Dobra córka. Karin Slaughter

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dobra córka - Karin Slaughter страница 4

Dobra córka - Karin  Slaughter

Скачать книгу

problemu na inną osobę.

      – Tato, ja…

      Gamma wcisnęła palcem widełki.

      – Mamo, przecież rozmawialiśmy.

      Gamma nie odrywała palca od widełek. Zamiast wyjaśnić swoje postępowanie, powiedziała:

      – Zastanów się nad etymologią sformułowania „odłóż słuchawkę”. – Wyjęła słuchawkę z dłoni Samanthy i odwiesiła ją. – Wtedy „podnieś słuchawkę z widełek” zaczyna mieć sens. Oczywiście wiesz, że widełki to taka dźwigienka, która w pozycji dolnej otwiera obwód i sygnalizuje, że można odebrać rozmowę.

      – Szeryf wysyła samochód – oznajmiła Samantha. – To znaczy tata go o to poprosi.

      Gamma spojrzała na nią z powątpiewaniem. Szeryf nie przepadał za Quinnami.

      – Umyj ręce przed obiadem.

      Samantha wiedziała, że nie ma sensu ciągnąć tej rozmowy. Nie chciała, żeby mama śrubokrętem rozkręciła telefon i zaczęła objaśniać zasadę działania zespołu obwodów elektrycznych, jak to zdarzało się wielokrotnie w przypadku innych drobnych sprzętów domowych. Gamma była jedyną matką w sąsiedztwie, która sama wymieniała olej w aucie.

      Tyle że teraz zmienili sąsiedztwo.

      Samantha potknęła się o pudło na korytarzu. Chwyciła się za palce i ścisnęła je mocno, jakby liczyła, że wyciśnie z ciała ból. Kulejąc, poszła do łazienki. Po drodze minęła siostrę. Charlotte uszczypnęła ją w ramię. Cała Charlotte.

      Smarkata zamknęła drzwi, więc Sam miała kłopot z trafieniem do łazienki. Muszla klozetowa była niska. Instalowano ją w czasach, kiedy ludzie byli niżsi niż dzisiaj. Spoiny narożnej kabiny prysznicowej pokrywała czarna pleśń. W umywalce leżał młotek z kulistą główką. Czarny ślad wskazywał, gdzie był najczęściej odkładany. To Gamma odkryła jego przeznaczenie. Kran był tak stary i zardzewiały, że trzeba było walić w niego młotkiem, by nie kapał.

      – Naprawię go w ten weekend – zapowiedziała Gamma. Spodziewając się trudnego tygodnia, nagrodę odłożyła na koniec.

      Jak zwykle Charlotte zostawiła po sobie bałagan. Zachlapała podłogę i lustro. Nawet deska klozetowa była mokra. Samantha wyciągnęła rękę po papierowe ręczniki, ale zmieniła zdanie. Ten dom był tymczasowym schronieniem, a skoro tata wysyłał do nich szeryfa z powodu zagrożenia kolejnym podpaleniem, sprzątanie wydawało się stratą czasu.

      – Obiad! – zawołała Gamma z kuchni.

      Samantha ochlapała sobie twarz wodą. We włosach miała pełno piasku. Na łydkach i ramionach czerwone smugi tam, gdzie pot zmieszał się z czerwoną mączką. Pragnęła zanurzyć się w gorącej kąpieli, ale w całym domu była tylko jedna wanna. Miała wygięte nóżki. Wzdłuż krawędzi biegła wyraźna linia w kolorze rdzy, wżarty w żeliwo ślad po poprzednim właścicielu, który przez lata w wannie zeskrobywał z siebie ziemię. Nawet Charlotte nie weszła do wanny, chociaż zachowywała się jak prosię.

      – Tu jest zbyt smutno – powiedziała na widok łazienki.

      Nie tylko wanna budziła niepokój Charlotte. Przerażały ją: zawilgocona piwnica, strych pełen nietoperzy, skrzypiące drzwi do garderoby. No i sypialnia, w której umarł samotny farmer.

