Życie za życie. Alex Dahl

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Życie za życie - Alex Dahl страница 12

Życie za życie - Alex Dahl

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Każda komórka w ludzkim ciele zawiera kompletny materiał genetyczny danego człowieka. Neuropeptydy, nadajniki używane przez mózg do komunikacji z ciałem, istnieją we wszystkich tkankach, co sprawia, że pamięć komórkowa jest możliwa, mówi Google. Wpisuję – przeszczep serca pamięć komórkowa – a Google wyrzuca mi siedemset siedem tysięcy trafień. Czy organy do przeszczepu mogą utrzymać wspomnienia dawcy?, pyta autor jednego z artykułów. To już za dużo. O wiele za dużo. Wstaję i na chwilę podchodzę do kuchennego parapetu. Na zewnątrz wszystko jest takie samo. Deszcz spływa z gałęzi świerków, niebo jest ciemne i wisi nisko, miasto w dolinie jest całkowicie zakryte przez mgłę. Nie mogę oddychać, żeby nabrać powietrza, muszę pochylić się do przodu. Stoję tam, z czubka mojego nosa kapią krople łez, chcę tylko, żeby ktoś mnie wyłączył, żeby to zakończył, chcę choć na chwilę porzucić mój wyczerpany umysł i złamane serce.

      Myślę o Sindre w lesie, trzymającym strzelbę, z wprawą rozglądającym się za niczego niespodziewającym się łosiem. Kopyta poruszające się w tę i z powrotem w krzakach, ruch szczęki, fontanna soku jagodowego z jego pyska, łagodne oczy mrugające w jaśniejącym świcie, promienie słońca porozrywane w gęstych drzewach, pozostało mu kilka sekund życia. Odwracam się w kierunku komputera i ponownie myślę o pamięci komórkowej. A co, jeśli wspomnienia i istota człowieka są przechowywane nie tylko w mózgu czy w duszy, lecz w każdej komórce jego ciała? Czy te komórki mogłyby w jakiś sposób wpłynąć na biorcę, który dostał po przeszczepie jakiś narząd? Przyciskam twarz do okna, szyba chłodzi mój gorący policzek, i patrzę na potężną biel zasłaniającą Oslo – tam gdzieś jest osoba, która dostała narządy mojego dziecka. Czy to możliwe, że otrzymała coś więcej niż tylko narząd, który umożliwił jej dalsze życie?

      ***

      Kiedyś moje myśli były proste i łatwo było je od siebie oddzielić. Teraz wyobrażam je sobie jako głodne robaki, które kłębią się w puszce: brzydkie i splątane. Jest prawie druga nad ranem, deszcz przestał padać, pozostawiając po sobie bezgwiezdne niebo. Siedzę tu od wielu godzin, wpatrzona w ekran, kolejne sekundy nocy powoli mijają, piję dużymi łykami wino z wódką i sokiem żurawinowym.

      Czytałam o kobiecie w Nowej Anglii, która po przeszczepie serca zaczęła mieć realistyczne sny o mężczyźnie zwanym Tim L. Nabrała również ochoty na jedzenie dań, których nigdy nie lubiła, pokochała piwo i nuggetsy z kurczaka, a gdy dotarła do rodziny dawcy, okazało się, że rzeczywiście nazywał się on Tim L., uwielbiał piwo i kurczaka. Czytałam o mężczyźnie, który ożenił się z wdową po swoim dawcy, a dwa lata później popełnił samobójstwo w ten sam sposób, co on. Czytałam o mężczyźnie, który po przeszczepie serca stał się artystą geniuszem, prawdopodobnie dzięki temu, że dawca też był artystą. Czytałam o francuskiej aktorce, opisującej żywe wspomnienia z wypadku samochodowego, w którym zginęła jej dawczyni. Potem była mała dziewczynka, której niewyjaśnione wspomnienia o brutalnym morderstwie były tak silne i szczegółowe, że doprowadziły do aresztowania mężczyzny, który zabił dawcę jej serca. Wszyscy ci ludzie otrzymali serce innej osoby. Uważam się za osobę racjonalną; nie wiem, jak mogłabym w to uwierzyć, ale z drugiej strony jak mogłabym nie wierzyć? Czytam i czytam, i czytam, starając się wydobyć jakieś znaczenie z tych wszystkich słów, które pływają w mojej głowie, wykrwawiając się wzajemnie. Ta koncepcja jest tak pełna możliwości, że czuję, jakbym znowu odżyła.

