Córki smoka. Andrews William

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Córki smoka - Andrews William страница 14

Автор:
Серия:
Издательство:
Córki smoka - Andrews William

Скачать книгу

minut. Od siedemnastej do dziewiętnastej przychodzą podoficerowie. Oni mają po pół godziny. O dwudziestej będziesz odwiedzać jednego z oficerów w jego kwaterze i zostaniesz tak długo, jak będzie sobie tego życzył. Masz szczęście, bo dzisiaj pracujesz tylko u oficerów. Reszta wojska wróci z manewrów jutro. Wtedy czeka cię dzień pełen pracy. Możesz się umyć w latrynie koło lecznicy. W pomieszczeniu obok są yukaty. Weź jedną i zakładaj zawsze, gdy zaczynasz pracę. Posiłki przygotowujemy w kuchni przy barakach gejsz. Jutro powiedzą ci, kiedy masz sprzątać, gotować i prać. A, i jeszcze jedno. – Postukała mnie palcem w klatkę piersiową. – Nigdy nie zapominaj, że jesteś Koreanką. Rób, co każemy, bo pobiją cię jak tamtą. Zostaw rzeczy w pokoju, pokażę ci latrynę.

      Weszłam z nią do pomieszczenia, w którym miałam mieszkać. W maleńkim pokoju śmierdziało toaletą i było strasznie ciemno. Wpadające przez dziury w deskach słońce tworzyło na podłodze paski światła. Drzwi zwisały na skórzanych zawiasach. Na podłodze leżała mała wąska mata. W jednym kącie stał nocnik, a w drugim stołek. Na małej półce dostrzegłam świeczkę. To było najbardziej obrzydliwe miejsce, jakie w życiu widziałam. Kurnik za naszym domem miał więcej uroku.

      Położyłam worek na macie i odwróciłam się do Seiko.

      – Jak wygląda praca tutaj?

      Na jej twarzy zobaczyłam drwiący uśmieszek.

      – Głupia Koreanko. Jesteś ianfu – kobietą do towarzystwa. Masz służyć żołnierzom.

      Ianfu. Usłyszałam to słowo raz w życiu, podsłuchując kiedyś dyskusję rodziców o tym, co przytrafiło się jednej z dziewcząt z naszej okolicy. Nie wiedziałam nic na temat ianfu, więc poprosiłam Soo-hee o wyjaśnienie. Pouczyła mnie, bym zapomniała o rozmowie, ale ja ciągle myślałam o tej historii.

      Teraz zaczynałam rozumieć i ścisnęło mnie w żołądku. Nigdy wcześniej nie byłam z mężczyzną. Nie wyobrażałam sobie nawet, jak by to mogło wyglądać. Pomyślałam o Sun-hi i o tym, co wydarzyło się obok ciężarówki. W uszach wciąż dźwięczał mi jej krzyk, a przed oczami majaczył obraz, jak zwija się w kłębek po wrzuceniu jej przez kierowcę do naczepy. Od tamtej chwili stała się kimś innym. Wiedziałam, że ja też nie będę taka sama.

      Spojrzałam ponad barakami na pola pszenicy. Zobaczyłam pagórki, które były znacznie dalej niż te w pobliżu Sinuiju. Za nimi widniały zarysy wzgórz. Przypomniałam sobie słowa porucznika Tanaki, że nie będziemy miały dokąd uciec. Rzuciłam okiem na słupek pośrodku dziedzińca i na jego widok natychmiast poczułam przeszywający ból w nogach.

      Skierowałam wzrok na Seiko, która przyglądała mi się uważnie.

      – Dziękuję, proszę pani – powiedziałam, kłaniając się nisko.

      W ciągu kolejnej godziny umyłam się i – pomimo braku apetytu – zjadłam miseczkę rosołu z kilkoma rozgotowanymi fasolkami azuki. Z małego pomieszczenia obok latryny wzięłam parę białych skarpetek tabi i słomianych klapek zori. W oczy rzuciła mi się zielona yukata, ozdobiona białymi i różowymi kwiatkami. Zawsze dobrze wyglądałam w zielonym, więc postanowiłam, że ją zabiorę. Strój był za duży na moją drobną figurę i idąc w stronę podwórza, ciągle się potykałam. Japonki chichotały, nie zasłaniając nawet ust.

