Raz w roku w Skiroławkach. Tom 1. Zbigniew Nienacki
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Raz w roku w Skiroławkach. Tom 1 - Zbigniew Nienacki страница 3
Jak zwykle wiele różnych znaków na niebie i na ziemi zapowiadało, że nowy rok będzie bogaty w przeróżne wydarzenia. Przede wszystkim, tuż przed Bożym Narodzeniem, dziecię płci żeńskiej urodziła w Trumiejkach młoda lekarka weterynarii, Brygida, panienka urodziwa nad podziw, z zadkiem jak klacz dwuletnia. Niemal aż do dnia połogu nikt nie domyślał się jej stanu, ponieważ nosiła żółtą, szeroką ortalionową kurteczkę, co było uzasadnione jesiennymi chłodami, a brzuch, mimo ciąży, miała niewielki. Ciekawiło ludzi, kto dosiadł zadka Brygidy, gdyż mężczyzna to musiał być wielkiej odwagi. Brygida była piękna i miała łagodne oczy jałowicy, ale paskudny, jak na kobietę, zawód uprawiała. Szczególną umiejętność wykazywała, małymi i delikatnymi rączkami, opróżniając z jąder byczki i młode ogierki, a także barany. Opowiadano, że jej koleżanka ze studiów, również urodziwa panienka, gdy ją trzech mężczyzn zgwałciło, podstępnie ich do swego mieszkania zwabiła i specjalnym winem uśpiła, a potem jąder pozbawiła, jak rozbrykanych byczków. Tedy mimo urody Brygidy i jej łagodnego spojrzenia unikali jej młodzi mężczyźni i aż dziw było, że znalazł się ktoś tak odważny, aby jej dzieciaka zrobić.
Panna z dziecięciem to rzecz w tych stronach zwyczajna. Ale Brygida nie powiedziała nikomu z kim ma dziecko i w Urzędzie Gminnym córeczkę zapisać kazała na swoje nazwisko. Tajemnicy swej nie zdradziła nawet doktorowi Niegłowiczowi, którego wezwała do Trumiejek położna, jako że poród zapowiadał się trudny. Babom, co razem z nią leżały w izbie porodowej, Brygida oświadczyła: „Jak już jesteście takie ciekawe, z kim mam dziecko, to wam powiem, że stało się to na skutek tutejszego powietrza”. Była to, zdaniem ludzi, odpowiedź bezczelna. Nie ma bowiem nic piękniejszego nad widowisko jakie rozgrywa się po panieńskim porodzie, gdy to dziewczyna z dzieckiem na ręku wyławia z tłumu jakiegoś chudzinę, po sądach go włóczy, a on się wykręca, kłamie, na innych palcem wskazuje i rozmaite zabawne szczegóły o dziewczynie opowiada.
Czy nie tak było z córką wdowy Janickowej, kulawą Maryną? Dwudziestoletnią panienką będąc, dziecię płci męskiej urodziła w maju ubiegłego roku, a potem na przystanku autobusowym przydybała młodego Antka Pasemkę, który od pół roku na Wybrzeżu jako kierowca pracował i tylko na niedziele i święta do domu przyjeżdżał. Jemu to głośno na przystanku wykrzyczała, że dziecko ma od niego i albo się z nią ożeni, albo płacić zacznie na synka. Chłopak bronił się jak umiał, opowiadał, że nie tylko on przed dziewięcioma miesiącami do łóżka z kulawą Maryną poszedł, ale że było ich wtedy kilku, bo ona leżała pijana jak świnia. Młody Galembka jej wsadzał, najstarszy syn Szulca, średni z chłopaków cieśli Sewruka, czemu więc właśnie jego, Antka Pasemkę, o ojcostwo oskarża, skoro także i od nasienia tamtych dziecko mogło zostać poczęte? Dokładnie też, ku uciesze ludzkiej, mówił Antek Pasemko, jak to kulawa Maryna sama im się na łóżku pod nieobecność matki rozłożyła, jak potem nogami radośnie wierzgała, kiedy ją kolejno pokrywali – on, Antek, na samym końcu, bo był najbardziej pijany, dlatego na Marynie zasnął i tak go wdowa Janickowa w łóżku z Maryną zastała. Tamci uciekli, a on został i z tego powodu teraz jest przez Marynę posądzony, choć nawet nie pamięta, żeby ją swym nasieniem wypełnił. Tyle że z Maryną spał, nic więcej. I to ludziom powiedziawszy Antek Pasemko na Wybrzeże uciekł i przez trzy albo cztery miesiące do wioski nie wracał, czemu się nikt nie dziwił, gdyż wszyscy wiedzieli, że gniewu swej matki się lękał. Srogą kobietą była bowiem Zofia Pasemkowa, żona rybaka Gustawa, matka trzech synów i córki. Wszystkim we wsi było wiadomo, że i męża, i synów o byle co końskim batem biła, a córkę swoją, ledwo szesnaście lat skończyła, za mąż na dziesiątą wieś wydała i oglądać jej nie chciała, tak ją nienawidziła. Tedy uciekł Antek Pasemko, średni jej syn, na Wybrzeże, gdyż matczynego bata się lękał za to, co zrobił Marynie. Aliści już w sierpniu czy też we wrześniu Antek zaczął