Szpieg z Bejrutu. Joakim Zander

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szpieg z Bejrutu - Joakim Zander страница 15

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Szpieg z Bejrutu - Joakim Zander

Скачать книгу

tak – mówi chłopak. – Pociągnij mnie za włosy! Zmuś mnie!

      Kiedy jest już po wszystkim, Jacob wraca do samochodu. Na pytania kierowcy odpowiada półgębkiem, bo nie jest w stanie uporządkować myśli. Uliczne światła i samochody na drodze wydają mu się zamazane.

      – Niech mnie pan odwiezie do domu – mówi. Otwiera lodówkę, nalewa sobie wina i unosi kieliszek do ust.

      Przez cały czas myśli o tym, co zdarzyło się w łaźni. Co to było? Kim się tam stał?

      Kręci głową i zamyka oczy. Wszystko, co zrobił na prośbę tamtego chłopaka, było podniecające, ale teraz odczuwa tylko strach. Nie przed chłopakiem, bo przecież sam tego chciał, a potem krótko i przyjaźnie ze sobą rozmawiali. Na myśl o tym, jaką rolę tam odegrał, czuje obrzydzenie. Na krótko stał się dominującym brutalem. Czy nie lepiej było odegrać przeciwną rolę? Teraz wie, że tak. Wolałby sam klęczeć, ale przed Yassimem.

      Myślał, że chwile spędzone w łaźni wystarczą, żeby zapomnieć o spotkaniu w ogrodzie i żyć dalej. Ale teraz, gdy siedzi w samochodzie i jedzie przez wschodni Bejrut do domu, zaczyna rozumieć, że tak się nie da. Yassim zasiał w nim coś, czego nie może się pozbyć.

      Wypija kolejny łyk wina i w tej samej chwili słyszy w torbie wibrowanie telefonu. Bardzo mu zależy, żeby jak najszybciej zapoznać się z treścią wiadomości, więc sięga po aparat, ale robi to tak gwałtownie, że wylewa na podłogę trochę alkoholu. Wiadomość zawiera tylko cztery słowa i wysłano ją z nieznanego numeru, jakby przybyła z cyberprzestrzeni. Jest jednak na tyle długa i radosna, żeby świat znowu zawirował mu w głowie i odzyskał swoje dawne, ostre kontury, a przy okazji pobudził jego mózg do życia.

      „Najbliższa sobota. Zadzwonię. Yassim”.

      21 listopada – Sankt Anna

      Klara wstrzymuje oddech. Warkot silnika staje się coraz wyraźniejszy. Czyżby to Gertrud wracała? Może czegoś zapomniała?

      Spogląda na drogę. Mrok rozjaśniają dwa reflektory, samochód podskakuje na nierównościach, ale widać, że kieruje się do pensjonatu. Nagle światła gasną, ale wciąż słychać szum silnika, jakby kierowca chciał, żeby nikt go nie zobaczył.

      O co tu chodzi? Jeszcze zanim Klara zdąży o tym pomyśleć, silnik gaśnie.

      Klara stoi przy oknie, zmysły ma napięte do ostatnich granic, ale słyszy tylko wiatr i widzi płatki śniegu topniejące na szybie.

      Powoli odsuwa się od okna i rusza przed siebie wąskim korytarzem. Jest tak zimno, że dostała gęsiej skórki, chociaż założyła gruby, kłujący sweter. Babcia zabrała go z Aspöja.

      Pokój Gabrielli znajduje się naprzeciwko jej pokoju. Klara zastanawia się, czy nie zapukać, żeby z nią porozmawiać. A może jest przewrażliwiona? Może błędnie sobie wszystko tłumaczy?

      Ponieważ jednak Gabi jest jej przyjaciółką, nie zastanawia się dłużej, tylko podnosi rękę, żeby zapukać do drzwi. Nagle słyszy dobiegający z pokoju przytłumiony głos Gabrielli.

