Królowa Margot. Aleksander Dumas

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Królowa Margot - Aleksander Dumas страница 6

Królowa Margot - Aleksander Dumas

Скачать книгу

A więc gdy Wasza Królewska Mość zostaniesz królem Francji, przypomnę mu obietnicę uczynioną dla Darioli.

      Henryk wydał okrzyk radości.

      Stało się to właśnie w tej samej chwili, kiedy królowa Nawarry odpowiedziała księciu Gwizjuszowi;

      — Noctu pro more.

      Henryk rozłączył się z panią de Sauve, szczęśliwy, tak jak książę Gwizjusz po rozstaniu z Małgorzatą.

      W godzinę później król Karol i królowa-matka powrócili do swoich pokojów.

      Wkrótce też salony zaczęły się opróżniać i można było już widzieć podstawy marmurowych-kolumn w galerii. Admirała i księcia Kondeusza przeprowadzało pomiędzy huczącym narodem czterystu dworzan protestanckich.

      Wkrótce też po nich opuścił Luwr Henryk Gwizjusz wraz z katolickimi panami Lotaryngii, a towarzyszyły im okrzyki radości i oklaski ludu.

      Małgorzata, król Nawarry i pani de Sauve, jak wiadomo, mieszkali w samym Luwrze.

      Rozdział II Sypialnia królowej Nawarry

      Rozdział II

      Sypialnia królowej Nawarry

      Książę Gwizjusz, odprowadziwszy swoją bratową, księżnę de Nevers, do pałacu na ulicę du Chaume na wprost ulicy de Brac, powierzył ją staraniom kobiet, a sam udał się do swego pokoju, ażeby zmienić ubiór.

      Włożył na siebie płaszcz nocny i uzbroił się krótkim, ostrym sztyletem, który powszechnie znano pod nazwą „uczciwości szlacheckiej" i już zwykle przy nim nie noszono szpady.

      Lecz biorąc go ze stołu, spostrzegł pomiędzy ostrzem i pochwą tkwiącą małą karteczkę.

      Niezwłocznie ją rozwinął i przeczytał następujące wyrazy:

       Spodziewam się, że książę Gwizjusz nie wróci już tej nocy do Luwru, a jeżeli to uczyni, nie zapomni przynajmniej włożyć koszulki żelaznej i przypasać ostrej szpady.

      — Ho! ho! — zawołał książę zwracając się do swego kamerdynera — znalazłem tu, panie Robin, jakieś szczególne ostrzeżenie. Powiedz mi, kto tu był podczas mojej nieobecności?

      — Był tu pewien pan.

      — Co za jeden?

      — Pan du Gast.

      — Tak, tak! prawda, pismo wydawało mi się znane. Czy tylko wiesz z pewnością, że to był du Gast? Widziałeś go?

      — Nawet z nim mówiłem.

      — A więc dobrze; usłucham jego rady. Podaj mi koszulkę żelazną i szpadę. Kamerdyner, przyzwyczajony już do podobnych zmian stroju swego pana, przyniósł natychmiast żądane przedmioty.

      Książę przywdział koszulkę, której ogniwka stalowe były tak giętkie i tak ściśle z sobą spojone, że bardziej przypominały jakąś cienką tkaninę niż pancerz bezpieczeństwa; potem włożył kurtkę; spodnie i kaftan w dwóch ulubionych kolorach: szary, naszywany srebrem.

      Na koniec, wdziawszy buty z cholewkami dochodzącymi za kolana i wziąwszy na głowę czarną aksamitną czapeczkę bez piór i drogich kamieni, owinął się w ciemny płaszcz, zatknął za pas sztylet i oddawszy szpadę paziowi, jedynemu obrońcy, któremu kazał iść za sobą, udał się do Luwru.

      Kiedy wychodził z domu, pierwsza godzina wybiła ha wieży Saint-Germain-l'Auxerrois.

      Chociaż było już nader późno, a ulice w owym czasie były nie bardzo bezpieczne, awanturniczy książę nie doznał jednak żadnego przypadku.

      Zdrów i cały zbliżył się do starego, olbrzymiego Luwru. We wszystkich oknach światła już pogaszono; pałac wznosił się groźnie pośród nocy i milczenia.

      Przed zamkiem królewskim ciągnęła się głęboka fosa; na nią wychodziła większa część okien pokoi," zajętych przez książąt mieszkających w pałacu.

      Apartament Małgorzaty znajdował się na pierwszym piętrze.

      Lecz piętro to, łatwo dostępne, gdyby nie było rowu, .wskutek tej przeszkody wznosiło się nad ziemią o trzydzieści blisko stóp, tak że ani złodziej, ani kochanek dostać się tam bez szwanku nie mógł, co jednakże nie przeszkodziło księciu Gwizjuszowi zejść odważnie do fosy.

      W tejże chwili dał się słyszeć szmer otwieranego okna. Chociaż było opatrzone żelazną kratą, jednakże jakaś ręką wyjęła z niej poprzednio wyłamany drążek i spuściła tym otworem sznurek jedwabny.

      — Czy to ty, Gillonno? — zapytał książę cicho — Tak — odpowiedział jeszcze ciszej kobiecy głos.

      — A Małgorzata?

      — Oczekuje Waszą Książęcą Mość.

      Po tych słowach książę dał znak swojemu paziowi, który natychmiast wydobył spod płaszcza małą drabinkę sznurową i jeden jej koniec przywiązał do spuszczonego sznura.

      Gillonna, pociągnąwszy drabinkę do siebie, mocno ją przywiązała; wtedy książę, poprawiwszy szpadę, zaczął odbywać przeprawę, która jak zwykle udała się szczęśliwie.

      Po jego wejściu pręt wyjęty powrócił na swe właściwe miejsce, okno się zamknęło, a paź, przekonany, że książę szczęśliwie dostał się do Luwru, owinął się w płaszcz i położył w fosie na murawie, w cieniu ściany.

      Noc była ciemna; z przepełnionych elektrycznością obłoków spadały czasami wielkie i ciepłe krople deszczu.

      Książę Gwizjusz postępował za swoją przewodniczką, córką Jakuba de Matignon, marszałka Francji, i zaufaną powiernicą Małgorzaty, która nic przed nią nie ukrywała. Mówiono nawet, że w liczbie tajemnic, jej prawej wierności powierzonych, niektóre były tak okropne, iż zniewalały do milczenia o innych.

      Żadne światło nie gorzało w pokojach ani na korytarzach; kiedy niekiedy tylko blada błyskawica oświecała na chwilę ciemne pokoje niebieskawym blaskiem.

      Książę, prowadzony za rękę przez swoją przewodniczkę, szedł ciągle dalej, aż nareszcie zbliżył się do krętych, w murze wykutych schodów, wiodących przez ukryte drzwi do przedpokoju mieszkania Małgorzaty.

      Przedpokój ten, podobnie jak sale balowe, korytarze i schody, tonął w głębokiej ciemności. W nim to zatrzymała się Gillonna.

      — Czy Wasza Książęca Mość przyniosłeś z sobą przedmiot żądany przez królową? — spytała cichym głosem.

      — Przyniosłem — odpowiedział książę Gwizjusz — lecz sam muszę go oddać królowej.

      — Zbliż się więc, nie tracąc ani chwili!

Скачать книгу