Lwów kres iluzji. Grzegorz Gauden
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Lwów kres iluzji - Grzegorz Gauden страница 6
![Lwów kres iluzji - Grzegorz Gauden Lwów kres iluzji - Grzegorz Gauden](/cover_pre422505.jpg)
To nie była pozbawiona rzeczywistego politycznego znaczenia rezolucja Rady Miejskiej z 20 października 1918 roku o przyłączeniu Lwowa do Polski. To był znak faktycznego militarnego i politycznego przejęcia władzy we Lwowie przez Polaków. Po raz pierwszy od 1772 roku mieliśmy całkowitą władzę nad miastem.
Oddziały ukraińskie po ponaddwudziestodniowych walkach wycofały się błyskawicznie w nocy z 21 na 22 listopada 1918 roku w całości w obawie przed okrążeniem przez odsiecz polskich wojsk przybyłą z Krakowa i Przemyśla pod dowództwem gen. Roji i ppłk. Karaszewicza-Tokarzewskiego.
Po 146 latach Lwów był w całości w rękach polskich.
Rzeczowo brzmi relacja Simona Kandla18, zamieszkałego przy pl. Krakowskim 10, o tym, co w jego mieszkaniu, w polskim już Lwowie, zrobił polski patrol wojskowy w piątek rano 22 listopada 1918 roku. Wojskowi zatrzymali go na ulicy ok. godz. 8.30 i zmusili do zaprowadzenia do domu: „(…) W domu napadli, pobili, grozili, strzałami, rewolwerami i żonie rozbili głowę, a córce odcięli palce z ręki złośliwie zniszczyli urządzenia domowe (…)”.
Simon Kandl jednym tchem wymienił palce odcięte córce (prawdopodobnie tak żołnierze zdjęli jej pierścionki) i zniszczone wyposażenie mieszkania. Któremu czynowi bandytów należałoby przyporządkować słowo „złośliwie”?
Być może brak przecinka we frazie o odcięciu palców córce i zniszczeniu sprzętów to błąd osoby protokołującej. A może to najwierniejszy zapis relacji człowieka, który w traumie opowiada o końcu świata. Jednym tchem.
Kandlowi z rodziną udało się uciec ok. godz. 12. Uzupełnił relację informacją, że dom został w całości obrabowany, a potem spalony.
Jego zeznanie jest krótkie i kończy się zdaniem, że o godz. 9 na drugim piętrze na schodach zastrzelono Mojzesa Spiegla, kiedy ten próbował uciec z domu.
Rozdział II
Informacja o pogromie lwowskim dotarła do światowej, a potem polskiej opinii publicznej dzięki artykułowi w wiedeńskim dzienniku „Neue Freie Presse” (NFP)19. Tydzień po pogromie. Ta publikacja nie mogła pozostać niezauważona. NFP była poważaną gazetą ukazującą się w byłej stolicy byłego imperium. Wprawdzie pokonanego i już wtedy nieistniejącego, ale na politycznej mapie świata Wiedeń był miejscem ciągle niezwykle znaczącym.
Nie znalazłem omówienia tego artykułu w polskich publikacjach. Bywa w Polsce przywoływany jako pierwsza zagraniczna prasowa informacja o pogromie lwowskim i zawsze podkreśla się przy tej okazji, że podano w niej nieprawdziwe dane o liczbie śmiertelnych ofiar.
Artykuł kwitowany jest tak zdawkowo, że wydawało mi się, iż była to krótka, telegraficzna, kilkuzdaniowa notka prasowa zawierająca dwie informacje: że we Lwowie w dniach 22 i 23 listopada 1918 roku miał miejsce pogrom Żydów i że przyniósł od 2 500 do 3 000 ofiar śmiertelnych.
W rzeczywistości obszerny tekst nosił tytuł Pogrom we Lwowie. Od naocznego świadka (Der Pogrom in Lemberg. Von einem Augenzeugen). Ukazał się w dniu 30 listopada 1918 roku w sobotnim wydaniu opiniotwórczego porannego wiedeńskiego dziennika.
