Królowa Margot. Aleksander Dumas

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Królowa Margot - Aleksander Dumas страница 40

Królowa Margot - Aleksander Dumas

Скачать книгу

— Jeżeli trzymałem stronę księcia, miałem bez wątpienia swoje powody.

      — Twój plan doskonały, dobrze obmyślany, jedna tylko rzecz może połamać szyki i przeszkodzić w jego wykonaniu — powiedziała Małgorzata powstając.

      — Cóż takiego?

      — To, że już nie kocham księcia Gwizjusza.

      — Kogóż więc kochasz?

      — Nikogo.

      Książę spojrzał na siostrę ze zdziwieniem człowieka, który nic nie rozumie. Po chwili wyszedł z westchnieniem, ocierając twarz ręką zimną jak lód.

      Małgorzata pozostała sama, pogrążona w myślach. Jej położenie zaczęło się rysować przed oczyma jasno i wyraźnie; noc świętego Bartłomieja zbluzgała się krwią wskutek rozkazu króla. Wykonawcami rozkazu była królowa-matka i książę Gwizjusz. Książę Gwizjusz i d'Alencpn połączyli się, ażeby wyciągnąć z tego zdarzenia jak najwięcej korzyści. Śmierć króla Nawarry była nieuniknionym skutkiem tej katastrofy. Po jego śmierci zawładną królestwem Nawarry. Małgorzata zostanie wdową bez tronu, bez władzy, widząc tylko przed sobą klasztor, gdzie nie będzie nawet miała smutnej pociechy opłakiwania męża, bo Henryk nigdy nim nie był.

      Gdy tak rozmyślała, królowa Katarzyna przysłała zapytać ją, czyby nie życzyła sobie pojechać z całym dworem na Cmentarz Niewiniątek do cudownego krzewu. Pierwszym odruchem Małgorzaty było wymówić się od uczestnictwa w tej procesji. Lecz przyszło jej do głowy, że może będzie mogła dowiedzieć się czegoś o królu Nawarry. Kazała więc odpowiedzieć, że jeżeli już jest dla niej przygotowany koń, z chęcią towarzyszyć będzie Ich Królewskim Mościom na Cmentarz Niewiniątek. W pięć minut później paź doniósł jej, że orszak zaraz wyruszy. Małgorzata dała znak Gillonnie, ażeby miała staranie o chorym, i wyszła.

      Król, królowa-matka, Tavannes i znakomitsi katoliccy panowie siedzieli już na koniach. Małgorzata szybkim spojrzeniem przebiegła całe towarzystwo, składające się najmniej z dwudziestu osób. Króla Nawarry nie było, lecz pani de Sauve była obecna; zamieniła ona spojrzenie z Małgorzatą, która domyśliła się, że kochanka jej męża chce jej coś powiedzieć.

      Orszak postępował przez ulicę Saint-Honore i de Lastruce.

      Lud, zobaczywszy króla, królową-matkę i znakomitszych katolików, zbierał się coraz liczniej i towarzyszył im krzycząc:

      — Niech żyje król! Niech żyją katolicy! Śmierć hugonotom! Wywijali przy tym zakrwawionymi szpadami i zakopconymi rusznicami, które brały tak żywy udział w nocnej rzezi.

      Na końcu ulicy des Prouvelles spotkano tłum ludzi ciągnących jakiegoś trupa bez głowy. Był to trup admirała, którego ludzie ci ciągnęli, aby powiesić za nogi w MontfauCon.

      Orszak wjechał na Cmentarz Niewiniątek bramą położoną naprzeciw ulicy des Chaps, obecnej des Dechargeurs! Duchowieństwo, uprzedzone o przybyciu króla i królowej-matki, oczekiwało ich z powitalną mową.

      Pani de Sauve skorzystała z chwili, w której Katarzyna słuchała zwróconego do siebie przemówienia, i zbliżyła się do Małgorzaty prósząc, ażeby ta dozwoliła jej ucałować swoją rękę. Małgorzata podała jej rękę; pani de Sąuve, całując ją, wsunęła za rękaw małą, zwiniętą karteczkę.

