Szpieg z Bejrutu. Joakim Zander

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szpieg z Bejrutu - Joakim Zander страница 19

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Szpieg z Bejrutu - Joakim Zander

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Yassim kiwa głową.

      – Powinienem był tak zrobić, ale nie mogłem. Po tamtej nocy w ogrodzie nie mogłem przestać o tobie myśleć.

      Unosi się i opiera na łokciach.

      – Moje życie nie jest takie proste. Jeżdżę i znikam, a ty dowiadujesz się o tym w ostatniej chwili. To, czym się zajmuję…

      Yassim przerywa, jakby się zastanawiał nad sformułowaniem dalszej części zdania.

      – Nie wolno mi zwracać na siebie uwagi – kontynuuje. – To, co fotografuję… kontakty, jakie posiadam, żeby móc fotografować… Gdyby wiedzieli o mnie więcej, byłbym skończony. To nie Europa. Wszystko, co robimy, kiedyś kogoś obciąży. Rozumiesz? Ciągle ryzykuję, chociaż nie mogę sobie na to pozwolić.

      Jacob kiwa głową. Wie, jak wygląda życie w Bejrucie. Można się w nim obnosić ze swoją seksualnością w sposób otwarty, bo istnieje tu miasto w mieście, a tutejszy świat jest pełen gejowskich barów, łaźni i kin. Takie życie jest tu możliwe dopóty, dopóki ktoś ma pewne przywileje, ważne kontakty i pieniądze. Jeśli jednak sytuacja ulegnie nagłej zmianie, system może zwrócić się przeciwko człowiekowi i wszystkiego go pozbawić. Powszechnie znane są historie o tajnych akcjach policji w łaźniach w Burdż Hammud, o lekarzu, który zagląda w odbytnicę, o prześladowaniach i o poniżeniu ludzi. Mimo to dla takich jak on i Yassim Bejrut jest najbardziej otwartym miastem na całym Bliskim Wschodzie. Aż trudno sobie wyobrazić, jak sytuacja wygląda w Syrii albo w strefach, w których toczy się wojna. Jacob dochodzi do wniosku, że był do tej pory niezwykle samolubny. Dlaczego myślał tylko o sobie?

      – Rozumiem. Naprawdę.

      Yassim kiwa głową.

      – Chciałbym się z tobą znowu spotkać, ale jutro wyjeżdżam na dwa dni do Aleppo. Wrócę w środku tygodnia. I tak to właśnie wygląda. Mówię ci o tym, żebyś wiedział i rozumiał. Nikomu nie wolno ci tego powtarzać. Nie mogę być twoim chłopakiem. Muszę się zachowywać jak duch.

      Yassim się uśmiecha. Jacob podchodzi do łóżka, bierze w dłonie jego twarz i delikatnie go całuje.

      – Rozumiem. W takim razie będziesz moim duchem.

      Jacob siedzi na brzegu łóżka i wsłuchuje się w ciężki, rytmiczny oddech Yassima. W pewnej chwili Yassim przewraca się na bok i leży skulony jak dziecko. Przez cały czas trzymał w swojej dłoni jego dłoń.

      Jacob ostrożnie się od niej uwalnia i wstaje z łóżka. W pokoju panuje zupełna cisza, słychać tylko słaby szum klimatyzacji.

      Przedpokój i salon są tak samo puste jak przed dwiema godzinami. Przez wielkie okna wpada do środka światło miasta. Jacob szuka po omacku drzwi, bo na chwilę stracił orientację. Tam jest aneks kuchenny… tam stół z komputerem… tam ściana, za którą są łazienka i sypialnia. Jego wzrok pada na ramę z obrazem, która nadal stoi oparta o ścianę.

      Dlaczego Yassim zabrał ją z sypialni? Dlaczego postawił w tym miejscu? Może chciał mu ją pokazać? A może zamierzał zrobić to później?

      Jacob podchodzi do zdjęcia, przez chwilę się waha i wsłuchuje w oddech Yassima. W końcu odwraca je przodem do siebie.

      Ma przed sobą powiększoną fotografię o szerokości jednego metra i wysokości pięćdziesięciu centymetrów. W pokoju jest tak ciemno, że opiera ramę o ścianę, wyjmuje telefon i zapala latarkę.

