Krzyżacy. Henryk Sienkiewicz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyżacy - Henryk Sienkiewicz страница 52

Krzyżacy - Henryk Sienkiewicz

Скачать книгу

kilku wysypało się przez otwarte drzwi izby. Zbyszko i Zych wprowadzili pod ręce słabego Maćka na przyłap1038.

      – Trocha jeszcze nie mogę – rzekł Maćko, całując opata w rękę – alem przyjechał, aby się wam, dobrodziejowi mojemu, pokłonić, za gospodarstwo w Bogdańcu podziękować i o błogosławieństwo poprosić, które grzesznemu człowiekowi najpotrzebniejsze.

      – Słyszałem, żeście zdrowsi – rzekł opat, ściskając go za głowę – i żeście się do grobu naszej nieboszczki królowej ofiarowali.

      – Bo nie wiedząc, do którego świętego się udać, do niej się udałem.

      – Dobrzeście uczynili! – zawołał zapalczywie opat – lepsza ona od innych i niechby jej który śmiał pozazdrościć!

      I w jednej chwili gniew wystąpił mu na oblicze, policzki napłynęły krwią, oczy poczęły się iskrzyć.

      Znali tę jego zapalczywość obecni, więc Zych począł się śmiać i wołać:

      – Bij, kto w Boga wierzy!

      Opat zaś odsapnął rozgłośnie, potoczył oczyma po obecnych, za czym roześmiał się, równie nagle jak poprzednio wybuchnął i spojrzawszy na Zbyszka, zapytał:

      – A to wasz bratanek i mój krewniak?

      Zbyszko pochylił się i ucałował go w rękę.

      – Małego widziałem; nie poznałbym! – mówił opat. – Pokaż się jeno1039!

      I począł go oglądać od stóp do głowy bystrymi oczyma, a wreszcie rzekł:

      – Zbyt urodziwy! panna to, nie rycerz!

      Na to Maćko:

      – Brali tę pannę Niemce w taniec, ale co ci ją który wziął, wnet się wykopyrtnął1040 i już nie wstał.

      – I kuszę bez pokrętki1041 napnie! – zawołała nagle Jagienka.

      Opat zwrócił się ku niej:

      – A ty tu czego?

      Ona zaś zaczerwieniła się tak, że aż szyja i uszy jej stały się różowe, i odrzekła ogromnie zmieszana:

      – Bom widziała…

      – Strzeżże się, by cię przypadkiem nie ustrzelił; musiałabyś się bez trzy kwartały1042 goić…

      Na to rybałtowie, pątnik i klerycy-waganci1043 wybuchnęli jednym gromkim śmiechem, od którego Jagienka stropiła się1044 do reszty, tak że opat ulitował się nad nią i podniósłszy ramię, ukazał jej olbrzymi rękaw swej sukni.

      – Pochowaj się, dziewucho – rzekł – bo ci krew z jagód1045 tryśnie.

      Tymczasem Zych usadził Maćka na ławie i kazał przynieść wina, po które skoczyła Jagienka. Opat zwrócił oczy na Zbyszka i począł tak mówić:

      – Dość krotochwil1046! Nie dla sromoty1047 ja cię do dziewki porównał, jeno z wesołości dla twojej urody, której i niejedna dziewka mogłaby pozazdrościć. Ale wiem, żeś chłop na schwał! Słyszałem i o twoich uczynkach pod Wilnem, i o Fryzach1048, i o Krakowie. Powiadali mi Zych o wszystkim – rozumiesz!…

      Tu począł patrzeć przenikliwie w oczy Zbyszka i po chwili ozwał się znowu:

      – Iżeś trzy pawie czuby poprzysiągł, to ich sobie szukaj! Chwalebny to jest i Bogu miły uczynek nieprzyjaciół naszego plemienia ścigać… Ale jeżeliś – i co innego przy tym ślubował, to wiedz, że cię tu na poczekaniu mogę od onych ślubów rozwiązać, bo takową moc mam.

      – Hej! – rzekł Zbyszko – jak człowiek co Panu Jezusowi w duszy obiecał, to jakaż moc może go od tego rozwiązać?

      Usłyszawszy to, Maćko spojrzał z pewną obawą na opata, lecz on widocznie był w wybornym humorze, gdyż zamiast wybuchnąć gniewem pogroził wesoło palcem Zbyszkowi i rzekł:

      – To ci mądrala! Bacz1049, by ci się nie przygodziło to, co Niemcowi Beyhardowi.

      – A co mu się przygodziło? – spytał Zych.

      – A spalili go na stosie.

      – Za co?

      – Bo gadał, że świecki człek potrafi tak samo tajemnice boskie wyrozumieć jako i osoba duchowna.

      – Surowie ci go pokarali!

      – Ale słusznie! – zagrzmiał opat – gdyż przeciw Duchowi Świętemu pobluźnił. Cóż to sobie myślicie! Może-li człek świecki co z tajemnic boskich wymiarkować?

      – Nijak nie może! – ozwali się zgodnym chórem wędrowni klerycy.

      – A wy, „szpylmany1050”, cicho siedzieć! – rzekł opat – boście też żadni duchowni, choć głowy macie pogolone.

      – Nie szpylmany my już ni goliardowie1051, jeno waszej miłości dworzanie – odpowiedział jeden z nich, zaglądając w tymże czasie do dużej konwi1052, od której z daleka bił zapach słodu1053 i chmielu.

      – Patrzcie!… mówi jakoby z beczki! – zawołał opat. – Hej, ty kudłaty! A czego do konwi zaglądasz? Łaciny tam na dnie nie znajdziesz.

      – Ja też nie łaciny szukam, jedno piwa, którego nie mogę naleźć.

      Opat zaś zwrócił się do Zbyszka, który ze zdziwieniem spoglądał na tych dworzan, i rzekł:

      – Wszystko to clerici scholares1054, choć każdy wolał prasnąć książkę, a chycić1055 lutnię1056 i z nią włóczyć się po świecie. Przygarnąłem ich i żywię, bo cóż mam robić? Nicponie i powsinogi wierutne, ale umieją śpiewać i trochę służby Bożej liznęli, więc mam z nich przy kościele pożytek, a w potrzebie i obronę, bo niektórzy sierdzite1057 pachołki! Ten tu pątnik prawi, że był w Ziemi Świętej, ale próżno byś go pytał o jakowe morza alibo kraje, bo on tego nawet nie wie, jak cesarzowi greckiemu na imię i w którym mieście mieszka.

      – Wiedziałem – odrzekł ochrypłym głosem pątnik – ale jak mnie wzięła frybra1058 na Dunaju trząść, tak i wszystko wytrzęsła.

      – Najbardziej się mieczom dziwuję – rzekł Zbyszko – bo takich nigdy u wędrownych kleryków nie widziałem.

      – Im wolno – rzekł opat – gdyż nie mają święceń, a że ja także kord1059 przy boku noszę, to nie dziwota. Rok temu pozwałem Wilka z Brzozowej na udeptaną ziemie o te bory, przez któreście przejeżdżali do Bogdańca. Nie stawił się…

      – Jakoże miał duchownemu stawać? – przerwał Zych.

      Na to zaperzył się1060 opat i uderzywszy pięścią w stół, zawołał:

      – Gdym

Скачать книгу