Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ogniem i mieczem - Henryk Sienkiewicz страница 42
— Poczekawszy trochę, taj może i pójdziem z kamieniem u szyi w wodę! — szepnął mu Tatarczuk.
— A bo co? — spytał Barabasz.
— A to nie wiesz o listach?
— Trastia joho maty mordowała[936]! Czy to ja pisałem jakie listy?
— Obacz, jak spoglądają na nas spode łbów.
— Kołyb ja kotoroho w łob[937], to by nie patrzył, bo by mu ślepie wypłynęły.
Tymczasem krzyki z zewnątrz dały znać, że coś zaszło. Jakoż drzwi izby radnej otwarły się szeroko i wszedł Chmielnicki z Tuhaj-bejem. Ich to witano tak radośnie. Kilka miesięcy temu Tuhaj-bej, jako najwaleczniejszy z murzów[938] i postrach Niżowców[939], był przedmiotem strasznej nienawiści w Siczy[940] — teraz „towarzystwo” rzucało czapki w górę na jego widok, uważając go jako dobrego przyjaciela Chmielnickiego i Zaporożców.
Tuhaj-bej wszedł naprzód, a za nim Chmielnicki z buławą[941] w ręku, jako hetman wojsk zaporoskich. Godność tę piastował od czasu, jak wrócił z Krymu z wyjednanymi od chana posiłkami. Tłumy porwały go wówczas na ręce i odbiwszy skarbnicę wojskową, przyniosły mu buławę, chorągiew i pieczęć, które zwykle przed hetmanem noszono. Toteż zmienił się niemało. Widać było, że nosił w sobie straszliwą siłę całego Zaporoża. Nie był to już Chmielnicki pokrzywdzony, uciekający na Sicz przez Dzikie Pola[942], ale Chmielnicki hetman, krwawy demon, olbrzym, mściciel własnej krzywdy na milionach.
A jednak nie zerwał łańcuchów, włożył tylko nowe, cięższe. Widać to było z jego stosunku z Tuhaj-bejem. Ten hetman Zaporoża w sercu Zaporoża brał drugie miejsce za Tatarem, znosił w pokorze jego dumę i pogardliwe nad wszelki wyraz obejście. Był to stosunek lennika do zwierzchniego pana. Ale tak musiało być. Chmielnicki cały swój kredyt u Kozaków zawdzięczał Tatarom i łasce chanowej, której przedstawicielem był dziki i wściekły Tuhaj-bej. Ale Chmielnicki umiał godzić dumę, rozsadzającą mu pierś, z pokorą tak dobrze, jak odwagę z chytrością. Był to lew i lis, orzeł i wąż. Pierwszy to raz od początku kozaczyzny Tatar poczynał sobie jak pan w środku Siczy — ale takie czasy przyszły. „Towarzystwo” rzucało przecie czapki w górę na widok pohańca[943]. Takie czasy nadeszły.
Narada się rozpoczęła. Tuhaj-bej zasiadł w środku na grubszym pęku skór i podwinąwszy nogi, począł gryźć suszone ziarnka słoneczników i wypluwać zżute skorupki przed siebie na środek izby. Po prawej jego stronie zasiadł Chmielnicki z buławą, po lewej koszowy, a atamani i deputacja od „towarzystwa” dalej pod ścianami. Uciszyły się rozmowy, z zewnątrz tylko przychodził gwar i głuchy szum tłuszczy, obradującej pod gołym niebem, podobny do szumu fal. Chmielnicki począł mówić: [944]
— Mości panowie! Z łaski, przychylności i dyszkrecji[945] najjaśniejszego carza krymskiego[946], pana wielu ludów, pokrewnego ciałom niebieskim, z pozwolenia miłościwego króla polskiego Władysława[947], naszego pana, i dobrej ochoty odważnych wojsk zaporoskich, ufni w naszą niewinność i sprawiedliwość bożą idziemy pomścić strasznych i okrutnych krzywd naszych, które po chrześcijańsku cierpieliśmy, pókiśmy mogli, od nieszczerych Lachów, komisarzy, starostów i ekonomów, całej szlachty i Żydów. Nad którymi krzywdami jużeście, mości panowie, i całe wojsko zaporoskie wiele łez wyleli[948] i mnie dlatego buławę dali, abym się za niewinność naszą i całych wojsk snadniej mógł upominać. Co ja, uważając za wielką łaskę, mości panów dobrodziei moich, najjaśniejszego carza o pomoc prosić jechałem, którą nam ofiarował. Ale będąc w gotowości i ochocie niemałom się zasmucił słysząc, iż mogą być między nami zdrajcy, którzy z nieszczerymi Lachami w komitywę wchodzą i o naszej gotowości im donoszą — co jeśliby tak było, tedy ukarani być mają wedle woli i dyszkrecji mości panów. A my prosim, abyście listów wysłuchali, które tu poseł od niedruga[949] naszego, księcia Wiśniowieckiego, przywiózł, nie posłem, ale szpiegiem będąc i gotowość naszą i dobrą ochotę Tuhaj-beja, naszego przyjaciela, chcąc podpatrzyć i przed Lachami zdradzić. Co abyście także osądzili, jeśli ma być ukarany, jak i ci, do których listy przywiózł, a o których koszowy[950], jako wierny przyjaciel mój, Tuhaj-beja i całego wojska, zaraz nas uwiadomił.
