Lwów kres iluzji. Grzegorz Gauden

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Lwów kres iluzji - Grzegorz Gauden страница 4

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Lwów kres iluzji - Grzegorz Gauden

Скачать книгу

momencie poczułem fałsz takiego zabiegu. Nie mogę podszywać się pod reportera, bowiem nie widziałem osobiście ani jednej sceny, którą opisuję. Nie mogłem spotkać ani jednego uczestnika tych wydarzeń. Rekonstruuję je jedynie w oparciu o zachowane na piśmie relacje świadków.

      Zdarzą się jednak w książce miejsca, w których stosowanie czasu teraźniejszego a nawet przyszłego wydaje mi się właściwe.

***

      Nie wystarcza na reportaż to, że wielokrotnie przemierzyłem ulice i place, miejsca, gdzie odbył się pogrom. Nie ma znaczenia wejście na wieżę ratusza lwowskiego, na której zerwanie sztandarów ukraińskich przez por. Abrahama i zwieszenia polskiej flagi rankiem 22 listopada 1918 roku było znakiem polskiego zwycięstwa i rzeczywistego przejęcia władzy w mieście przez Polaków.

      Nie wystarczy również i to, że pewnego majowego popołudnia 2017 roku przeszedłem wszystkie te ulice, które w porozumieniu podpisanym w dniu 10 listopada 1918 roku wyznaczyły granice działania milicjantów żydowskich. Polsko-żydowska umowa uznała, że jest to obszar operacji militarnych Polaków i Ukraińców, i przyznała prawo do działania zachowującej neutralność milicji żydowskiej. Jej zadaniem miało być powstrzymanie rabunków.

      Ulice zakreślające ten obszar to Kleparowska, Weteranów, Pod Dębem, Panieńska, Zborowskich, Kąpielna, Zamkowa, Klasztorna, Podwale, Sobieskiego, Karola Ludwika, Jagiellońska, Kołłątaja i Kazimierzowska zamykająca granicę na styku z Kleparowską przy kościele św. Anny. To także znacząca część ścisłego centrum Lwowa. Jego największą część stanowiła III dzielnica, czyli Żółkiewskie, ale obszar ten obejmował też część śródmieścia, czyli dzielnicy V z ratuszem, katedrą łacińską, całym rynkiem oraz fragment dzielnicy II.

      Powołanie i działalność milicji żydowskiej była i jest do dziś przedstawiana przez negacjonistów pogromu jako powód wzburzenia ludności polskiej Lwowa i usprawiedliwienie zbrodni dokonanej na Żydach. W tej logice nie było pogromu, a miał miejsce uzasadniony odwet.

      Przemierzyłem tereny pogromu wielokrotnie. Miałem w pamięci, że osoby podejrzane o to, że są Żydami, były napadane również w innych miejscach Lwowa w czasie pogromu i po nim.

***

      Nie wystarcza na reportaż również to, że 22 listopada 2017 roku, w 99. rocznicę pogromu, od godz. 6 rano chodziłem po ulicach dawnej III dzielnicy Lwowa, a o 7.30 stałem przed kamienicą Zippera, na rogu Rynku i Szewskiej, w miejscu, gdzie wcześniejsze rabunki i napady ok. 8  rano przekształciły się w pogrom.

      Ani to, że spod tej kamienicy podążyłem po godz. 8 szlakiem pogromowym: ul. Krakowską do pl. Krakowskiego, a stamtąd na Zamarstynów.

***

      Nie mogłem rozmawiać z ani jednym uczestnikiem tamtych wydarzeń i z ani jednym świadkiem. Od tamtych dni minęło sto lat. Nie miałem także możliwości rozmawiania z Żydami, którzy urodzili się we Lwowie już po roku 1918 i mogli otrzymać przekaz o pogromie od rodziców, dziadków, sąsiadów. Ani żydowskie ofiary i świadkowie pogromu, ani też ich potomkowie nie przeżyli okupacji Lwowa przez Niemców w latach 1941–1944.

      Wtedy spełniło się marzenie polskich nacjonalistów we Lwowie o całkowitym odżydzeniu miasta. W mojej opowieści słowo odżydzenie występować będzie bez cudzy-

      słowu. Tak funkcjonowało w polskim języku od początków XX wieku. Było słowem odmienianym codziennie na łamach polskiej prasy i książek. To nasza spuścizna polityczna i kulturowa.

***

      Niezwykłym zbiegiem okoliczności trafił do mnie maszynopis nigdy nieopublikowanych wspomnień, spisanych w latach 50. ubiegłego wieku przez Lwowianina, historyka Józefa Sieradzkiego (Adolfa Hirschberga). Mieszkał w czasach pogromu we Lwowie. Miał wtedy 18 lat.

