Królowa Margot. Aleksander Dumas

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Królowa Margot - Aleksander Dumas страница 5

Królowa Margot - Aleksander Dumas

Скачать книгу

Och!..; na Boga, spodziewam się, że to widoczne - odparł Bearneńczyk. — Czyż jeszcze pani nie wiesz, że jesteś moim słońcem we dnie, a gwiazdą w nocy? Teraz nawet zdawało mi się, że jestem pogrążony w głębokiej ciemności; nagle — gdyś się zjawiła — wszystko zajaśniało światłem.

      — W takim razie niewielką oddałam Waszej Królewskiej Mości usługę. — Co chcesz przez to powiedzieć, kochana przyjaciółko? — zapytał Henryk. .

      — Cbcę powiedzieć, że jeżeli kto jest panem najpiękniejszej kobiety we Francji, powinien sobie tylko życzyć, iżby światło ustąpiło miejsca ciemnościom, w których nas oczekuje szczęście.

      — Szczęście to, figlarko, wiesz dobrze, jest w rękach pewnej osoby, która się śmieje i naigrawa z biednego Henryka.

      — O!... — odparła baronowa — ja sądzę przeciwnie; mnie się zdaje, że właśnie ta osoba jest igraszką i pośmiewiskiem króla Nawarry.

      Henryk przeląkł się tych słów, nieprzyjaznym tonem wymówionych, lecz po chwili zastanowienia osądził, że ów ton zdradza tylko ukryty gniew Karoliny, a gniew jest zawsze maską miłości.

      — Doprawdy, kochana Karolino — rzekł — czynisz mi niesłuszne wyrzuty; nie pojmuję, jak takie piękne usta mogą być tak okrutne. Może jeszcze myślisz, że się żenię? O nie!... to nie ja się żenię!...

      — To może ja — odpowiedziała uszczypliwie baronowa, jeżeli tylko można nazwać uszczypliwością słowa kobiety kochającej i wyrzucającej nam obojętność.

      — I twoje piękne oczy, baronowo, są tak krótkowzroczne?... Nie! nie!... to nie Henryk król Nawarry żeni się z Małgorzatą.

      — A któż więc?

      — Kto? Religia reformowana zaślubia katolicką.

      — O nie, nie, te zagadki nie zdołają mnie oszukać. Wasza Królewska Mość kochasz królową Małgorzatę, czego mu wcale nie mam za złe; uchowaj mnie Boże! Taką piękność można przecież kochać.

      Henryk zamyślił się, na chwilę; lekki uśmiech igrał na jego ustach.

      — Baronowo — rzekł — zdaje mi się, że zamierzasz pokłócić się ze mną, a jednak do tego nie masz najmniejszego prawa; zobaczmy, coś zrobiła, aby przeszkodzić mojemu małżeństwu z Małgorzatą. Nic, przeciwnie, zawsze mnie doprowadzałaś do rozpaczy — To dla dobra Waszej Królewskiej Mości — odpowiedziała pani de Sauve.

      — Jak to?

      — Bez wątpienia, gdyż Wasza Królewska Mość zaślubiasz teraz inną.

      — O!... zaślubię ją dlatego, że mnie nie kochasz.

      — Gdybym cię kochała, Najjaśniejszy Panie, to bym musiała już umrzeć najdalej za godzinę.

      — Za godzinę! Co to ma znaczyć? Cóż byłoby przyczyną twej śmierci?

      — Zazdrość... Za godzinę bowiem królowa Nawarry rozkaże oddalić się swoim damom, a Wasza Królewska Mość dworzanom.

      — I czy w samej rzeczy tak bardzo cię to trapi, moja przyjaciółko?

      — Tego nie mówię, powiadam tylko, że gdybym Waszą Królewską Mość kochała, myśl ta nie dawałaby mi spokoju.

      — A zatem!... — zawołał Henryk, uniesiony radością, słysząc to pierwsze wyznanie z ust baronowej — jeżeli król Nawarry nie odeśle dzisiaj wieczorem swoich dworzan?...

      — Najjaśniejszy Panie — odpowiedziała pani de Sauve, patrząc na króla ze zdziwieniem, tym razem nie udanym.— mówisz rzeczy niepodobne do prawdy.

      — Cóż więc wypada mi uczynić, ażebyś w nie uwierzyła?

      — Należy mi tego dowieść, a tego Wasza Królewska Mość nie możesz uczynić.

      — Dlaczego nie, baronowo? Na świętego Henryka, dowiodę ci tego! — wykrzyknął król, pożerając młodą kobietę oczyma płonącymi miłością.

      — O!.... Najjaśniejszy Panie — szepnęła piękna Karolina zniżając głos i spuszczając oczy — nie pojmuję... Nie, nie!... to niepodobna, ażebyś Wasza Królewska Mość wypuścił z rąk szczęście, które go oczekuje.

      — W tej sali znajduje się czterech Henryków — odpowiedział król — Henryk Francuski, Henryk Kondeusz, Henryk Gwizjusz; lecz jest tylko jeden Henryk Nawarski.

      — Cóż więc?...

      — Co?... A gdyby ten Henryk Nawarski całą noc przepędził przy tobie?...

      — Jak to całą noc?

      — Tak; czybyś uwierzyła wówczas, że jej nie przepędził z inną?

      — A!... gdybyś to uczynił, Najjaśniejszy Panie... — powiedziała pani de Sauve.

      — Na honor, uczynię!...

      Pani de Sauve, podniósłszy oczy zwilgotniałe od namiętnych obietnic, uśmiechnęła się do króla upojonego radością.

      — Cóż więc powiesz wtedy? — zapytał Henryk.

      — Wtedy — odparła Karolina — powiem, że Wasza Królewska Mość prawdziwie mnie kochasz...

      — EL. powinnaś była powiedzieć to już dawno, gdyż tak jest rzeczywiście, baronowo.

      — Lecz jak to urządzić? — szepnęła pani Sauve.

      — O! na Boga, musisz przecie mieć, baronowo, jaką zaufaną pokojówkę lub służącą.

      — A jakże, mam Dariolę, duszą i ciałem mi oddaną, gotową nawet śmierć dla mnie ponieść, słowem, prawdziwy skarb.

      — A więc powiedz jej, baronowo, że ją uszczęśliwię, gdy zostanę królem Francji, jak mi to astrologowie przepowiadają.

      Karolina uśmiechnęła się.

      — Cóż więc — rzekła — żądasz od Darioli?

      — Bagateli, która jednak dla mnie jest wszystkim.

      — Lecz czegóż wreszcie?

      — Pokój twój jest nad moim.

      — Tak.

      — Żądam więc od niej, ażeby czekała za drzwiami. Skoro zapukam po cichu trzy razy, wpuści mnie, a wtedy, baronowo, będziesz miała dowód, któregoś żądała.

      Pani de Sauve milczała chwilę, potem niby to oglądając się, czy kto jej nie podsłuchuje, zatrzymała swój wzrok na grupie otaczającej królową-matkę. Chociaż spojrzenie to było przelotne, jednak Katarzyna i jej dama dworska porozumiały się.

      — A gdybym też chciała

Скачать книгу