Tylko ze mną. Abbi Glines

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Tylko ze mną - Abbi Glines страница 22

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Tylko ze mną - Abbi  Glines

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Nie mogłem znieść myśli, że ta przepiękna dziewczyna, która zasługiwała na miłość i troskę, nie ma kochających, opiekuńczych rodziców.

      – Podpisuje – szepnął z niedowierzaniem Krit, który przyglądał się z daleka matce. – Posłuchała, kiedy kazałeś jej się zamknąć i podpisać papiery – dodał, odwracając się i posyłając mi pełne szacunku spojrzenie.

      To dopiero początek. Miałem przed sobą jeszcze długą drogę, zanim zdobędę ich zaufanie. Jednak po dzisiejszym wieczorze nie miałem zamiaru dłużej czekać, aż Trisha Corbin zdecyduje się dać mi szansę. Jeśli nie chce, trudno. Przecież jej do tego nie zmuszę. Mogę być niemile widziany, ale nie dam się tak łatwo spławić. Ta dziewczyna na serio potrzebowała kogoś, kto będzie się nią opiekował.

      – Dziękuję. – Na dźwięk jej głosu przeszył mnie dreszcz. Wystarczyło, że na mnie spojrzała, i mogłaby zrobić ze mną dosłownie wszystko.

      – Zabieram cię do domu. I zostaję tam z wami – oznajmiłem. – Rano muszę oddać pikap tacie, ale poproszę o pomoc Marcusa albo Dewayne’a. Zostaję z tobą do poniedziałku.

      Trisha już miała coś powiedzieć, lecz w tym momencie do sali weszła pielęgniarka, a tuż za nią babsztyl, z którym Trisha musiała mieszkać pod jednym dachem.

      Pielęgniarka uśmiechnęła się do Trishy, a potem zwróciła do mnie.

      – Odwieziesz ją? – spytała, choć zabrzmiało to raczej jak stwierdzenie oczywistego faktu.

      Uśmiechnąłem się.

      – Tak, psze pani. Odstawię ją do domu razem z bratem.

      – Randy czeka na mnie w samochodzie. Papiery podpisane. Skoro ty ich odwozisz, zobaczymy się w domu – oznajmiła macocha.

      – Jasne, maaamo – odparł Krit z jawną złością w głosie.

      – Jedź ostrożnie z moim synkiem – zaznaczyła jego matka.

      Pokiwałem głową, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. Nie odrywałem wzroku od Trishy, której pielęgniarka pomagała właśnie dopasować temblak. Zauważyłem, jak kobieta zmarszczyła czoło, gdy Fandora wyszła, nie odzywając się ani słowem do Trishy.

      I bardzo dobrze. Trisha nie potrzebowała swojej wrednej macochy. Miała mnie. Od dziś to ja będę się nią opiekował.

      – Rozdział XX –

      Trisha

      Kiedy wróciliśmy do przyczepy, okazało się, że Fandory nie ma w domu. Co prawda jej samochód stał na zewnątrz, ale w szpitalu mówiła, że będzie ze swoim facetem, Randym. Pewnie gdzieś ją zabrał, może nawet do tego samego baru, w którym wcześniej odnalazł ją ojciec Greena. Nie miałam pojęcia, że on czeka w szpitalu i wie, co mi się przydarzyło.

      – Chodź, położysz się do łóżka – powiedział Rock, wchodząc za mną do przyczepy.

      Nie miałam serca kolejny raz go odtrącić. Był taki troskliwy i cały czas pozostawał przy mnie, nie zrażając się naszym rodzinnym piekiełkiem. Gdyby chodziło mu tylko o podryw, na pewno nie stawiałby się Fandorze i nie zamierzał pilnować mnie przez całą noc.

      – Jakbyś chciała jeszcze jedną poduszkę, to mogę ci przynieść swoją – zaproponował Krit, który nie odstępował mnie na krok, jakbym była ze szkła.