      Trzydniowa masakra. Podpalenie dzielnicy żydowskiej, morderstwa i okrucieństwa dokonywane tam przez wojskowych i przez uzbrojone męty, zabójstwa starców, kobiet i dzieci, wyskakiwanie nieszczęsnych ofiar z okien płonących domów na bagnety wyczekujących przed nimi złoczyńców – wszystko to przejmowało grozą, wzniecając uczucie ohydy.

      Niepodobna zapomnieć wrażeń odniesionych podczas przejścia przez „ghetto” lwowskie, od tyłów pałacu Gołuchowskich do placu Teodora, w kilka dni po pogromie. Jeszcze snuły się dymy, a od świeżych zgliszcz bił ostry zapach popiołu i wilgoci. Na ulicach leżały szczątki mebli, porwana w strzępach odzież, porozrzucana tandeta z rozbitych kramów. Opalone domy wyszczerzały na przechodnia jamy okien.

      W kilku miejscach na dziedzińcach leżały nieuprzątnięte jeszcze trupy. Widoki znane dotąd z wyobraźni, z lektury o pogromach dokonywanych na Żydach i Ormianach, obecnie z przeraźliwej rzeczywistości, później, po latach z „epoki wielkich pieców”4.

***

      Nie napotkałem relacji polskich mieszkańców Lwowa o pogromie. Można za to znaleźć ich oskarżenia Żydów o zdradę i sojusz Ukraińcami.

      Można również natknąć się na wzmianki o „smutnych wydarzeniach”, które miały miejsce tuż po opuszczeniu Lwowa przez wojska ukraińskie. To wszystko. Łatwiej trafić na działalność publicystyczną potomków polskich sprawców pogromu, negacjonistów, którzy do dzisiaj zajmują się zacieraniem śladów zbrodni lwowskich przodków.

***

      To nie będzie chronologiczna relacja. Czasami wyprawię się poza Lwów. Odwołam się do innych wydarzeń. Pojawią się dygresje. To jest moja opowieść.

***

      Zachowało się niewiele fotografii. Głównym źródłem pozostają teksty. Ich lektura pozwala zbliżyć się do prawdy o tej zbrodni zarówno przez opisywane fakty, jak i przemilczenia czy kłamstwa.

      Ta opowieść opiera się na dokumentach archiwalnych, najczęściej niepublikowanych wcześniej, a także wspomnieniach, drukach, publikacjach prasowych i książkowych.

      Te niepublikowane dokumenty szczęśliwie ocalały w archiwach lwowskich. To zeznania ofiar i świadków, raporty policyjne i wojskowe, dokumenty ze śledztw prowadzonych przez polskie komisje badające pogrom, korespondencja m.in. Żydowskiego Komitetu dla Niesienia Pomocy Ofiarom Pogromów.

***

      Zebrane przez Komitet zeznania dotarły zagranicę. Niewielka ich część została opublikowana w roku 1919 w Wiedniu w tłumaczeniu na język niemiecki5. Autor książki Josef Bendow (Józef Tenenbaum) posłużył się inicjałami świadków. Nie chciał ujawniać nazwisk zeznających w obawie przed możliwymi „(…) represjami ze strony obecnych władz Lwowa (…) [Repressalien seitens jetzt in Lemberg waltenden Behörden]”6.

      Ich zeznania po polsku znalazłem we lwowskich archiwach. Po stu latach przemówią na łamach tej książki pod własnymi nazwiskami.

      Na zamieszczonych w książce Bendowa zdjęciach można zobaczyć spaloną synagogę przy ul. Bóżniczej, spalone domy, spalone Tory, pogrzeb ofiar. Zamieszczono tam też kilka fotografii zamordowanych Żydów, w tym dziecka. Jest też zdjęcie zwęglonych zwłok.

***

      Komitet oprócz niesienia pomocy rozpoczął dokumentowanie pogromu i zbieranie relacji ofiar i świadków. Tylko jemu ofiary gotowe były złożyć zeznania.

      Komu

Скачать книгу


<p>4</p>

J. Sieradzki (A. Hirschberg), Od świtu do świtu, niepublikowany maszynopis wspomnień napisanych w latach 50.; udostępniony przez Jurka Hirschberga za zgodą Marii Korzon-Walsh, wnuczki autora.

<p>5</p>

J. Bendow, Der Lemberger Judenpogrom (Novemeber 1918 – Jänner 1919), M. Hickl Verlag, Wienn–Brünn 1919.

<p>6</p>

Tamże, s. 1.