Uziemieni. Tanya Byrne

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Uziemieni - Tanya Byrne страница

Uziemieni - Tanya  Byrne

Скачать книгу

Eleanor Wood

      Uziemieni

      Tytuł oryginału: Floored

      Redaktor prowadzący: Anna Kubalska

      Redakcja: Dorota Jabłońska

      Korekta: Agnieszka Luberadzka

      Okładka: Michalina Paczyńska

      DTP: Studio 3 Kolory

      First published 2018 by Macmillan Children’s Books an imprint of Pan Macmillan

      Copyright © Sara Barnard, Holly Bourne, Tanya Byrne, Leoni Parish (writing as Non Pratt), Melinda Salisbury, Lisa Williamson, Eleanor Wood 2018

      Illustrations by Laura Callaghan

      Zdjęcie psa na str. 274 Eric Isselle/Shutterstock

      © Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o., Warszawa 2019

      All rights reserved.

      Wydanie I

      ISBN 978-83-8154-339-2

      Wszystkie prawa zastrzeżone. Przedruk lub kopiowanie całości albo fragmentów książki możliwe jest tylko na podstawie pisemnej zgody wydawcy.

      Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.

      Al. Jerozolimskie 94, 00-807 Warszawa

      tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 51

      e-mail: [email protected]

      www.zielonasowa.pl

      Konwersja: eLitera s.c.

      Tę książkę dedykujemy sobie nawzajem.

      Jak dobrze, że w tej windzie utknęliśmy razem.

      ROK PIERWSZY

      DAWSON

      Zdałem sobie sprawę, że gapię się na tyłek kolesia przede mną, jakieś siedem sekund przed tym, jak on sobie to uświadomił. Ten czas wystarczył, by przez głowę przetoczyło mi się kilka myśli.

      Po pierwsze: niezły tyłek.

      Po drugie, niemalże natychmiast skarciłem siebie w myślach za przedmiotowe traktowanie tego kolesia i sprowadzanie go wyłącznie do pośladków. Po tym, co przeszedłem, powinienem wiedzieć, jak to jest redukować kogoś wyłącznie do jego wyglądu. Powinienem mocniej skupić się na tym, jaki jest inteligentny albo jak bardzo oddaje się dobroczynności czy jak traktuje zwierzęta… A ja zamiast tego zastanawiam się, jak dobrze mu w tych dżinsach. Bo naprawdę wyglądają na nim świetnie…

      SPOKÓJ, ZWYROLU.

      Po trzecie: może mogę o wszystko obwinić hormony, a może to będzie tylko słaba wymówka? Czy właśnie takie rzeczy zaczynają się dziać, gdy zaczynasz całować innych ludzi? Jeden pocałunek i trochę gmerania przy dżinsach Olly Pritchard i się zaczęło: Seksualna Puszka Pandory została otwarta, a ja teraz mogę myśleć wyłącznie o seksie. Chociaż Celestia Carey powiedziała, że chłopcy myślą o seksie raz na siedem sekund. Zaraz, to nie może być prawda. Raz na siedem sekund? To by wychodziło jakieś pięćset razy na godzinę. Nie ma mowy. Nikt nie jest w stanie myśleć o seksie tak często. Muszę to później wyguglować.

      Po czwarte: czy to naprawdę dobry czas na gapienie się na ludzi? Nie jestem tutaj, by oceniać cudze tyłki, tylko żeby spotkać się z mamą. O właśnie. To jest to. Wieczko wraca na puszkę.

      Po piąte: a jeśli ktoś w bufecie usłyszał moje myśli i wie, że jestem tym kolesiem, który gapi się na dupska nieznajomych i żeby się powstrzymać, musi myśleć o własnej matce? A jeśli ktoś teraz podsłuchuje moje myśli? Rozejrzałem się wokół tak dyskretnie, jak to tylko możliwe, szukając, czy aby ktoś nie patrzy na mnie z obrzydzeniem. W sensie, z obrzydzeniem nie większym niż zwykle, ha, ha.

