Rywalizacja i miłość. Amalie Berlin

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Rywalizacja i miłość - Amalie Berlin страница 3

Rywalizacja i miłość - Amalie Berlin

Скачать книгу

wzywano?

      – Nas i jeszcze dwie inne grupy. – Beck skinął głową w kierunku pozostałych. – Czterdzieści pięć minut samolotem. Koliński obiecał zabrać sprzęt.

      Treadwell milczał dłuższą chwilę.

      – Ty zostajesz.

      – To wielki pożar. Będę wam potrzebny.

      – Nie w tym stanie.

      Miał ochotę polemizować, ale ugryzł się w język. Zdarzało mu się obchodzić rozkazy, ale tylko wtedy, gdy był przekonany, że ma rację. Powiedziałby, że zna się na pożarach jak nikt inny, jednak teraz nie był tego pewien. Rok temu było inaczej. Aż popełnił błąd. Aż płomienie odcięły mu drogę odwrotu.

      Treadwell wręczył mu podkładkę. Przejmując ją, poczuł się jak po pierwszym skoku z samolotu. Spadanie. Szybko zbliżająca się ziemia.

      Wyprostował się. Mimo wszystko nie jest gorszy od reszty.

      – Jesteś pewien? Nadal jestem w służbie.

      – Jesteś na służbie, kiedy sam tak uważasz. Jak pokażesz, że się mylę, to pogadamy.

      Gdyby tylko potrafił wykonywać rozkazy w jego opinii błędne. Wkurzała go żółta plakietka, ale ten okres próbny przynajmniej daje mu szansę uporządkowania swoich spraw.

      Gdy Beck milczał, komendant przywołał Autry.

      – Macie dokończyć z resztą poranne ćwiczenia – oznajmił Treadwell. – Pali się las, a Ellison stracił już tyle energii, że nie będzie stuprocentowo wydajny, a osłabiony nie powinien rzucać się w płomienie.

      Nie jest osłabiony, a tego wręcz potrzebuje.

      – Nic mi nie jest – odezwał się w końcu Ellison, bo perspektywa pilnowania kursantów wydawała się gorsza od unikania spięcia.

      Komendant spiorunował go wzrokiem. Beck znał to spojrzenie. Nieważne, czy to kara, czy wyrok w zawieszeniu, wypadł z gry, a Treadwell stara się w jego imieniu zachować twarz.

      Łatwiej byłoby mu przeboleć taki uszczerbek na honorze, gdyby dzięki temu mógł wrócić do akcji. Nic gorszego niż tkwić z kursantami, gdy kumple ryzykują życie.

      – Zanosi się, że większość z nas weźmie udział w akcji gaszenia – podjął Treadwell – więc Ellison przeprowadzi test pytań i odpowiedzi na temat służby. Poprawne odpowiedzi poznał już dwa lata temu. Potem macie czas wolny, ale bądźcie na boisku o świcie przed pobudką.

      Autry wyglądała na skołowaną, ale potakiwała, po czym odwróciła spojrzenie na Becka. Zorientował się, że ona się domyśla, że jemu taka sytuacja się nie podoba.

      – Czym mam się zająć? – zapytała.

      Wszystkim.

      Przekazał jej podkładkę. Im prędzej się z tym uporają, tym prędzej będzie miał to z głowy.

      – Trzy zespoły zostały wezwane do pożaru. Treadwell sobie zażyczył, żebyśmy kontynuowali. Następnie lunch, a potem bieg na osiem kilometrów leśną ścieżką.

      Odkaszlnęła. Wydawało mu się, że zaraz go poprawi, ale tylko zauważyła:

      – Nie zapominaj o pytaniach i odpowiedziach przed biegiem.

      Nie kwestionowała rozkazów Treadwella. Być może dlatego, że miała obsesję na punkcie ćwiczeń fizycznych.

      – Pytania i odpowiedzi po lunchu – zgodził się. – Pięć pytań, potem bieg.

      Wrócił do cierpliwie czekającego kursanta.

      – Nazwisko?

      – San Giovanni.

      – Zostały mu tylko przysiady – wtrąciła Audry.

      Chętnie powierzyłby jej to zadanie, ale nie zyska w oczach Treadwella, starając kryć się za murem, za którym czuł się zdecydowanie lepiej.

      – Ilu jeszcze?

      – Sześciu.

      Skupił się na przysiadach kursanta.

      Po lunchu Lauren razem z innymi wróciła na boisko. Czekali na Becka Ellisona.

      Przed posiłkiem odezwał się może dwadzieścia razy. Dwa lata temu był bardziej rozmowny, a i tak odzywał się wtedy monosylabami. Mimo to był bardziej komunikatywny. Zachowuje się, jakby ktoś go obraził. Ale przecież nie ona.

      Chyba że uważa, że jest słaba we wszystkim i w głowie mu się nie mieści, że podjęła drugą próbę? Nie pierwszy i nie setny raz ją to spotyka.

      W tej służbie kobiety nie są zbyt liczne, ale być może waga nazwiska Autry sprawia, że wszyscy oczekują, że będzie lepsza. Dwa lata temu to się nie sprawdziło, mimo że od skończenia szkoły średniej służyła w rodzinnej remizie, a ojciec w końcu zgodził się, by przeniosła się gdzie indziej, tam, gdzie nie będzie miał na nią wpływu. Potem sześć lat zdobywania doświadczeń.

      Zerknęła na zegarek. Jeszcze dwie minuty, a Ellison się spóźni. Pewnie chce uniknąć pytań i odpowiedzi.

      Przybył punktualnie, nie spóźnił się ani o sekundę.

      Biegł dumnie wyprostowany, tryskał energią gotowy do walki. Inni też to zauważyli. Do tego stopnia, że gdy poprosił o pytania, bardzo długo milczeli. W końcu Lauren podniosła rękę. Oczywiście, by mu pomóc, a nie dręczyć.

      – Robisz to od dwóch sezonów. Czy zdarzyła ci się sytuacja, z której cudem udało ci się ujść cało? No wiesz, kiedy służyłeś w piechocie jako strażak. Fajnie byłoby o tym posłuchać.

      Strażak w piechocie morskiej. To robi o wiele lepsze wrażenie niż córka lokalnego komendanta, który puszczał ją do pożarów tylko wtedy, gdy udało się jej go przegadać.

      Jego nie przegada. Zwlekał z odpowiedzią, jakby w myślach ważył słowa, by zdawkowo odpowiedzieć na pierwszą część pytania, przemilczając tę nawiązującą do przeszłości w wojsku. Druga osoba podniosła rękę.

      Gdzie był największy pożar?

      Czy lubi martwe sezony? Czym się wtedy zajmuje?

      Jest strażnikiem leśnym. Oczyszcza zarośla i strumienie.

      Największe błędy, jakie popełniają strażacy?

      Co byś doradził początkującym?

      To ostatnie pytanie zbiło go z tropu. Ze trzy razy otwierał i zamykał usta. Najwyraźniej wybierał w myślach, co im doradzić, ale nie potrafił się zdecydować. Jakby nie wierzył słowom, które wypowie.

      – Największą wartością jest wasza brygada. Musicie umieć funkcjonować w zespole, pilnować kolegów. Oraz wykonywać

Скачать книгу