      – Jedna mi wystarczy – zapewniłam brata.

      – Będziesz spał w jej pokoju? – spytał Krit Rocka.

      – Zaraz to ustalimy. Może byś poszedł do siebie i się przespał, co? Wiesz, że się stąd nie ruszę i Trisha jest bezpieczna – odparł Rock.

      Byłam pewna, że Krit zaprotestuje, ale tak się nie stało.

      – No dobra – zgodził się potulnie, a potem nachylił się nade mną i pocałował w czubek głowy. – Leż sobie. Musisz wydobrzeć – powiedział.

      – Tak zrobię – zapewniłam brata.

      Krit posłał Rockowi ostatnie spojrzenie, a potem odwrócił się i poszedł do swojego pokoju.

      Szybko obdarzył Rocka zaufaniem. Nic dziwnego, bo po tym, co zobaczyłam w szpitalu, ja też zaczynałam mu ufać.

      – Jak już się wygodnie ułożysz, przyniosę ci wodę. Musisz zażyć leki, które dali ci w szpitalu. Lepiej się po nich poczujesz.

      – Nie musisz tu siedzieć – powiedziałam. Co prawda, Rock twierdził, że mnie nie zostawi, ale miał przecież własne życie. I swoje obowiązki.

      – Nie, Trisha, nie muszę. Ale chcę. Pójdę po wodę, czas zażyć tabletkę.

      Nie odezwałam się więcej. Rock przyglądał mi się przez chwilę bez słowa, jakby spodziewał się, że będę się z nim dalej kłócić, a potem odwrócił się i poszedł do kuchni.

      Błysk determinacji w jego oczach zaskoczył mnie i dał mi do myślenia. Dlaczego tak się uparł, żeby ze mną zostać? Z tego, co obiło mi się o uszy w szkolnej toalecie, miał iść dzisiaj z Rose Mann na imprezę do Marcusa Hardy’ego. Widziałam też, jak rozmawia z nią przy szafkach i całuje ją na korytarzu.

      Odtrąciłam go, a on więcej nie nalegał. Wyglądało na to, że się z tym pogodził i zajął się inną dziewczyną. A jednak był tutaj ze mną. Nic z tego nie rozumiałam. Jedno było pewne – pod fasadą przystojnego podrywacza krył się dobry i przyzwoity chłopak. Nie tylko podwiózł mnie do szpitala, ale został tam ze mną i postawił się Fandorze. Tylko dlaczego ktoś, kto ma przed sobą wielką przyszłość, chce marnować czas na mnie i moje popaprane życie?

      – Nie znalazłem wody w butelkach, a nie wiedziałem, czy kranówka nadaje się do picia, dlatego przyniosłem ci mleko. Widziałem, że pijesz je do obiadu, więc uznałem, że będzie w porządku.

      Rock wypełniał niemal cały mój ciasny pokoik swoją potężną sylwetką. Przy nim moja sytuacja nie wydawała mi się już tak bardzo przerażająca i beznadziejna. Na dodatek pamiętał, że piję mleko do obiadu. Ta myśl przyprawiła mnie o lekkie drżenie serca, co oczywiście nie było zbyt rozsądne.

      – Może być mleko – przytaknęłam, dobrze wiedząc, że w lodówce nie ma do wyboru nic więcej poza piwem. Na szczęście Rock taktownie o tym nie wspomniał. Co prawda, macocha nie pozwalała mi pić mleka, ale dopóki był ze mną Rock, mogłam czuć się bezpieczna. Fandora nie odważy się mnie tknąć w jego obecności.

      Rock otworzył dwie fiolki z lekarstwami i wysypał tabletki na swoją dłoń.

      – Zawsze uważałem, że uroczo wyglądasz z tym mlekiem do obiadu – oznajmił, posyłając mi uśmiech, na widok którego momentalnie wyleciało mi z głowy, że mam zapuchnięte oko, złamany nadgarstek i pogruchotane żebra.

      Brałam

Скачать книгу