      Jakkolwiek szybko i skrycie to uczyniła, Katarzyna jednak spostrzegła i obróciła się właśnie wtedy, kiedy jej dama całowała rękę królowej. Obie kobiety spostrzegły spojrzenie, które je na wskroś przeniknęło, lecz żadna nie zmieszała się. Tylko pani de Sauve oddaliła się od Małgorzaty i zajęła miejsce obok Katarzyny.

      Odpowiedziawszy na przywitanie Katarzyna z uśmiechem dała znak królowej Nawarry, ażeby się zbliżyła. Małgorzata usłuchała.

      — Widzę, moja córko — rzekła królowa-matka ze swoim akcentem włoskim — iż nie na żarty przyjaźnisz się z panią de Sauve.

      Małgorzata uśmiechnęła się z wyrazem goryczy na twarzy.

      — Tak jest, moja matko — odpowiedziała. — Żmija ukąsiła mnie w rękę.

      — A! a!... — powiedziała z uśmiechem Katarzyna. — Jesteś zazdrosna, jak mi się zdaje.

      — Mylisz się, pani — odrzekła Małgorzata. — Tyle jestem zazdrosna o króla Nawarry, ile król Nawarry jest we mnie zakochany. Ja tylko umiem odróżniać przyjaciół od wrogów. Kocham tych, którzy mnie kochają, pogardzam tymi, co mnie nienawidzą. Gdybym czyniła inaczej, czyż byłabym, pani, twą córką?

      Katarzyna uśmiechnęła się ,w taki sposób, aby Małgorzata poznała, że jeżeli miała ją w podejrzeniu, podejrzenie to zupełnie upadło.

      W tejże chwili nowi, tylko co przybyli pielgrzymi zwrócili uwagę dostojnych gości. Był to książę Gwizjusz, który przybył w towarzystwie niewielkiego grona szlachty, zagrzanej jeszcze niedawną rzezią. Orszak ten postępował za bogato przybraną lektyką, która zatrzymała się naprzeciw króla.

      — Księżna de Nevers! — zawołał Karol IX. — Witamy cię, piękna i surowa katoliczko. Słyszałem, kuzynko, żeś strzelała z okien do hugonotów i żeś nawet zabiła jednego kamieniem?

      Księżna de Nevers nadzwyczaj się zarumieniła.

      — Najjaśniejszy Panie! — powiedziała cichym głosem, zginając przed królem kolano — przeciwnie, miałam szczęście przyjąć do swego domu rannego katolika.

      — Dobrze, dobrze, moja kuzynko. Można mi służyć dwojako: albo mordując moich nieprzyjaciół, albo pomagając przyjaciołom. Każdy robi, co może, i jestem przekonany, że gdybyś mogła, uczyniłabyś więcej.

      Lud, widząc zgodę pomiędzy Karolem IX a Lotaryńczykami, krzyczał z. całej siły:

      — Niech żyje król! Niech żyje książę Gwizjusz! Niech żyje katolicyzm!

      — Czy pójdziesz z nami do Luwru, Henrieto? — zapytała królowa-matka piękną księżnę.

      Małgorzata trąciła łokciem swoją przyjaciółkę, która zrozumiawszy ten znak, odpowiedziała:

      — Nie, pani, przynajmniej jeżeli mi Wasza Królewska Mość uczynić tego nie rozkażesz. Mam pewne sprawy w mieście z królową Nawarry.

      — Cóż to za sprawy? — zapytała Katarzyna.

      — Chcemy obejrzeć bardzo rzadkie i bardzo ciekawe książki greckie, znalezione u pewnego starego protestanckiego pastora i złożone w wieży Saint-JacquesrBoucherie — odpowiedziała-Małgorzata.

      — Lepiej byście pojechały zobaczyć, jak zrzucają hugonotów z mostu Moulins w Sekwanę — rzekł Karol IX. — Tam miejsce dla prawdziwych Francuzów.

      — Będziemy i tam, jeżeli tego Wasza Królewska Mość wymagasz — odpowiedziała księżna de Nevers.

      Katarzyna niedowierzająco spojrzała na obie przyjaciółki. Małgorzata zauważyła to i zaczęła

Скачать книгу