      ***

      Telefon wibruje w mojej dłoni, drży i dzwoni, jego uporczywy elektroniczny dźwięk brzmi w moich uszach. Siadam zdezorientowana, ale gdy to robię, pokój zaczyna wirować dookoła i ogarniają mnie mdłości, w moich ustach wybuchają gorzkie plamy żółci. Przełykam z trudem ślinę i mrużę oczy, patrząc na jasny ekran. Pojawiło się na nim imię Sindrego. Jest 5:52 rano i kiedy przesuwam przycisk, żeby odebrać połączenie, wiem tylko, że to nie głos Sindrego, ale kogoś innego, kogoś, kto dzwoni z jego telefonu, żeby mi powiedzieć, że coś mu się stało.

      Mam rację.

      – Alison? – szepcze jakiś mężczyzna.

      – Tak? – Proszę, proszę, tylko nie jeszcze Sindre. Widzę go w samym środku nocy w lesie, teraz nie biegnie, po prostu wisi na czarnej linie na grubej gałęzi, obserwowany przez mrugające gwiazdy i zwierzęta. – Powiedz mi, do cholery!

      Mężczyzna dyszy do telefonu, mówi łamiącym się głosem.

      – Sindre… Sindre dostał szału.

      Rozdział 14

      Iselin

      Teraz odżywia się już właściwie, je radośnie kotleciki rybne, groszek i tłuczone ziemniaki, wbija widelec w następny kawałek, gdy tylko przełknie poprzedni. To też jest coś nowego. Kiedyś jadała pół kanapki z nutellą, za jakiś czas ćwiartkę jabłka i tak nam mijał czas. Obserwuję ją, uśmiecham się, a ona odwzajemnia uśmiech, mała twarzyczka rozświetla się i opowiada o tym, jak było dzisiaj w szkole. Słucham i kiwam głową, zadaję wszystkie niezbędne pytania. Czyli Solveig jest milsza niż Oda? To dlaczego chłopcy się pobili? Och, tak, z tego Ludviga to prawdziwy żartowniś. Kaia przez przypadek upuszcza widelec na podłogę i pod wpływem tego hałasu podskakuję z przerażenia. Musi wyczuwać, że jestem spięta, bo gdy ponownie na nią patrzę, jej twarz jest już bardzo poważna.

      – Mamo – zaczyna, przysuwając do ust łyżkę z groszkiem – czy mogę iść do Solveig na nocowanie? – pyta.

      – Och, kochanie – mówię. – Może kiedyś. Ale jeszcze nie teraz.

      – Dlaczego nie?

      – Bo jesteś jeszcze we wczesnej fazie po operacji. Nie mogę oczekiwać od rodziców innego dziecka, że zaopiekują się tobą we właściwy sposób.

      – Wiem, co robić, jeśli źle się poczuję! Wiem, jakich leków potrzebuję i kiedy mam je wziąć.

      – Kaiu, masz siedem lat. Planowanie wielu różnych leków w różnym czasie nie jest twoim obowiązkiem, choć wiem, że wiesz co, kiedy i ile. – Przez chwilę się nad tym zastanawia, przeżuwa resztkę jedzenia.

      – W takim razie Solveig może przyjść nocować tutaj – mówi.

      – Skarbie…

      – Dlaczego nie? Przecież ona w ogóle nie musi brać żadnych leków! – Nie chcę mówić Kai, że głównym powodem jest to, że gdybym musiała wpuścić do tego małego mieszkanka inne dziecko, byłabym zawstydzona. Wcześniej miałam dobrą wymówkę, że nie chcę narażać jej na ryzyko infekcji, i nadal mogłabym użyć tego argumentu, ale Kaia może już teraz uchodzić za zdrową i chcę, żeby zachowywała się tak jak dzieci w jej wieku.

      – Zobaczymy – mówię, chociaż podejrzewam, że dla większości dzieci oznacza to „nie”.

      ***

      Dzisiaj nawet się nie obudziła. To ja gwałtownie się obudziłam, może w oczekiwaniu na to, jak Kaia zacznie krzyczeć. Wchodzę do jej pokoju i patrzę, jak jej klatka piersiowa podnosi się i opada, rzucając na ścianę cień w słabym świetle świecących na zewnątrz latarni. Żałuję, że jestem sama, że nie mam partnera, który by mnie objął, zaprowadził czule do łóżka i szepnął: Wszystko w porządku, kochanie.

      Rozdział 15

      Alison

Скачать книгу