      – Uważam, że to nie jest rozmowa na telefon. Odłóżmy to na wtorek, gdy się spotkamy. Już mówiłam, że wcześniej się nie wyrobię. Przykro mi, ale…

      Rozmowa cichnie, jakby ktoś jej przerwał.

      – Tym bardziej, jeśli jest tak, jak pan twierdzi. Nie możemy ryzykować, że ktoś nas podsłucha.

      W pokoju znowu zapada cisza.

      – Muszę kończyć – stwierdza z naciskiem Gabriella. – Spotkamy się w Brukseli, tak jak uzgodniliśmy. Jeśli coś panu wypadnie, proszę do mnie zadzwonić i mnie uprzedzić. Sprawa jest naprawdę poważna.

      Rozmowa dobiega końca. Klara zastanawia się, czy to właśnie z tego powodu Gabriella przez cały dzień utrzymywała wobec niej taki dystans. Może ma trudnego klienta?

      Puka do drzwi. Gabriella już po sekundzie staje w progu.

      – To ty? – pyta. – Myślałam, że śpisz.

      Klara kręci głową i wzrusza ramionami. W głosie Gabrielli wyczuwa lekkie poirytowanie.

      – Wydawało mi się, że coś słyszę. Przeszkodziłam ci?

      – Podsłuchujesz mnie?

      Klara kręci głową, ale czuje, że ją też ogarnia irytacja. O co jej chodzi?

      – Nie, nie stałam pod drzwiami i nie podsłuchiwałam twojej pieprzonej rozmowy – odpowiada, obrzucając Gabriellę chłodnym spojrzeniem. – Możesz mi wierzyć albo nie, ale dzisiaj mam inne sprawy na głowie.

      Przez moment stoją i obserwują się w milczeniu. Żadna z nich nie wie, jak wybrnąć z tak niezręcznej sytuacji. W końcu Gabriella robi krok w stronę Klary i ją obejmuje.

      – Cholera… przepraszam… nie chciałam.

      Klara tuli ją do siebie niezgrabnie.

      – Jestem taka zestresowana – kontynuuje Gabriella. – Mam wrażenie, że szykuje się coś złego. Nie mogę nikogo narażać, zwłaszcza ciebie.

      – Ale wiesz, że w każdej chwili możesz mi o wszystkim powiedzieć?

      – Nie teraz – wzdycha Gabriella, wysuwając się z objęć Klary. – Nie dzisiaj. Nawet nie wiem, czy jest coś, co… – Gabriella znowu milknie, jakby się zawahała. Po chwili kończy: – Ale jeśli w przyszłości coś pójdzie nie tak, pamiętaj, że mam…

      Klara czeka w napięciu, bo Gabriella stara się dobrać właściwe słowa.

      – …zresztą… fuck it. Zaczynam dramatyzować. Opowiem ci o wszystkim, jak będę pewna. Coś ode mnie chciałaś?

      Klara patrzy na przyjaciółkę. Chciałaby z nią porozmawiać, usłyszeć, co Gabriella ukrywa, ale wie, że to bezcelowe. Jeśli Gabi się uprze, nic nie zdoła zmusić jej do ujawnienia czegoś, co wolałaby zachować dla siebie, zwłaszcza jeśli jest to związane z jej pracą. Klara odczuwa jednak ulgę, że chodzi o sprawy zawodowe i że to nie ona ją tak zirytowała.

      – Wydawało mi się, że coś słyszałam.

      Mówiąc to, wskazuje przez ramię na swój pokój.

      – Samochód, który jechał w kierunku naszego pensjonatu z wyłączonymi światłami.

      Gabi mija ją bez słowa i wchodzi do jej pokoju. Światło jest zgaszone. Podchodzi do okna i spogląda w ciemność. Słyszy tylko szum kaloryferów i uderzenia wiatru o ściany budynku. Nie słychać silnika ani nie widać reflektorów.

      Gabi odwraca się do Klary i kładzie jej rękę na ramieniu.

      – To był długi dzień, dla nas obu. Najwyższy czas iść spać.

      – Ale coś

Скачать книгу