Oskarżenie. Joanna Chyłka. Tom 6. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Oskarżenie. Joanna Chyłka. Tom 6 - Remigiusz Mróz страница 25

Oskarżenie. Joanna Chyłka. Tom 6 - Remigiusz Mróz Joanna Chyłka

Скачать книгу

powiedziałem, że ją wziąłem.

      – Nie, nie powiedziałeś.

      – Gdyby tak się jednak stało, zrobiłbym to z tego samego powodu, dla którego biorę wszystkie inne.

      – To znaczy?

      – Chcę sprawiedliwości.

      W ustach innego prawnika zabrzmiałoby to po pierwsze sztucznie, a po drugie zabawnie. Kiedy jednak takie deklaracje składał Paderborn, efekt był taki, jak nadawca zamierzył. Olgierd uścisnął Chyłce dłoń, a potem bez słowa się oddalił. Nie miała zamiaru go zatrzymywać.

      Więcej z niego nie wyciągnie. Zresztą tyle wystarczyło, by zrozumiała, że mają z Zordonem niemały problem.

      Szybkim krokiem opuściła budynek prokuratury, a potem znów wezwała Ubera. Jadąc w kierunku Skylight, poinformowała Kormaka, żeby czekał na nią w Jaskini. Z gotowymi odpowiedziami.

      – Niewiele mogę pomóc – zastrzegł chudzielec.

      – Wiesz, który raz to dziś słyszę?

      – Tyle że ja naprawdę nic nie wiem.

      – Więc dowiedz się.

      – Czego?

      – Choćby tego, co oznacza ten ciąg cyfr.

      – Ten znaleziony przy Lewickim? – spytał niepewnie Kormak. – A co on ma do rzeczy?

      – Właśnie to muszę ustalić w pierwszej kolejności.

      11

      Zakład karny, Białołęka

      Tadeusz Tesarewicz nie spodziewał się, że mężczyzna wróci tak szybko. Nie był nawet pewien, czy formalnie istniała możliwość, by tak się stało. Najwyraźniej jednak znał odpowiednich ludzi lub miał odpowiednio gruby portfel. A może jedno i drugie.

      Usiadł naprzeciwko byłego opozycjonisty i uśmiechnął się lekko. Nie był to wyraz sympatii, raczej pewna wyniosłość.

      – Sprawy posuwają się naprzód – oznajmił.

      – Jest pan pewien?

      – Trzymam rękę na pulsie. Zapewniam.

      – A mimo to straciłem jednego obrońcę.

      – Kordiana Oryńskiego? Proszę się tym nie przejmować.

      Tesarewicz czuł jednak niepokój i żadne słowa gościa nie mogły tego zmienić. Nie żeby pokładał przesadną wiarę w umiejętności i kompetencje młodego prawnika. Niepokoiło go to, że zatrzymanie z pewnością w jakiś sposób wiązało się z jego sprawą.

      – Wszystko jest pod kontrolą – zapewnił mężczyzna.

      – Nie wygląda to tak.

      – Musi mi pan zaufać.

      – Przeciwnie – odparł Tesarewicz. – Nic nie muszę.

      Mężczyzna uniósł lekko brwi, jakby chciał pokazać, że jest zaskoczony reakcją, ale nie na tyle, by zbiło go to z tropu. Delikatny uśmiech wciąż nie schodził mu z ust.

      – Więc proszę uwierzyć chociaż w to, że wszystko, co robię, będzie skutkowało korzyściami dla pana.

      Tadeusz przysunął się do stołu. Od razu przykuł uwagę jednego z klawiszy, więc odczekał moment, zanim znów się odezwał.

      – Temu prawnikowi postawiono zarzuty – odezwał się. – To nie przelewki. Komuś zależy na tym, żeby wysłać nam jasny sygnał.

      – Proszę się tym nie przejmować.

      – Niech pan przestanie mówić mi…

      – Od początku działam na pana korzyść – uciął rozmówca. – To ja znalazłem dowody pańskiej niewinności, kiedy wszyscy inni dawno spisali pana na straty. To ja dostarczyłem je Łucji i…

      – I zaraz potem zginęła.

      Na moment zamilkli. Mężczyzna opuścił głowę, jakby nie mógł znieść świadomości tego, co spotkało żonę Tesarewicza. Nie wyglądało to zbyt wiarygodnie, ale Tadeusz szybko odsunął tę myśl. Owszem, z jednej strony nie miał powodu, by ufać temu człowiekowi – z drugiej jednak nie istniały przesłanki, by mu nie wierzyć.

      – A teraz zginie ten chłopak – dodał Tesarewicz.

      – Zapewniam, że Maciek jest bezpieczny.

      – Miałem na myśli prawnika.

      – Jemu też nic nie grozi.

      – Tak jak mojej żonie?

      – Nie – odparł przybysz, podnosząc wzrok. – W przypadku pańskiej żony doszło do nieszczęśliwego wypadku.

      – Wypadku?

      – Nie doceniłem tego, jak to wszystko wpłynie na jej serce. Czuję się odpowiedzialny.

      Mówił, jakby rzeczywiście tak było.

      – Jest pan pewien, że…

      – Że nikt nie maczał w tym palców? Cóż, absolutnej pewności oczywiście nie mam. Ostatecznie potrafię sobie wyobrazić, że odpowiedzialni mogliby być ci sami ludzie, którzy spreparowali dowody przeciwko panu.

      Tadeusz się zamyślił. Uznał, że na tym etapie nie powinni niczego wykluczać.

      – Skąd więc pewność, że tym razem…

      – Stąd, że z przypadkiem Oryńskiego ci ludzie nie mają nic wspólnego.

      – Oskarżenie jest więc zasadne?

      – Tak – odparł z niejaką satysfakcją rozmówca. – A oprócz tego to ja rzuciłem na niego cień podejrzeń.

      Tesarewicz wyprostował się i rozejrzał niepewnie. Klawisz tym razem nie zauważył ruchu.

      – Pan? Na Boga, dlaczego miałby…

      – Dowie się pan wszystkiego w swoim czasie.

      Tesarewicz miał wrażenie, że to tylko puste deklaracje. Dowie się części prawdy, ale rozmówca nigdy nie ujawni mu wszystkiego.

      Mimo to musiał stać z nim ramię w ramię. Wyglądało na to, że jemu jedynemu rzeczywiście zależało na tym, by wyszedł z więzienia.

      – Co się stanie z tym chłopakiem?

      – Wbrew temu, co pan mówi, nie postawiono mu jeszcze zarzutów. Ale faktycznie niebawem tak się stanie.

      – Co potem?

      – Przypuszczam,

Скачать книгу