      Fotografię rozjaśnia ostry strumień światła. Jacob cofa się o krok, żeby popatrzeć na nią z szerszej perspektywy. Mimo to dopiero po dłuższej chwili dociera do niego to, co widzi.

      Zdjęcie zostało zrobione z góry. Jest zamazane i nieostre. Trudno zrozumieć, dlaczego oprawiono je w ramę. Na pierwszy rzut oka sam motyw też nie wydaje się interesujący. Dopiero gdy wzrok oswaja się z ciemnością, Jacob zaczyna rozróżniać poszczególne kadry.

      Fotografia przedstawia coś, co wygląda jak wewnętrzny dziedziniec dużego domu na wsi. Można się domyślić, że mieszkało w nim kilka pokoleń tej samej rodziny. Dziedziniec i zabudowania są zburzone, jakby w samym środku eksplodowała bomba. Jacob pochyla się, oświetla zdjęcie pod różnymi kątami i szybko stwierdza, że tak właśnie było. Na piasku i w lejach leżą martwe ciała, a raczej to, co z nich zostało.

      Jacob nabiera powietrza. Przygląda się dokładniej i widzi leżące na plecach dziecko, które jest ubrane w zabrudzone odświętne ubranie i jasne buciki. Jego martwe oczy są wpatrzone w niebo. Trochę dalej widać pozbawiony nóg tułów kobiety… Kobieta ma na sobie różową sukienkę i leży twarzą do ziemi… Widzi coś, co przypomina rękę. Wybuch oddzielił ją od tułowia i rzucił do wypełnionego krwią leju po bombie.

      – Teraz chyba rozumiesz, dlaczego nie chciałem, żeby to zdjęcie wisiało w sypialni akurat dzisiaj – słyszy za sobą głos Yassima.

      Jacob aż się wzdrygnął. Jest przestraszony, bo nie słyszał jego kroków. Bierze tablicę, odstawia ją na poprzednie miejsce i się prostuje. Pokój nadal rozświetla latarka w jego telefonie.

      – Przepraszam… powinienem wracać do domu… nie chciałem…

      – Nic się nie stało – uspokaja go Yassim. – To moje pierwsze zdjęcie. Przedstawia to, co zostało po ataku drona. Wesele. Zorganizowaliśmy je na początku ataków lotniczych przeciwko Państwu Islamskiemu.

      Yassim stoi na środku pokoju. Twarz oświetla mu słaba smuga ulicznego światła.

      – Powiesiłem je na ścianie, żebym nigdy nie zapomniał, czym powinienem się zajmować. Trudno to wyjaśnić.

      Yassim wzrusza ramionami i smutno się uśmiecha.

      – Ale nie chciałem, żeby wisiało nad nami dzisiaj.

      Jacob kiwa głową i podchodzi do niego.

      – Rozumiem. Nie pomyśl tylko, że zamierzałem tu węszyć. Szukałem drzwi i zobaczyłem to zdjęcie. Przepraszam.

      Jacob zaczyna gładzić po policzku Yassima, który wygląda na zmęczonego, ale Jacob dostrzega w jego oczach jakiś błysk. W końcu Yassim odsuwa zdecydowanym ruchem jego dłoń od swojej twarzy.

      – Swoich tajemnic potrafię strzec znacznie lepiej – rzuca.

      Jego oczy stają się nagle twarde i obojętne, jakby chciał go od siebie odrzucić. Obaj stoją tak przez chwilę, która dłuży się w nieskończoność.

      – Oczywiście pod warunkiem, że je mam – dodaje Yassim.

      I znowu się uśmiecha, a jego oczy stają się ciepłe, jak przed chwilą. Zmiana, jaka się w nim dokonuje, przebiega tak szybko, że Jacob jest lekko skonsternowany i nie wie, co powiedzieć.

      – Tak, powinieneś już wracać, przyjacielu – mówi Yassim. – Rano muszę wcześnie wstać.

      Bierze Jacoba za rękę, prowadzi go do drzwi i je otwiera. Jacob odwraca się do niego.

Скачать книгу