Hannibal. Thomas Harris
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Hannibal - Thomas Harris страница 25
Na świńskich targach Mason widział egzotyczne zwierzęta z całego świata. Do swojego nowego przedsięwzięcia sprowadził najlepsze okazy spośród wszystkich gatunków, które wtedy poznał.
Mason rozpoczął swój program hodowlany natychmiast po Objawieniu. Wybrał niewielkie gospodarstwo Vergerów na Sardynii. Miejsce było odosobnione i miało wygodne połączenie z kontynentem.
Wierzył – nie bez racji – że pierwszym przystankiem doktora Lectera po ucieczce ze Stanów Zjednoczonych była Ameryka Południowa. Ale zawsze przypuszczał, że człowiek z zamiłowaniami doktora Lectera osiedli się w Europie, więc co roku jego ludzie obserwowali gości na Festiwalu w Salzburgu i podczas innych imprez kulturalnych.
Oto, co wysłał swoim hodowcom na Sardynii, którzy przygotowywali arenę śmierci doktora Lectera.
Wielka świnia leśna Hylochoerus meinertzhageni, sześć sutków i trzydzieści osiem chromosomów, pomysłowa w wynajdywaniu pożywienia, niewybredny wszystkożerca tak jak człowiek. Odmiana górska: dwa metry długości, waga około dwustu siedemdziesięciu pięciu kilogramów. Wielka świnia leśna nadała tonację kompozycji Masona.
Europejski dzik S. scrofa scrofa, trzydzieści sześć chromosomów w najczystszej odmianie, brak narośli na ryju, sama szczecina i wielkie, ostre kły. Duże, szybkie i agresywne zwierzę, które zabija żmiję ostrymi racicami i zjada węża jak kabanosa. W trakcie rui lub w obronie młodych rozjuszona świnia atakuje wszystko, co uzna za zagrożenie. Lochy mają dwanaście sutków i są dobrymi matkami. W S. scrofa scrofa Mason znalazł nowy motyw kompozycji. Ryj dzika miał ukazać konsumowanemu doktorowi Lecterowi ostatnią, piekielną wizję samego siebie.
Kupił też świnię z wyspy Ossabaw ze względu na jej agresywność i czarną świnię z Jiaxing ze względu na wysoki poziom estradiolu.
Fałszywa nuta zabrzmiała, gdy wprowadził babirusę, Babyrousa babyrussa, ze wschodniej Indonezji, zwaną również jelenioświnem z powodu wyjątkowo długich kłów. Rozmnażała się powoli, miała tylko dwa sutki i przy wadze stu kilogramów kosztowała go zbyt dużo jak na swoje rozmiary. Czas nie został jednak stracony, bo równocześnie pojawiły się inne młode.
Jeśli chodzi o uzębienie, Mason nie miał zbyt dużego wyboru. Prawie każdy gatunek dysponował zębami odpowiednimi do swojego zadania. Trzy pary ostrych siekaczy, para przedłużonych kłów, cztery pary zębów przedtrzonowych i trzy miażdżące pary zębów trzonowych, w górnej i dolnej szczęce – w sumie czterdzieści cztery zęby.
Każda świnia zje martwego człowieka, ale żeby zmusić ją do zjedzenia żywego, jest konieczna odpowiednia tresura. Sardyńczycy Masona byli w stanie poradzić sobie z tym problemem.
Teraz, po siedmiu latach prób i licznych miotach, rezultaty były… imponujące.
Rozdział 16
Zgromadziwszy wszystkich aktorów – oprócz doktora Lectera – w górach Gennargentu na Sardynii, Mason zajął się sprawą zarejestrowania śmierci doktora dla potomności i własnej przyjemności. Już dawno wszystko zaplanował, teraz wystarczyło tylko dać sygnał.
Tę delikatną sprawę załatwił telefonicznie za pośrednictwem łącznicy firmy bukmacherskiej w Las Vegas. Jego telefony były ziarenkiem piasku na pustyni weekendowych połączeń.
Radiowy głos Masona, pozbawiony głosek wybuchowych i szczelinowych, powędrował z lasów państwowych niedaleko Zatoki Chesapeake na pustynię i z powrotem przez Atlantyk do Rzymu.
W apartamencie na siódmym piętrze budynku na via Archimede za hotelem o tej samej nazwie zadzwonił telefon, wydając chrapliwy podwójny dźwięk charakterystyczny dla włoskich operatorów. W ciemności odezwały się senne głosy.
– Còsa? Còsa c’è?
– Accendi la luce, idiòta.
Zapaliła się nocna lampka. W łóżku leżały trzy osoby. Młody chłopak najbliżej telefonu podniósł słuchawkę i podał ją tęgiemu mężczyźnie w średnim wieku. Po drugiej stronie spała dwudziestokilkuletnia blondynka. Podniosła zaspaną twarz do światła, po czym jej głowa znów opadła na poduszkę.
– Pronto, chi? Chi parla?
– Oreste, przyjacielu. Mówi Mason.
Korpulentny mężczyzna poprawił się na łóżku i dał znak młodszemu, żeby podał mu szklankę wody mineralnej.
– Ach, Mason, przyjacielu, przepraszam, ale spałem. Która u ciebie godzina?
– Wszędzie jest późno, Oreste. Pamiętasz, co ci obiecałem i co musisz dla mnie zrobić?
– Oczywiście.
– Już pora, przyjacielu. Wiesz, czego chcę. Będą potrzebne dwie kamery, dźwięk ma być lepszy niż w twoich pornosach i musisz korzystać z własnej elektryczności, więc w pobliżu planu zdjęciowego ma być generator. Chcę też trochę ładnych zdjęć przyrody, które później zostaną wmontowane do filmu, i śpiew ptaków. Masz jutro sprawdzić lokalizację i ustawić sprzęt. Zatrudniłem ochronę, więc będziesz mógł zostawić wszystko na miejscu i wrócić do Rzymu przed rozpoczęciem zdjęć. Ale bądź przygotowany, że w każdej chwili dostaniesz wezwanie i za dwie godziny kręcisz. Rozumiesz, Oreste? W Citibanku czeka na ciebie przelew, jasne?
– Mason, teraz kręcę…
– Chcesz to zrobić, Oreste? Mówiłeś przecież, że masz już dość kręcenia pornosów i historycznych gniotów dla RAI. Jesteś poważnie zainteresowany zrobieniem filmu kinowego?
– Tak.
– Więc wyruszasz dzisiaj. W Citibanku czeka gotówka. Chcę, żebyś wyjechał.
– Dokąd?
– Na Sardynię. Polecisz do Cagliari. Ktoś tam po ciebie wyjdzie.
Potem Mason połączył się z Porto Torres na wschodnim wybrzeżu Sardynii. Rozmowa była krótka. Nie musiał dużo mówić, bo cała maszyneria została już dawno przygotowana i była sprawna jak jego przenośna gilotyna. Była też praktyczniejsza, choć nie tak szybka.
CZĘŚĆ II
Florencja
Rozdział 17
Noc w samym sercu Florencji, efektownie oświetlone Stare Miasto.
Z ciemnego piazza wyłania się w świetle reflektorów średniowieczny w każdym calu Palazzo Vecchio z łukowatymi oknami, zębatymi blankami i dzwonnicą strzelającą w czarne niebo.
Przed rozjarzoną tarczą zegara nietoperze do świtu uganiają się za komarami, rankiem w rozedrgane od bicia dzwonów powietrze wzbijają się jaskółki.
Rinaldo