Mag bitewny. Księga 1. Peter A. Flannery

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Mag bitewny. Księga 1 - Peter A. Flannery страница 6

Mag bitewny. Księga 1 - Peter A. Flannery

Скачать книгу

prychnął, odrywając z bochenka solidny kawał chleba i krojąc kiełbasę.

      – Czy tylko ja w tym mieście nic nie wiem o smokach?

      Fossetta postawiła przed kowalem cynowy kubek i wypełniła go po brzegi wodą z dzbana.

      – Nauczysz się tego i owego, jeśli będziesz kiedyś przez dwie dekady prowadził dom maga bitewnego.

      Falko z powodzeniem oddalił się poza zasięg rozmowy, ale Fossetta kątem oka patrzyła, jak na tacy obok talerza z jedzeniem stawia karafkę z winem, po czym napełnia dzbanek wodą, która gotowała się w garnku nad ogniem.

      – Dzień dobry, Falko – powiedziała.

      – Dzień dobry, Fossetto.

      Falko może i miał parszywy humor, ale nie mógł być otwarcie nieuprzejmy. Fossetta była najbardziej zbliżoną do matki osobą, jaką miał na świecie. Przyniósł dzban z gorącą wodą i postawił go na stole. Ciche rzężenie wydobywające się z jego ust nie umknęło czujnemu słuchowi gospodyni. Kobieta podeszła, przyłożyła mu jedną dłoń do czoła, a drugą do miejsca między łopatkami.

      – Oddychaj – rozkazała.

      Falko wywrócił oczami, ale zrobił głęboki wdech. Fossetta mruknęła pod nosem, widocznie niezadowolona z tego, co wyczuła.

      – Siadaj mi tu.

      – Ale pan...

      – Panem się nie przejmuj.

      Lekko pchnęła Falka na krzesło i wypełniła miskę gorącą wodą, a potem dodała do niej kilka łyżek jakiejś nieznanej Malakiemu substancji. Pokój zaraz wypełnił się ostrą wonią lawendy, eukaliptusa i rumianku. Gospodyni wzięła ręcznik suszący się na stojaku przy palenisku, dłonią pochyliła Falka nad misą i zarzuciła mu materiał na głowę.

      – Pilnuj, żeby nie wylazł. – Pogroziła palcem Malakiemu. – Zaraz wracam.

      Kowal skinął jej głową, z trudem żując chleb i kiełbasę wypełniające mu policzki. Kobieta wzięła wodę, wino i śniadanie, po czym opuściła kuchnię.

      Zapadła cisza. Słychać było tylko przeżuwanie Malakiego i powolne rzężenie Falka.

      – Wybacz mi, że byłem taki drażliwy – dobiegł spod ręcznika przytłumiony głos.

      Malaki w odpowiedzi nałożył jedzenie na talerz i wsunął go przyjacielowi pod złożoną na blacie rękę. Prawie się roześmiał, widząc, jak ten maca za kawałkiem chleba, który zaraz zniknął pod kurtyną ręcznika.

      – Wciąż nie łapię, dlaczego chcesz służyć na próbach – nawiązał do tematu kowal. – Przecież w pawilonie będzie się roić od szlachty.

      – Mam swoje powody – wybełkotał Falko, zajadając się chlebem.

      – Czasem ni w ząb nie rozumiem, co się dzieje u ciebie pod kopułą.

      Falko wyjrzał spod ręcznika i łypnął na przyjaciela.

      – Wiem. – Uśmiechnął się.

      Malaki potrząsnął głową i odwzajemnił uśmiech, a potem gestem nakazał Falkowi wrócić pod ręcznik. Dwaj młodzieńcy siedzieli w ciszy, którą w końcu przerwał chudzielec.

      – Czerwony. Smok, który odpowiedział na wezwanie ojca, był czerwony.

      Malaki przełknął i zaczął słuchać.

      – Mówią, że był ciemny, już gdy się pojawił. Karmazynowy, jak krew żylna.

      Falko wyprostował się i zdjął ręcznik z głowy. Malaki wstrzymał oddech. Rozmawiali już w życiu o wszystkim, ale nigdy o tym.

      – Z biegiem lat kolor ciemniał, a magowie go obserwowali. Symeon mówi, że mój ojciec znał prawdę. Wiedział, że jeśli jego bestia zrobi się czarna, nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko ją zabić. Powiedział mi, że smok też ma świadomość tego, co musi się wydarzyć, i że poddaje się śmierci bez walki.

      – Więc co się właściwie stało? – spytał cicho Malaki.

      – Tego nikt nie wie – odparł Falko. – Mówią, że w miarę jak łuski smoka robiły się coraz ciemniejsze, ojciec stawał się coraz bardziej skryty. Coraz więcej czasu spędzał na samotnych polowaniach na Opętanych w Utraconych Ziemiach. Bez pomocy, bez wsparcia wojska, tylko Aquila Danté i jego smok.

      Malaki czekał, aż przyjaciel wznowi opowieść. Słyszał już wcześniej fragmenty tej historii, ale ponieważ nikt nie chciał o tym rozmawiać, nie potrafił poskładać ich w całość. Był to rozdział w historii Caer Dour, o którym mieszkańcy najchętniej by chyba zapomnieli.

      – Złościł się też coraz bardziej i w końcu jego gniew doprowadził do konfrontacji.

      – Konfrontacji? Z kim?

      – Z magami – odparł Falko. – Mój ojciec stawał się coraz bardziej nierozsądny, wręcz niezrównoważony. – Wypowiedział te ostatnie słowa, jakby kogoś cytował. – A potem jego smok stał się czarny.

      – A czarne smoki są szalone – uzupełnił Malaki, Falko zaś potwierdził skinieniem.

      – Magowie zdołali obłaskawić smoka. Ale mój ojciec, zamiast pomóc im go zabić, opowiedział się po jego stronie.

      Malaki wwiercał się w niego jasnozielonymi oczami.

      – Zabił sześciu magów i czterech najlepszych rycerzy Caer Dour – ponowił Falko. – Ostatecznie to Symeon go powalił.

      – Myślałem, że byli przyjaciółmi.

      – Bo byli. – Falko nie patrzył już na Malakiego. Spoglądał w przeszłość, której nie mógł pamiętać, przeszłość, o której mu tylko opowiadano. – Smok, zanim został zabity, zdołał jeszcze ostatni raz splunąć ogniem.

      – To dlatego twarz Symeona... – wyszeptał Malaki, a Falko kiwnął głową.

      – Ocalali magowie uratowali mu życie, ale smok zdążył jeszcze przed śmiercią odebrać mu wzrok.

      Malaki zapatrzył się w przestrzeń, wyobrażając sobie tę straszną scenę. A potem raz jeszcze osadził wzrok na Falku.

      – Ty zaś zostałeś oddany w służbę jako wynagrodzenie za grzechy ojca.

      – Coś w ten deseń – odpowiedział chudzielec, ścierając z twarzy kropelki naparu.

      W tym momencie do kuchni wróciła Fossetta.

      – Przecież kazałam ci siedzieć pod ręcznikiem – skrzyczała chłopaka.

      Podeszła do kredensu po drugiej stronie pomieszczenia, wyjęła białe ceramiczne naczynie i podstawiła je Falkowi.

      –

Скачать книгу