Chmielnicki umilkł; gwar za oknami powiększał się coraz bardziej, więc pisarz wojskowy wstał i zaczął czytać naprzód pismo książęce do koszowego atamana, zaczynające się od słów: „My po bożej myłości kniaź i hospodyn na Łubniach[951], Chorolu[952], Przyłuce[953], Hadziaczu[954] etc., wojewoda ruski etc., starosta etc.” Pismo było czysto urzędowe. Książę zasłyszawszy, iż wojska z ługów są ściągane, pytał atamana, czyby to była prawda, i wzywał go zarazem, aby tego dla spokojności krajów chrześcijańskich zaniechał. Chmielnickiego zaś, jeśliby Sicz[955] podburzał, aby komisarzom wydał, którzy sami się o to upomną. Drugi list był pana Grodzickiego, również do wielkiego atamana, trzeci i czwarty Zaćwilichowskiego i starego pułkownika czerkaskiego[956] do Tatarczuka i Barabasza. We wszystkich nie znajdowało się nic, co by mogło podawać w podejrzenie osoby, do których były adresowane. Zaćwilichowski prosił jedynie Tatarczuka, aby zaopiekował się oddawcą listu i aby ułatwił mu wszystko, czego by poseł zażądał.
Tatarczuk odetchnął.
— Co mówicie, mości panowie, o tych pismach? — spytał Chmielnicki.
Kozacy milczeli. Wszelkie obrady, dopóki wódka nie rozgrzała głów, zaczynały się zawsze w ten sposób, iż żaden z atamanów nie chciał pierwszy głosu zabrać. Jako ludzie prości a chytrzy, czynili to głównie z obawy wyrwania się z głupstwem, które by mogło wnioskodawcę na śmiech narazić lub zjednać mu na całe życie szyderczy przydomek. Bo tak i bywało w Siczy, gdzie wśród największego prostactwa zmysł do przedrwiwania niesłychanie był rozwinięty, również jak obawa przed szyderstwem. Kozacy tedy milczeli. Chmielnicki znowu głos zabrał:
— Ataman koszowy brat nasz i szczery przyjaciel. Ja atamanowi tak wierzę, jak duszy własnej, a kto by co innego powiadał, ten by sam zdradę zamyślał. Ataman stary druh i żołnierz.
936
Trastia joho maty mordowala (ukr.) — przeklenstwo: zeby cholera jego mac wziela.
937
Kolyb ja kotoroho w lob — gdybym tak ktorego w leb [uderzyl].
938
murza [wym. mur-za] a. mirza [wym. mir-za] — ksiaze tatarski.
939
Nizowcy — wolni Kozacy z Nizu, tj. z Zaporoza.
940
Sicz Zaporoska — wedrowna stolica Kozakow Zaporoskich, oboz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru.
941
bulawa — bron charakterystyczna dla wojsk Wschodu o kulistej glowicy; W Polsce bron ta byla jedynie symbolem wladzy, nie uzywano jej w celach militarnych.
942
Dzikie Pola — stepowa kraina nad dolnym Dnieprem, w XVII w. prawie niezamieszkana, schronienie dla Kozakow, zbiegow i koczownikow, pas ziemi niczyjej miedzy Rzeczapospolita a tatarskim Chanatem Krymskim.
943
pohaniec (starop. z ukr.) — pogard.: innowierca, poganin a. muzulmanin.
944
Chmielnicki poczal mowic — sposob obradowania na Siczy opisany jest w diariuszu Eryka Lassoty, posla cesarskiego na Zaporoze w r. 1594. [przypis autorski]
945
dyszkrecji — popr.: dyskrecji.
946
carza krymskiego — tj. chana, tatarskiego wladcy Krymu.
947
Wladyslaw IV Waza (1595–1648) — krol Polski w latach 1632–1648.
948
wyleli — dzis popr. forma 3 os. lm cz.przesz.: wylali.
949
niedrug (z ukr. nedruh) — wrog, nieprzyjaciel.
950
ataman koszowy — ataman koszowy rzadzil na Zaporozu w czasie pokoju, mial tez obowiazek przygotowac Sicz do wojny; kosz — oboz kozacki.
951
Lubnie — miasto na Poltawszczyznie, na sr.-wsch. Ukrainie, rezydencja ksiazat Wisniowieckich.
952
Chorol — miasto na Poltawszczyznie, na lewym brzegu srodkowego Dniepru.
953
Przyluka (dzis ukr.: Pryluki) — miasto w pln.-wsch. czesci Ukrainy, ok. 80 km na pln. od Lubniow.
954
Hadziacz — miasto w pln.-wsch. czesci Ukrainy, ok. 80 km na pln. wschod od Lubniow.
955
Sicz Zaporoska — wedrowna stolica Kozakow Zaporoskich, oboz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru.
956
Czerkasy — miasto na prawym brzegu srodkowego Dniepru, polozone ok. 200 km na pld. wschod od Kijowa.