Skazana. Teri Terry
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Skazana - Teri Terry страница 5
– Ależ, proszę pani! – Teraz Charlize udaje oburzenie.
Chichotów jest coraz więcej.
– Wszystko w swoim czasie, Charlize. Opanuj światło, perspektywę, cieniowanie, kolory, p o t e m porozmawiamy o rysunku z natury.
– Nie powiedziała „nie” – szepcze Charlize do mnie i do Ruth.
– Łudź się, łudź – prycha Ruth.
Kiedy pani Jenson pod koniec lekcji robi rundę po klasie, zatrzymuje się obok mojej ławki.
– Dobra robota, Sam – chwali mnie z uznaniem.
Sama widzę, że nie najgorzej oddałam to, co moje oczy rejestrowały na stole. Ale to tylko k o p i a, nic, co żyłoby własnym życiem. Nie da się tego jabłka ugryźć.
Ani rzucić nim w kogoś.
Nie nadaje się ani do jedzenia, ani jako broń, więc po co tyle zachodu?
6.
Ava
Myślałam już, że nie przyjdzie, miałam zrezygnować i iść sobie – pewnie trochę za szybko, ale jestem zdenerwowana albo coś w tym stylu. Nieznośne uczucie.
Lecz oto jest, widzę ją przez przeszklone drzwi. A z nią wicedyrektorka. Eskortuje ją, pilnuje, żeby się stawiła? Otwiera drzwi, popycha lekko dziewczynę do środka.
– Dzień dobry, Avo. Znacie się?
Samantha potrząsa głową, ale ja j ą znam. Każdy ją zna.
– Samantho, to jest Ava Nicholls. Jedna z naszych najlepszych uczennic z szóstej klasy! – Z nauczycielki aż bije zdumienie i czekam, żeby dodała coś w rodzaju: „To zadziwiające jak na uczennicę ze stypendium, zwłaszcza z j e j pochodzeniem”.
Słyszałam to już, wygłaszane do nowych uczennic, jakby mnie przy tym nie było, w znaczeniu: „Jeżeli ona może, wyobraź sobie, co ty osiągniesz!”. Ale tym razem pani wicedyrektor pozostawia te słowa niewypowiedziane.
– A t o jest Samantha Gregory. – Wygłasza to tak, jakby prezentowała bezcenne dzieło sztuki.
– Mam na imię Sam – przedstawia się dziewczyna, przestępując z nogi na nogę.
Kiwam głową, uśmiecham się lekko.
– Cześć, Sam.
– Cóż, zostawię was teraz. Samantho, postaraj się wykorzystać ten czas jak najlepiej – przykazuje wicedyrektorka.
Sam przewraca oczami, gdy tamta nie patrzy. Kiedy za nauczycielką zamykają się drzwi, dziewczyna zaczyna chodzić po sali korepetycyjnej. Wodzi wzrokiem po książkach na półkach, po rozłożonych na stołach przyborach; dotyka ich, ignoruje mnie. Porusza się jak kotka: nie jest zbyt wysoka, a każdy jej ruch odbywa się płynnie, precyzyjnie.
– Może lepiej, żebyś usiadła? – zagaduję.
Wzdycha, potem siada przy stole naprzeciwko mnie z łokciami na blacie i głową opartą na rękach.
– Czego się spodziewasz po naszych lekcjach? – pytam.
– Szybkiego wyjścia?
Unoszę brew, a Sam nagle wygląda na zakłopotaną. Prostuje się na krześle, krzyżuje ramiona.
– Przepraszam, nie bierz tego do siebie. Po prostu to nie był mój pomysł i mam inne plany. Jestem pewna, że ty też wolałabyś robić coś innego.
– Możliwe, ale potrzebuję pieniędzy.
Teraz ma zaintrygowaną minę, jakby potrzeba pieniędzy była czymś dziwnym.
– Ile ci płacą?
– Standardową stawkę minimalną dla siedemnastolatków: dwadzieścia funtów za godzinę.
– No to może zapłacę ci dwadzieścia pięć za godzinę, żebyś u d a w a ł a, że mnie uczysz, i odfajkowywała, co trzeba. To niezła okazja, nie? Dostaniesz łącznie czterdzieści pięć funtów za godzinę, nie namęczysz się i będziesz miała trochę wolnego.
Udaję, że rozważam ofertę, a tymczasem staram się ukryć szok. Więc ma tyle pieniędzy, że mogłaby mi zapłacić ot tak? I może jakaś cząstka mnie odczuwa pokusę – ale raczej, by się stąd wydostać, niż żeby przyjąć dodatkowe pieniądze, choćby nie wiedzieć, jak bardzo by się przydały.
Potrząsam głową.
– Prosisz mnie o oszustwo. Tego nie mogę zrobić. Poza tym przypuszczalnie wylaliby mnie, gdybym została przyłapana.
– Cholera. Bałam się, że to powiesz.
– Posłuchaj, oni chcą tylko tyle, żebyś lepiej wypadła na egzaminach. Nie zależy ci na wynikach?
Sam wzrusza ramionami. Spuszcza głowę i włosy jej opadają, przesłaniając oczy. Czy taki blady jasny blond może być naturalny? Wątpliwe, ale nie widać ciemnych odrostów. Odsuwa włosy, patrzy na mnie.
– Właściwie nie chodzi o to, że mi nie zależy. Tylko że nie wydaje się to takie ważne.
– Co w takim razie jest ważne? – Jestem autentycznie ciekawa, co może być ważne dla kogoś takiego jak ona.
Waha się, jakby szukała odpowiedzi, patrzy mi w oczy. Potem jednak odwraca wzrok i potrząsa głową.
– Słuchaj, jeśli musimy przez to przejść, miejmy już sprawę za sobą. Dobra?
– Oczywiście. – Otwieram teczki, które dostałam od jej nauczycieli. – Kazano mi popracować nad wszystkimi twoimi przedmiotami. Oprócz plastyki.
– A ja miałam nadzieję, że namaluję miskę owoców.
– W tym bym ci nie pomogła. Możesz wybrać, od czego zaczniemy.
Przegląda teczki i wskazuje tę, w której jest najmniej materiału.
– Matematyka – mówi.
Wkrótce staje się jasne, że dobrze sobie radzi, tak jak powiedział jej nauczyciel – jeśli się tylko postara. Może nigdy nie wyciągnie na szóstki, ale powinna mieć znacznie lepsze stopnie niż te, które dostaje.
Ale dlaczego miałaby się starać? Ma wszystko. Jeżeli nie znajdzie pracy, nie grozi jej nocowanie w kartonowym pudle.
7.
Sam
Ledwie przestąpiłam próg swojej sypialni, rozlega się ciche pukanie do drzwi. Otwierają się: mama. Wygląda… niesamowicie: satynowa niebieska suknia, jasne włosy (jak moje) upięte, pełny