Artykuł rozpoczyna się na dole pierwszej trzyszpaltowej kolumny. Zajmuje dwie szpalty do wysokości jednej piątej kolumny, po czym w tym samym układzie jest kontynuowany przez jedną trzecią drugiej kolumny i kończy się dwoma szpaltami tej wysokości na trzeciej stronie. Świadczy to o tym, za jak ważny uznała go redakcja dziennika. Cały tekst liczy prawie 13 300 znaków ze spacjami i wydrukowany jest tak jak cała gazeta szwabachą.
Artykuł ukazał się z nadtytułem Felieton. Była to wtedy stała rubryka NFP. Codziennie w tym miejscu i z takim nadtytułem rozpoczynał się na pierwszej stronie ważny tekst.
Artykuł jest podpisany literami MW. Autor przedstawia się jako człowiek od wielu lat doskonale obeznany w sprawach polskich, ukraińskich i żydowskich. MW informuje, że przebywał we Lwowie od połowy września 1918 do 27 listopada 1918 roku i był naocznym świadkiem wydarzeń, o których pisze. Stwierdza: „na swoje nieszczęście”.
MW nie podał źródła, na którym oparł rażąco zawyżoną liczbę ofiar. Pisze jedynie o ostrożnych szacunkach.
Polska nie mogła w żaden sposób natychmiast zakwestionować tak drastycznie zawyżonej liczby ofiar podanej przez gazetę. Nie mogła odwołać się do jakiejkolwiek polskiej urzędowej ani prasowej informacji. A minął już tydzień od pogromu.
Zemściły się zmowa milczenia polskiej prasy i zaniechanie elementarnych obowiązków zawodowych przez polskich dziennikarzy.
Polska prasa we Lwowie oszczędnie pisała jedynie o fali rabunków i podpaleń dokonanych przez kryminalistów wypuszczonych z więzień oraz dezerterów i maruderów armii austriackiej. W tych relacjach Polacy nie mieli nic wspólnego z tymi „smutnymi wydarzeniami”. Nie podawano żadnych informacji o rzeczywistym przebiegu zajść, o liczbie ofiar, skali rabunków, gwałtów, rozmiarze podpaleń.
Władze w Warszawie miały pewną wiedzę o pogromie we Lwowie dzięki informacjom od dowództwa wojsk. Generał Bolesław Roja, dowódca odsieczy, informował telegraficznie Naczelnego Dowódcę Wojsk Polskich w Galicji Wschodniej (Armia „Wschód”), gen. Tadeusza Rozwadowskiego, o wydarzeniach we Lwowie20, tym bardziej że przywrócenie porządku i utrzymywanie spokoju we Lwowie wymagały jego zdaniem zaangażowania dodatkowych żołnierzy.
Generał Roja starał się opanować sytuację we Lwowie. O jego staraniach napisał NFP, informując równocześnie o sabotowaniu rozkazów Roji przez komendanta Mączyńskiego.
Już pierwszy akapit artykułu w NFP zabrzmiał bardzo groźnie dla Polski i Polaków. MW napisał, że pogrom lwowski różni się od innych ekscesów w Galicji nie tylko liczbą niewinnych ofiar i skalą zniszczeń. Twierdzi, że zamysłem pogromu było osiągnięcie przez Polaków celów politycznych. Jego zdaniem pogrom był akcją świadomie zorganizowaną i przeprowadzoną przez polską społeczność Lwowa.
Publikacja w „Neue Freie Presse” została natychmiast uznana w Polsce za celową i przemyślaną akcję antypolską pokonanych państw centralnych. Tak też była przedstawiana przez polskie służby dyplomatyczne wysłannikom zagranicznym. Z pewnym sukcesem.
W raporcie amerykańskich wysłanników Jadwina i Johnsona z roku 1919 informacja o publikacji w NFP podawana jest w tonie niemal oskarżycielskim21. Polscy dyplomaci przekonali amerykańskich autorów raportu, że artykuł ten miał osłabić pozycję Polski.
Dowodem na to był wywód, który prezentują Jadwin i Johnson: ponieważ w prasie austriackiej obowiązywała cenzura wojskowa, a dziennik wiedeński dostał zgodę władz
16
J. Gella,
17
18
TsDIAL 505.1.207, kwest. 332.
19
20
B. Roja,
21