Eugenika i inne zło. Gilbert Keith Chesterton

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Eugenika i inne zło - Gilbert Keith Chesterton страница 6

Жанр:
Серия:
Издательство:
Eugenika i inne zło - Gilbert Keith Chesterton

Скачать книгу

bardziej, że to wyróżnienie będzie rzadkie”. Z pewnością jednak zdrowy rozsądek podpowie każdemu, że gdyby eugenika zajmowała się jedynie tak niezwykłymi przypadkami, to nazwano by ją zdrowym rozsądkiem, a nie eugeniką. Rodzaj ludzki od niepamiętnych czasów odrzucał takie absurdy, a jednak nigdy nie nazywał tego eugeniką. Można nazwać chłostą uderzanie dławiącej się osoby w plecy; można nazwać torturą odmrażanie palców nad ogniem; ale jeśli ktoś będzie tak mówił chwilę dłużej, przestanie żyć między żyjącymi ludźmi. Gdyby chodziło wyłącznie o to minimum wypadków, nie byłoby kongresu eugenicznego ani tej książki.

      Myślałem o tym, by nazwać kolejną grupę powierzchownych ludzi idealistami, ale sądzę, że oznaczałoby to pokorę wobec bezosobowego dobra, którego raczej nie przejawiają, więc nazwałem ich autokratami. To ci, którzy dają nam ogólnie do zrozumienia, że każda współczesna reforma się powiedzie, bo oni tego dopilnują. Gdzie będą i jak długo – tego nie tłumaczą zbyt jasno. Nie obchodzi mnie, czy spodziewają się żyć nieskończoną ilość razy z rzędu, bo to cień ludzkiej czy też Boskiej nadziei. Ale nawet teozof nie oczekuje, że będzie wieloma ludźmi naraz. Oni jednak z całą pewnością chcą wziąć odpowiedzialność za cały ten ruch, kiedy zacznie już żyć swoim życiem. Każdy z nich obiecuje być tysiącem policjantów. Gdy spytać ich, jak to lub tamto będzie funkcjonować, odpowiadają: „Z pewnością domagałbym się tego” albo: „Nigdy nie posunąłbym się tak daleko”; jak gdyby można było wrócić na ziemię i sprawić to, co do tej pory nie udało się do końca żadnemu duchowi – zmusić ludzi do porzucenia swoich grzechów. Wystarczy o nich powiedzieć, że nie rozumieją ani natury prawa, ani natury psa. Wypuszczone na wolność prawo zachowa się tak jak pies. Posłucha własnej natury, a nie prawodawcy. Wykona to, co w nie wpisano, tak jak pies, który wykona to, czego go nauczono. Nie wykona jednak nic z tego, co zapomniano w nie wpisać.

      Być może najsłabsze ze wszystkich są bezradne osoby, które nazwałem przedsiębiorczymi. Najdorodniejszym okazem był pewien parlamentarzysta, który bronił tej samej ustawy jako „uczciwej próby” radzenia sobie z wielkim złem; jak gdyby ktoś miał prawo do stosowania przymusu wobec współobywateli i zniewalania ich w ramach pewnego rodzaju chemicznego eksperymentu, tkwiąc we wzniosłej niewiedzy co do skutków. Tym jednak bezmyślnym poglądem, że można rozmyślnie ustanowić inkwizycję bądź terror, a potem żywić nikłą nadzieję, że wszystko będzie dobrze, zajmę się bardziej szczegółowo w kolejnym rozdziale. Na razie wystarczy powiedzieć, że najlepsze, co ów przedsiębiorczy człowiek może zrobić, to uczciwie spróbować dowiedzieć się co robi, a dopóki się nie dowie, nic nie robić. W końcu jest też klasa adwersarzy tak beznadziejnych i jałowych, że naprawdę nie umiałem znaleźć dla nich nazwy. Jednak za każdym razem, gdy ktoś próbuje podać racjonalne argumenty za lub przeciw czemuś istniejącemu i rozpoznawalnemu, jak na przykład eugenicznemu prawodawstwu, zawsze znajdą się ludzie, którzy zaczynają bredzić o socjalizmie i indywidualizmie; mówią: „Ty sprzeciwiasz się wszelkiej ingerencji państwa, ja natomiast jestem za ingerencją państwa. Ty jesteś indywidualistą, ja – przeciwnie, etc.”. Na co zrozpaczony i pozbawiony cierpliwości mogę jedynie odpowiedzieć, że nie jestem indywidualistą, ale biednym, upadłym choć ochrzczonym dziennikarzem i próbuję napisać książkę o eugenikach, których kilku już spotkałem; nigdy zaś nie spotkałem indywidualisty i wcale nie jestem pewien, czy bym go rozpoznał. Mówiąc krótko, nie zaprzeczam, lecz zdecydowanie przyznaję, że państwo ma prawo interweniować, by zaradzić wielkiemu złu. Twierdzę jednak, że interweniując w tym przypadku, samo wyrządziłoby wielkie zło. Nie mam też zamiaru dać się odwieść od bezpośredniej dyskusji na temat tej kwestii niekończącymi się dywagacjami o socjalizmie i indywidualizmie albo względnych korzyściach ze skręcania zawsze w prawo lub w lewo.

Скачать книгу