Hannibal. Thomas Harris
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Hannibal - Thomas Harris страница 1
HANNIBAL
Copyright © 1999 by Yazoo Fabrications, Inc.
All rights reserved.
Copyright © 2019 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga
Copyright © 2019 for the Polish translation by Amber Sp. z o.o. (under exclusive license to Wydawnictwo Sonia Draga)
Wykorzystanie przekładu za zgodą Wydawnictwa Amber Sp. z o.o.
Projekt graficzny okładki: Mariusz Banachowicz
Redakcja: Marta Chmarzyńska
Korekta: Magdalena Mierzejewska, Aneta Iwan
ISBN: 978-83-8110-911-6
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i wiąże się z sankcjami karnymi.
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórców i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o.
ul. Fitelberga 1, 40-588 Katowice
tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28
e-mail: [email protected]
www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga
E-wydanie 2019
Skład wersji elektronicznej:
CZĘŚĆ I
Waszyngton
Rozdział 1
Ford mustang z Clarice Starling za kierownicą wtoczył się z łoskotem na podjazd budynku przy Massachusetts Avenue. Mieściła się tam siedziba ATF – agencji do spraw przestępstw związanych z alkoholem, tytoniem i bronią palną – wynajmowana w ramach oszczędności od sekty Sun Myung Moona.
Grupa uderzeniowa czekała w trzech samochodach: zdezelowanym wozie obserwacyjnym i dwóch czarnych furgonetkach jednostek specjalnych. Wszyscy tkwili bezczynnie w ciemnym niczym jaskinia garażu.
Starling chwyciła torbę ze sprzętem i podbiegła do pierwszego pojazdu, brudnej białej furgonetki z bocznym napisem „Marcell’s Crab House”.
Czterech mężczyzn obserwowało ją przez otwarte tylne drzwi. Nawet w mundurze Clarice wyglądała szczupło. Choć obciążona torbą, poruszała się zwinnie. Jej włosy błyszczały w widmowym blasku świetlówek.
– Baby zawsze się spóźniają – mruknął funkcjonariusz waszyngtońskiej policji.
Grupą dowodził agent specjalny ATF John Brigham.
– Wcale się nie spóźniła. Wezwałem ją dopiero wtedy, gdy dostaliśmy cynk – sprostował. – Musiała tłuc się tutaj aż z Quantico. Cześć, Starling, rzuć torbę.
Przybiła mu szybką piątkę.
– Cześć, John.
Brigham dał sygnał kierowcy, agentowi przebranemu w zniszczone ciuchy. Zanim zamknięto tylne drzwi, furgonetka wyjechała na ulicę i wtopiła się w jesienne popołudnie.
Clarice Starling, weteranka furgonetek obserwacyjnych, dała nura pod okularem peryskopu i zajęła miejsce z tyłu, jak najbliżej siedemdziesięciokilogramowego bloku suchego lodu, który zastępował klimatyzację, gdy przyczajali się gdzieś z wyłączonym silnikiem.
W starym gruchocie cuchnęło strachem i potem jak w klatce z małpami. Takiego odoru nigdy nie daje się usunąć. Samochód zdobiło już wiele napisów. Ostatni – zabrudzony i wyblakły – umieszczono zaledwie trzydzieści minut wcześniej. Zalepione dziury po kulach były starsze.
Zmatowione okno z tyłu miało szyby przezroczyste tylko od wewnątrz. Starling patrzyła przez nie na dwie jadące za nimi duże czarne furgonetki jednostek specjalnych. Miała nadzieję, że nie będą musieli godzinami warować w samochodach.
Gdy tylko odwracała się do okna, mężczyźni mierzyli ją wzrokiem.
Trzydziestodwuletnia agentka specjalna FBI Clarice Starling zawsze wyglądała na swój wiek i zawsze – bez względu na wiek – prezentowała się świetnie. Nawet w mundurze.
Brigham wziął notatki z fotela pasażera.
– Jak to jest, że zawsze dostaje ci się czarna robota, Starling? – zapytał z uśmiechem.
– Bo ty ciągle mnie wzywasz – odparła.
– Tym razem jesteś mi potrzebna. Ale widzę, że nie robisz nic innego, tylko rozwozisz nakazy. Nie chcę nic sugerować, ale ktoś w Buzzard’s Point chyba niezbyt cię lubi. Powinnaś przyjść popracować do mnie. To moi ludzie: agenci Marquez Burke i John Hare, a to funkcjonariusz Bolton z waszyngtońskiej policji.
Mieszana grupa uderzeniowa składała się z przedstawicieli ATF, jednostek specjalnych DEA – agencji do zwalczania narkotyków – i FBI. Była wymuszonym owocem cięć budżetowych w okresie, gdy nawet Akademia FBI została zamknięta z braku funduszy.
Burke i Hare wyglądali jak agenci. Funkcjonariusz policji stołecznej Bolton mógł uchodzić za strażnika sądowego. Miał około czterdziestu pięciu lat, był tęgi i nalany.
Burmistrz Waszyngtonu sam miał na sumieniu wyrok za posiadanie narkotyków i koniecznie chciał sprawiać wrażenie nieustępliwego wobec handlarzy. Nalegał, aby w każdej większej akcji w Waszyngtonie uczestniczył funkcjonariusz stołecznej policji. Dlatego był tu Bolton.
– Dzisiaj robimy nalot na grupę Drumgo – oznajmił Brigham.
– Wiedziałam. Evelda Drumgo. – W głosie Starling nie było entuzjazmu.
Brigham kiwnął głową.
– Otworzyła fabrykę lodu przy targu rybnym Feliciana nad rzeką. Nasz człowiek twierdzi, że dziś szykuje partię kryształu. A na wieczór ma rezerwację na Kajmany. Nie możemy czekać.
Chlorowodorek metamfetaminy, nazywany na ulicy lodem, wywołuje krótkie i silne odurzenie i jest morderczo uzależniający.
– Narkotyki to