W kręgach władzy. Władza absolutna. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу W kręgach władzy. Władza absolutna - Remigiusz Mróz страница 11

W kręgach władzy. Władza absolutna - Remigiusz Mróz W kręgach władzy

Скачать книгу

zależy, dokąd pan chce się dostać – zauważył kierowca. – Im głębiej w lasek, tym więcej jest ziemistych ścieżek.

      – Poradzę sobie.

      Tak naprawdę nie wiedział, jak długi odcinek będzie musiał pokonać, by stawić się w miejscu spotkania. Przypuszczał jednak, że znajduje się ono nieopodal.

      Nie pomylił się. Przejechał raptem dwieście, może trzysta metrów i znalazł się na tyłach Muzeum Wojska Polskiego, niedaleko Elizeum.

      Kitlińska już na niego czekała.

      Rozdział 4

      Ona wciąż miała na sobie zakrwawiony żakiet i bluzkę, on szpitalne ciuchy, które próbował ukryć pod marynarką. Anita przypuszczała, że dla przypadkowego obserwatora wyglądaliby doprawdy osobliwie. Tyle że tutaj nie musieli się tym przejmować.

      W normalny słoneczny dzień być może spotkaliby kilku przechodniów, ale w takich chwilach nikomu w głowie nie były ani spacery, ani oglądanie rozstawionych na tyłach muzeum maszyn.

      – Gdzie Bianczi? – rzucił na powitanie Hauer.

      Kitlińska podciągnęła rękaw i zerknęła na zegarek.

      – Nie wiem. Powinien już być.

      Patryk przyglądał jej się przez chwilę w milczeniu. Dziwił się jej obecnością nie mniej niż ona jego – był jedną z ostatnich osób, które spodziewała się tu zastać, szczególnie że wciąż miała w pamięci słowa dziennikarza o braku zaufania i o tym, że spisek sięga dalej, niż mogłaby przypuszczać.

      – Dlaczego cię tu ściągnął? – zapytał Hauer.

      – Nie wiem.

      Najwyraźniej znów przeszli na ty, ale tym razem Anita nie miała zamiaru oponować. Uznała, że jeżeli Bianczi ostatecznie postanowił poprosić o pomoc swojego najbliższego, być może jedynego sojusznika ze świata polityki, to ona także powinna dać mu choćby niewielki kredyt zaufania.

      – A ciebie? – zapytała.

      Patryk sięgnął do schowka przy podłokietniku, wyjął telefon i pokazał jej krótką wiadomość od reportera NSI. Bianczi pisał jedynie, że natychmiast musi spotkać się z nim na tyłach Muzeum Wojska Polskiego i że odkrył coś, co rzuca zupełnie inne światło na zamach.

      Kitlińska oddała komórkę politykowi.

      – To wszystko? – spytała.

      – Tak. Ale ty z pewnością nie powiedziałaś mi wszystkiego.

      Rozejrzała się uważnie. Reporter powinien być tu już kwadrans temu, a ona powoli zaczynała odczuwać niepokój. Może coś się stało? Gdyby nie to, że Hauer dostał równie enigmatycznego esemesa, mogłaby przypuszczać, że Bianczi ściągnął go tu zamiast siebie. Ale tak nie było. Najwyraźniej dziennikarz uznał, że w trójkę mogą coś osiągnąć.

      – Więc? – dodał Patryk. – Co jeszcze wiesz?

      – Tylko tyle, żeby nikomu nie ufać.

      – Tak ci powiedział? – odbąknął Hauer. – Czy to twoja filozofia życiowa?

      Nie odpowiadała, wciąż wodząc wzrokiem po okolicy. Był to jeden z tych momentów, kiedy jedynie dzięki służbowej broni czuła się komfortowo.

      – Dodał, że dotarł do jakiejś tajnej notatki MSW – odezwała się w końcu.

      – Jakiej notatki?

      Wzruszyła ramionami.

      – I to ma rzucić nowe światło na atak pod sejmem?

      – Tego też nie wiem – przyznała Kitlińska. – Powiedział mi tyle, że pokaże mi ją, kiedy się spotkamy.

      Hauer zaśmiał się nerwowo i sam potoczył wzrokiem dokoła.

      – Zebrało mu się na teorie spiskowe? – rzucił, a potem westchnął. – Może nie powinienem się dziwić. Od dziecka na lekcjach polskiego na dobrą sprawę właśnie tego nas uczą.

      – Czego?

      – Doszukiwania się we wszystkim ukrytych znaczeń. Koń Wernyhory w Weselu gubi cholerną podkowę, a nauczyciel wytłumaczy ci, że to nie kowal dał ciała, tylko autor chciał stworzyć symbol wielkiego szczęścia, jakie spotka znalazcę.

      Anita odchrząknęła.

      – Bianczi brzmiał dość poważnie.

      – Nie wątpię. Jeśli uwierzył, że na coś trafił, i zdołał przekonać do tego samego siebie, z pewnością przyłożył się też do tego, żeby przekonać ciebie.

      Kitlińska nie miała zamiaru wdawać się w dyskusje z Hauerem. Wychodziła z założenia, że jakakolwiek rozmowa z politykiem mija się z celem, a oprócz tego zdawała sobie sprawę, że Patryk stawił się tak szybko, dlatego że sam ufał Biancziemu. Cokolwiek by mówił, fakty świadczyły same za siebie.

      – I skąd niby miał tę notatkę? – odezwał się.

      – Nie powiedział.

      – Oczywiście, że nie.

      – Co chcesz przez to powiedzieć?

      – Że ściemniał – odparł wprost Hauer.

      – Po co miałby to robić?

      Poseł UR wzruszył ramionami.

      – A kto wie, co chodzi po głowie Biancziemu? – odparł. – Może wymyślił sobie, że jeśli nas tutaj ściągnie, będzie miał dobry materiał.

      – Może – przyznała Kitlińska, jednak zrobiła to bez przekonania. Zatoczyła ręką krąg, wskazując w ten sposób Patrykowi okolicę. – Ale w takim razie gdzie on jest?

      – Niechybnie wyłoni się zza jakiegoś drzewa razem z kamerą NSI.

      Anita zerknęła na boki.

      – Jakoś nigdzie nie widzę ani jego, ani żadnego obiektywu. Jesteśmy tutaj tylko my, Hauer.

      Obawiała się, że będzie musiała powtórzyć mu to jeszcze kilka razy, zanim dotrze do niego, że nie tylko coś jest na rzeczy, ale także że nie poszło po myśli Biancziego. Patryk jednak spasował i zamiast odpowiedzieć, sięgnął po telefon.

      – Dzwonisz do niego?

      – Nie – odparł. – Mówił, żeby się z nim nie kontaktować.

      Powód mógł być tylko jeden – reporter musiał usunąć wszystkie połączenia, które sam nawiązał, i wiadomości, które wysłał. I nie chciał, by jakiekolwiek przychodzące pozostawiły ślad.

      Kilkanaście minut później

Скачать книгу