      Dzisiaj rano, symulując sprzątanie, znalazły jego zdjęcie w dolnej szufladzie bieliźniarki. Żadna nie odważyła się go dotknąć. Wpatrywały się w okrągłą twarz mężczyzny i miały wrażenie, że obcują z czymś złowieszczym, chociaż fotografia przedstawiała typową farmę z czasów kryzysu z traktorem i mułem. Samanthę przeraził widok żółtych zębów farmera, chociaż nie rozumiała, jak na czarno-białym zdjęciu coś mogło wyglądać na żółte.

      – Sam? – Gamma stanęła w drzwiach łazienki i spojrzała na ich odbicie w lustrze.

      Nie było wątpliwości, że są matką i córką. Miały tak samo mocno zarysowany podbródek, wydatne kości policzkowe, taki sam kształt brwi, które nadawały ich twarzom wyraz rezerwy. Gamma nie była piękna, ale robiła wrażenie. Miała ciemne, niemal czarne włosy, jasnoniebieskie oczy, w których zapalały się wesołe iskierki, gdy trafiła na coś szczególnie zabawnego albo absurdalnego. Samantha była wystarczająco duża, by pamiętać czasy, gdy mama podchodziła do życia dużo mniej poważnie.

      – Marnujesz wodę – zauważyła Gamma.

      Samantha stuknęła kran młotkiem i rzuciła go z powrotem do umywalki. Usłyszała odgłos nadjeżdżającego samochodu. Pewnie człowiek szeryfa. Dziwne, bo Rusty rzadko dotrzymywał słowa.

      Gamma stanęła za nią.

      – Ciągle ci smutno z powodu Petera?

      To jego skórzana kurtka spłonęła w pożarze. To on napisał do Samanthy list miłosny, ale już nie patrzył jej w oczy, gdy mijali się na szkolnym korytarzu.

      – Jesteś ładna. Wiesz o tym? – powiedziała Gamma.

      Samantha zobaczyła w lustrze, że oblewa się rumieńcem.

      – Ładniejsza niż ja kiedykolwiek byłam. – Gamma pogładziła ją palcami po włosach. – Szkoda, że moja mama umarła, zanim się urodziłaś.

      Samantha rzadko słyszała o swoich dziadkach. Z tego, co wiedziała, nigdy nie wybaczyli Gammie wyjazdu do college’u.

      – Jaka była babcia? – zapytała.

      – Ładna jak Charlie – z uśmiechem odparła Gamma. – Bardzo bystra i radosna. Ciągle wymyślała sobie jakąś robotę. Należała do tych ludzi, których po prostu się lubi. – Potrząsnęła głową. Mimo naukowych tytułów dotąd nie rozgryzła, na czym polega sekret, że się jest lubianym. – Przed trzydziestką zaczęła siwieć. Mówiła, że bardzo dużo myśli i dlatego siwieje, ale ty oczywiście wiesz, że włosy pierwotnie są białe. To wyspecjalizowane komórki zwane melanocytami tworzą barwnik w mieszkach włosowych.

      Samantha odchyliła się wprost w ramiona matki. Zamknęła oczy, wsłuchując się w tak dobrze znaną melodię jej głosu.

      – Stres i hormony mogą odbarwić włosy, ale jej życie w tamtym czasie, życie matki, żony, nauczycielki w szkółce niedzielnej, było proste i zwyczajne. Możemy zatem założyć, że wczesna siwizna była cechą genetyczną, co oznacza, że albo ty, albo Charlotte, albo wy obie możecie mieć to samo.

      Samantha otworzyła oczy.

      – Ty nie masz siwych włosów.

      – Bo raz w miesiącu jeżdżę do salonu piękności. – Śmiech Gammy urwał się nieoczekiwanie. – Obiecaj, że zawsze będziesz opiekować się Charlie.

      – Charlotte sama umie się sobą zająć.

      – Mówię poważnie, Sam.

      Samantha poczuła, jak jej serce drży na dźwięk stanowczego tonu matki.

      – Dlaczego?

Скачать книгу