kulawej Marynie przysyłać pieniądze na dziecko, raz pięćset złotych, to znów tysiąc, czym dał dowód, że się do dzieciaka poczuwa i to, co o Marynie opowiadał, tylko po części było prawdą. A co dziwniejsze, sroga Zofia Pasemkowa spotkawszy jesienią kulawą Marynę z wózkiem, zatrzymała się przy niej, ale gęby z wyzwiskami nie rozwarła, tylko grzecznie zapytała, czy może do wózka zajrzeć i wnuka zobaczyć, co było znakiem widomym, że srogość w niej nie jest aż tak wielka, albo owa niewinna dziecina ludzkie uczucia w niej obudziła. Jakoż też nieco później Antek Pasemko powrócił do rodzinnego domu, i, podobnie jak jego bracia, odtąd dorywczo w lesie dorabiał lub na gospodarce rodziców pracował oraz na wodę z ojcem wypływał. Bo choć trzech dorodnych i niegłupich synów Pasemkowa się dochowała, to przecież żaden z nich, mimo kilku prób podjęcia pracy w jakiejś hucie, kopalni czy na budowie, nigdzie w świecie miejsca nie zagrzał, rodziny nie założył i z czasem wracał do matki, a także do jej bata. Podobnie późną jesienią uczynił Antek. Odtąd Pasemkowa kulawej Marynie pięćset złotych na dziecko dawała, Antek jednak z Maryną się nie widywał, obchodził jej dom i na synka nawet spojrzeć nie chciał. A gdy matki w pobliżu nie było, lubił siadywać z innymi przed sklepem na ławeczce i pić piwo. Tu też rozpowiadał, że nigdy się z Maryną nie ożeni, ponieważ jest kulawa, co było zresztą prawdą. Inna rzecz bowiem dziecko zrobić, a inna się żenić; miał chłopak dopiero dwadzieścia jeden lat i życie się przed nim otwierało, kto wie jak piękne.
Co się jednak w swoim czasie ludzie o kulawej Marynie nasłuchali, to się nasłuchali. I markotno im teraz było, że nic podobnego o pięknej Brygidzie się nie dowiedzą. Źle więc gadano o Brygidzie, sarkano na nią, mówiono, że się niemoralnie prowadziła i proboszcz Mizerera nie powinien takiego dziecka ochrzcić. Jak to usłyszał proboszcz, w niedzielę wszedł na ambonę i tymi słowami na ludzi krzyczał: „Wedle Starego Testamentu ważna jest tylko matka, bo co do ojca i tak nigdy nie ma zupełnej pewności. Powiadam wam, że mniejszym grzechem jest urodzić niż się skrobać. Dziecko pani Brygidy zostało przeze mnie ochrzczone i otrzymało imię Beata, niech jej Bóg błogosławi. A wy, myślcie o swoich grzechach!”
Również i komendant posterunku, starszy sierżant sztabowy Korejwo, uchylił się od wyjaśnienia prawdy, choć – zdaniem ludzi – milicja powinna o wszystkim wiedzieć. Miał się nawet niegrzecznie wyrazić, żeby mu nie zawracali tyłka, bo nic go nie obchodzi, kto jest ojcem dziecka pani Brygidy. „Żadnego śledztwa nie będzie, ani sprawdzania linii papilarnych” – rzekł. Na co mu stary Kryszczak przypomniał, że w czasach, gdy w Trumiejkach przebywał książę Reuss, a na posterunku urzędował wachmistrz żandarmerii Sznabel, to o takich sprawach było ludziom wiadomo.
„Czy kobieta może począć z powodu tutejszego powietrza?” – szydzono głośno przed sklepem w Skiroławkach. „Oczywiście – oświadczył doktor Niegłowicz, który akurat w tym czasie podjechał swoim gazikiem pod sklep, aby kupić kaszankę dla piesków – wbrew ogólnie przyjętej opinii, dla poczęcia dziecka nie jest najważniejszym czynnikiem obecność mężczyzny. Niekiedy o wiele większą rolę odgrywają okoliczności takie, jak nadmierne użycie alkoholu, chwilowy brak prądu albo zepsucie się telewizora. Medycyna zna różne przypadki. Jeśli u kogoś zepsuje się telewizor i pójdzie oglądać film do sąsiada, to nie wykluczone, że po dziewięciu miesiącach u jednego albo drugiego urodzi się dziecko. Świeże powietrze także może mieć znaczenie dla sprawy. Świadczy o tym ogromna liczba kobiet, które zachodzą w ciążę na wczasach i w sanatoriach, w czasie urlopów w górach albo nad morzem”. – „Kobieta wie z kim ma dziecko” – upierał się stary Kryszczak. – „To prawda – zgodził się doktor Niegłowicz. – Kobieta na ogół wie z kim ma dziecko, ale nie zawsze”.
Tak więc nikt nie wiedział, z kim piękna Brygida ma dziecko i w serca ludzkie wkradł się niepokój, że podobne sprawy mogą się powtarzać coraz częściej. Rzeczą męską bowiem było od wieków czynić kobietom rozmaite łajdactwa, a rzeczą kobiecą dochodzić sprawiedliwości. Co będzie z rodem męskim, jeśli kobiety zaczną lekceważyć