      – Patrzcie na tego biednego kurczaczka – żartowała jedna z nich. – Będzie skrzeczeć, gdy któryś z oficerów zacznie ją skubać.

      Wszystkie wybuchły śmiechem. Oprócz Seiko, która patrząc na mnie, powiedziała:

      – Tak. A oni będą tu już niedługo.

      Kiedy dotarłam na plac, dziewczęta tkwiły przed swoimi barakami. W yukatach wyglądały dziwnie, do tego miały przerażenie w oczach.

      Ubrana na żółto Soo-hee stała na samym końcu. Od razu do niej podbiegłam i powiedziałam, że się boję.

      – Jak my wszystkie – odparła. Przebiegła wzrokiem po reszcie i pociągnęła mnie za sobą.

      Nie zważając na obserwujących nas szeregowego i Japonki, zebrała dziewczęta wokół siebie i powiedziała ściszonym głosem:

      – Trafiłyśmy w to straszne miejsce i musimy być posłuszne, inaczej nas zastrzelą. Ale mamy siebie nawzajem. Musimy się trzymać razem i być silne.

      – Ale ja nawet nie wiem, co mam robić! – jęknęła jedna z młodszych dziewcząt.

      Soo-hee kiwnęła głową.

      – Jak się nazywasz?

      – Midori Sato – odpowiedziała.

      – Nie, nie. Pytam o koreańskie imię.

      – Mee-su.

      – Ja też nie wiem, co robić, Mee-su. Lekarz powiedział, że nic nam się nie stanie, jeśli będziemy spełniać ich polecenia. Powinnyśmy tak właśnie postąpić.

      – Ale ja nie wiem jak – zapłakała Mee-su.

      Soo-hee położyła jej dłoń na ramieniu.

      – Postaraj się. Pamiętaj, co powiedziałam. Bądź silna.

      Mee-su stłumiła szloch, a Soo-hee spojrzała po kolei każdej z dziewcząt w oczy.

      – Musimy wytrzymać. Pomagajmy sobie nawzajem.

      Dzięki jej słowom poczułam się trochę lepiej. Wtedy zrozumiałam, że moja siostra była jak niebo i ziemia w jednej osobie, chociaż brakowało jej piękna matki czy bystrości ojca. Pilnowała, żebym stąpała twardo po ziemi, jak matka. Przypomniała mi, że jesteśmy w okropnym miejscu i że muszę się nauczyć dyscypliny, by przetrwać. Ale tak jak ojciec potrafiła tchnąć we mnie wiarę, że potrafię to zrobić.

      Mee-su otarła łzy i już więcej nie płakała. Dziewczęta wróciły na schody. Słowa Soo-hee podniosły je na duchu. Tylko Sun-hi trzęsła się tak samo mocno jak wcześniej.

      Soo-hee zaprowadziła mnie przed mój pokój. Chwyciła za brzeg mojej yukaty i przyciągnęła do siebie.

      – Weź to – wyszeptała. W ręku miała grzebień z dwugłowym smokiem. – Matka powiedziała, że będzie nas chronił.

      – Soo-hee, to ty go dostałaś.

      – Urodziłaś się w roku smoka – odparła. – To znak dla ciebie. Weź go, mała siostro.

      Ścisnęłam grzebień w dłoni. Dotykałam go po raz pierwszy. Był ciężki i chłodny. Czułam, że jest wyjątkowy. Jednak po tym, co przydarzyło się Jin-sook, wątpiłam, czy jest w stanie mi pomóc.

      – Gdzie go schować? – zapytałam.

      – Najlepiej w nocniku – podpowiedziała. – Nikt go tam nie znajdzie. Zrób to od razu.

      Wsunęłam grzebień do yukaty i weszłam do pokoju. Zgodnie z radą Soo-hee włożyłam go do nocnika.

Скачать книгу