      I ponownie złapałem samego siebie na gapieniu się na ten sam tyłek. A może jeśli on…

      Siedem sekund minęło, a wszystkie moje seksualne rozważania zdechły milionem śmierci, bo właściciel tyłka odwrócił się i mnie zauważył. Był starszy ode mnie. Znacznie starszy – miał jakieś dwadzieścia pięć lat. Z tyłu nie wyglądał aż tak staro. Jego tyłek nie wyglądał na tak stary tyłek.

      Spojrzał na mnie, unosząc brwi, a moja skóra zapłonęła. W pierwszym momencie pobiegł wzrokiem dalej, lecz nagle zobaczyłem to – zrozumienie – jakby jego świadomość przecięła błyskawica. Spojrzał na mnie ponownie.

      O w dupę.

      – Czy my się znamy? – zapytał. Jego wargi łączyła nitka śliny, która przyprawiała mnie o chorobę. – Chwila, czy ty nie jesteś…

      Ale zanim zdołałem usłyszeć końcówkę zdania, już mnie nie było; wyskoczyłem z kolejki i pognałem między stolikami. Potknąłem się o czyjąś torbę, a moja goleń uderzyła w krzesło, lecz nie zatrzymałem się: ignorując gniewne pokrzykiwania, wypadłem na korytarz, trzaskając drzwiami.

      Na zewnątrz było tłoczno, więc wmieszałem się w tłum ludzi – dorosłych w garniturach i ziomków w converse’ach i spodenkach. Gdzie jest to wyjście? Muszę wydostać się z budynku. To dziwne, że wokół było mnóstwo ludzi w moim wieku, a wszyscy sprawiali wrażenie, jakby się na mnie gapili. Pochyliłem głowę i zacząłem ich mijać, myśląc: „Nie patrzcie na mnie. Mnie tu nie ma”.

      Skręciłem w stronę wind i stanąłem jak wryty, gdy zobaczyłem kolejkę. Ktoś za mną wpadł na moje plecy. Jęknąłem, po czym się odwróciłem.

      – Przepraszam – powiedziała dziewczyna.

      – Nie ma sprawy – odpowiedziałem. We włosach miała jedno niebieskie pasemko, trochę w takiej punkowej stylówie. Ale dlaczego tylko jedno? Wyglądało to dziwnie.

      – Idziesz na szkolenie wstępne?

      – Co? – Nie mogłem przestać gapić się na jej niebieskie pasemko. Było naprawdę niebieskie. Zastanawiałem się, czy jego jaskrawość jest przypadkiem, czy to jednak świadome wyzwanie rzucone otoczeniu.

      – Szkolenie BHP. Na dziewiątym piętrze. – Punkówa brzmiała, jakby była znudzona, więc oderwałem wzrok od jej głowy i skierowałem spojrzenie w oczy.

      – Yyy… Nie. Sorry.

      – Szkoda. Po prostu… po prostu poznaję cię, bo widziałam cię wcześniej.

      – To pewnie nie byłem ja. Nie uczestniczyłem w żadnym szkoleniu. – Zdałem sobie sprawę, że ci ludzie w moim wokół wieku to stażyści. Młodzież nabywająca doświadczenia zawodowego. Jeden czy jedna z nich zostanie przydzielona mojej mamie, a ona zmarnuje dwa tygodnie, krzycząc na takiego kloca, bo zamiast zrobić jej choćby kawę, ten będzie siedział w telefonie. To się powtarza co roku. Mama dostaje kogoś z przydziału, potem się wkurza i dzwoni do mnie, jęcząc, jak to jest trudno, bo ona jest kobietą i matką, a gdyby była Stewartem McConnellem, to nie miałaby stażysty, tylko porządnego asystenta. A ja w odpowiedzi

Скачать книгу