Feel Again. Mona Kasten
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Feel Again - Mona Kasten страница 20
Mówiąc krótko, był to fatalny wieczór. Chociaż nie znosiłam Willi, musiałam przyznać, że wykonuje kawał dobrej roboty i teraz bardzo jej nam brakowało. Nie zdołałam nawet nalać Dawn coli, a co dopiero porozmawiać z nią dłużej niż trzydzieści sekund.
– Przepraszam – szepnęłam, gdy wreszcie znalazłam wolną chwilę.
– Widzę, jakie tu tłumy, nie przejmuj się. Zresztą mam co robić – mruknęła i zerknęła znacząco na swojego laptopa.
– Nowy pornosik? – zapytałam i postawiłam przed nią szklankę coli.
Przewróciła oczami.
– Sawyer, sam fakt, że są tam sceny erotyczne, nie robi z mojego opowiadania pornosa.
– Moja droga, zdarzają się pornosy, w których dzieje się mniej niż w twoich opowiadaniach – odparłam.
– Chyba nie chcę wiedzieć, ile z moich opowiadań przeczytałaś.
– Do tej pory tylko sześć. Ale po tym, jak zrobiłam ci graficzną oprawę strony, mam apetyt na więcej.
Dawn się uśmiechnęła.
– Bardzo fajnie ją zrobiłaś. Jeszcze raz wielkie dzięki.
– Nie ma sprawy.
Zagryzła dolną wargę i przez chwilę przyglądała mi się tymi swoimi wielkimi oczami.
– Robisz się czerwona na twarzy. Wal. – Machnęłam ręką ze zniecierpliwieniem.
– Opowiedz mi o siostrze – wyrzuciła z siebie.
Zastygłam w bezruchu.
– Słucham?
Dawn przyłożyła dłonie do policzków, jakby chciała je w ten sposób ochłodzić.
– Nigdy nie opowiadasz o rodzinie. Ale od razu zobaczyłam, że Riley ma na ramieniu taki sam tatuaż jak ty. – Wskazała małego szpaka na mojej ręce.
Skinęłam głową i delikatnie musnęłam kciukiem swój pierwszy tatuaż.
– To prawda.
– Była słodka i bardzo podekscytowana i nie mogła się doczekać, aż cię zobaczy. Od razu zauważyłam pierścionek na jej palcu, ale nie odpowiadała na żadne pytania. Najpierw chciała powiedzieć o tym tobie.
Słowa Dawn były jak cios. Nie tylko dlatego, że postanowiłam konsekwentnie wyprzeć informację o zaręczynach Riley. Kiedy teraz słuchałam, jaka podekscytowana była moja siostra, gdy wczoraj stanęła pod moimi drzwiami…
Z trudem przełknęłam ślinę. Wiedziałam doskonale, co się o mnie mówi. Zimna suka bez serca.
Wyraz twarzy Dawn zmienił się błyskawicznie. Ekscytację zastąpiła śmiertelna powaga.
– Nie wydajesz się zachwycona. Czy ten narzeczony to dupek? – zapytała cicho. Jeżeli ktoś tutaj miał pojęcie o beznadziejnych mężach, to właśnie Dawn.
– Nie, Morgan jest super – zapewniłam szybko, żeby ją uspokoić. Zresztą naprawdę tak uważałam. Jeżeli Riley już naprawdę musiała wychodzić za kogoś za mąż, Morgan był najlepszym kandydatem, jakiego mogła sobie znaleźć. Był dowcipny i czuły, a Riley ufała mu do tego stopnia, że opowiedziała mu o naszej przeszłości.
A on mimo tego został przy niej.
– Więc o co chodzi? Bo coś jest nie tak, widzę to.
Zacisnęłam usta w wąską kreskę. Nie mogłam powiedzieć tego, co cisnęło mi się na język. A mianowicie, że najzwyczajniej w świecie nie chciałam, żeby Riley stanowiła rodzinę z kimkolwiek poza mną.
Dawn nie potrafiłaby tego zrozumieć i uznałaby mnie za zazdrośnicę.
– Po prostu moim zdaniem nie ma się co śpieszyć ze ślubem – mruknęłam, wzruszając ramionami.
Dawn w zadumie obgryzała słomkę.
– Wiesz, że akurat ja zgadzam się z tobą w stu procentach. Nawet w dwustu. – Przez dłuższą chwilę zdawała się szukać właściwych słów. – Ale koniec końców każdy sam decyduje, co o tym sądzi i co chce zrobić.
Unikałam jej wzroku i machinalnie wycierałam kontuar serwetką. Właśnie to mnie wykańczało. Byłyśmy sobie z Riley bardzo bliskie, ale nie tylko. To było coś więcej. Stanowiłyśmy jedność. Zawsze myślałyśmy tak samo, postępowałyśmy tak samo, czułyśmy tak samo. I tylko dzięki temu udało nam się przeżyć dzieciństwo i nastoletnie lata.
Najwyraźniej przegapiłam moment, gdy to się zmieniło.
– Ale nie tylko to mnie interesuje – dodała Dawn. Wróciłam do niej spojrzeniem.
– Słucham?
Znacząco poruszyła brwiami.
– Byłaś wczoraj u Isaaca i wróciłaś do domu bardzo późno.
Skinęłam głową.
– Tak. Poznałam jego współlokatora i opróżniłam mu szafę.
– Ho, ho. Opróżniłam szafę – powtórzyła znacząco.
Oparłam się łokciami o ladę i pochyliłam ku niej.
– Jeżeli naprawdę chcesz wiedzieć, nauczyłam go, jak powinno się porządnie…
– Sawyer! – ryknął Al i pstryknął palcami.
Cmoknęłam.
– A to pech.
Dawn przyglądała mi się wielkimi okrągłymi oczami. Pogroziła mi palcem.
– Jesteś okropna!
Uśmiechnęłam się, dolałam jej coli i wróciłam do kuchni, żeby wziąć od Ala kolejne talerze.
Wieczór skończył się równie stresująco, co zaczął. Fakt, że żadne z nas nie posiadało sześciu rąk, doprowadzał Ala do szału, co z kolei mnie działało na nerwy i doprowadziło do niejednego starcia.
Chcąc zakopać topór wojenny, pozwolił mi po wyjściu ostatnich gości nastawić muzykę według mojego gustu. Mój wybór padł na starą płytę zespołu The Smashing Pumpkins i natychmiast poprawił mi się humor. Zwłaszcza że Al otworzył dwa piwa i jedno z nich postawił przede mną. Upiłam spory łyk i oparłam się o blat.
– Czy w przyszłym tygodniu mam wziąć dodatkowe zmiany? – zapytałam.
– Byłoby super. Dopóki