst obejrzał monetę, którą znalazł w gardle ofiary, a potem podał ją dowódcy.

      – Co ty wyczyniasz?

      – Niech pan bierze.

      – Zatrzemy…

      – Ma pan przecież rękawice. Proszę to potrzymać.

      Gdy zdezorientowany Osica spełnił prośbę, Wiktor wyjął smartfona i zrobił po jednym zdjęciu z każdej strony. Wiedział, że przedmiot

Скачать книгу