Noc nad oceanem. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Noc nad oceanem - Ken Follett страница 32

Noc nad oceanem - Ken  Follett

Скачать книгу

więc może była jakaś luka w jego planie.

      Nancy nie śmiała jeszcze mieć nadziei.

      – Zamierzam spróbować – oświadczyła z nagłą determinacją. – Do widzenia.

      Rozłączyła się.

      Zastanawiała się przez moment. Peter wyjechał wczoraj wieczorem i z pewnością podróżował nocą. Clipper zapewne wylatuje z Southampton dzisiaj i przyleci do Nowego Jorku jutro, tak że Peter zdąży dotrzeć do Bostonu na piątkowe posiedzenie zarządu. Tylko o której odlatuje samolot? I czy ona ma szansę znaleźć się do tego czasu w Southampton?

      Z sercem w gardle poszła do recepcji i zapytała głównego recepcjonistę, o której Clipper Pan American odlatuje z Southampton.

      – Nie zdąży pani – odparł.

      – Proszę tylko sprawdzić godzinę odlotu – powiedziała, starając się ukryć zniecierpliwienie.

      Wyjął rozkład i otworzył.

      – O drugiej.

      Spojrzała na zegarek: była dokładnie dwunasta.

      – Nie zdążyłaby pani do Southampton – dodał recepcjonista – nawet gdyby czekał na panią prywatny samolot.

      – A są tu jakieś samoloty?

      Zrobił tolerancyjną minę pracownika hotelu spełniającego zachciankę głupiej cudzoziemki.

      – Około piętnastu kilometrów stąd jest lotnisko. Zwykle można tam znaleźć pilota, który zawiezie panią, dokąd pani zechce, za odpowiednią cenę. Jednak musiałaby pani dotrzeć na to lotnisko, znaleźć pilota, dolecieć i wylądować gdzieś pod Southampton, a potem dostać się z tamtego lądowiska do portu. Tego nie da się zrobić w dwie godziny, proszę mi wierzyć.

      Sfrustrowana, odwróciła się do niego plecami.

      Już dawno się nauczyła, że w interesach gniew nic nie daje. Jeśli sprawy źle się układają, trzeba znaleźć sposób, żeby to naprawić. Nie mogę w porę wrócić do Bostonu, pomyślała, więc może zdołam zablokować sprzedaż na odległość.

      Wróciła do kabiny telefonicznej. W Bostonie było tuż po siódmej rano. Jej adwokat, Patrick „Mac” MacBride, będzie jeszcze w domu. Podała telefonistce numer.

      Mac był takim człowiekiem, jakim powinien być jej brat. Gdy umarł Sean, Mac zajął się wszystkim: aktem zgonu, pogrzebem, testamentem i prywatnymi finansami Nancy. Wspaniale dogadywał się z chłopcami, chodząc z nimi na mecze, pojawiając się, gdy grali w szkolnych przedstawieniach, doradzając im w wyborze uczelni i zawodu. W trudnych chwilach uświadamiał im życiowe prawdy. Gdy umarł ojciec Nancy, Mac radził jej, żeby nie pozwoliła, by Peter został prezesem. Nie usłuchała jego rady i teraz wydarzenia dowiodły, że Mac miał rację. Wiedziała, że się w niej podkochuje. To nie było niebezpieczne uczucie: Mac był żarliwym katolikiem, wiernym swojej pospolitej, kluchowatej, lojalnej żonie. Nancy bardzo go lubiła, ale nie był typem mężczyzny, w którym mogłaby się zakochać: spokojny i poczciwy, łysy i tęgawy, a ona zawsze wolała tych silnych o bujnych czuprynach – takich jak Nat Ridgeway.

      Czekając na połączenie, miała czas rozmyślać o sytuacji, w jakiej się znalazła. Wspólnikiem Petera w tym spisku przeciwko niej był Nat Ridgeway, niegdyś zastępca ojca i jej dawna miłość. Nat porzucił firmę – i Nancy – ponieważ nie mógł być szefem, a teraz, ze swojej pozycji prezesa General Textiles, znów próbował przejąć kontrolę nad Black’s Boots.

      Wiedziała, że Nat był w Paryżu i oglądał kolekcje, chociaż na niego nie wpadła. Jednak Peter musiał spotykać się z nim w sekrecie i uzgodnił warunki sprzedaży tutaj, udając, że kupuje obuwie dla swojego butiku. Nancy niczego nie podejrzewała. Kiedy dotarło do niej, jak łatwo dała się oszukać, była wściekła na Petera i Nata – a najbardziej na siebie.

      Telefon w kabinie zadzwonił, Nancy podniosła słuchawkę: dziś miała szczęście z połączeniami.

      Mac jadł śniadanie i odebrał z pełnymi ustami.

      – Hm?

      – Mac, tu Nancy.

      Pośpiesznie przełknął.

      – Dzięki Bogu, że dzwonisz. Szukałem cię po całej Europie. Peter próbuje…

      – Wiem, właśnie się dowiedziałam – przerwała mu. – Jakie są warunki umowy?

      – Jedna akcja General Textiles oraz dwadzieścia siedem centów za pięć akcji Black’s Boots.

      – Jezu, to jak za darmo!

      – Przy waszych zyskach to nie tak mało…

      – Przecież wartość aktywów jest znacznie większa!

      – Hej, ja się z tobą nie spieram – rzucił łagodnie.

      – Przepraszam, Mac, po prostu jestem wściekła.

      – Rozumiem cię.

      W tle słyszała piski jego dzieci. Miał pięć dziewczynek. Słyszała również grające radio i gwiżdżący czajnik.

      – Zgadzam się, że oferta jest za niska – rzekł po chwili. – Odzwierciedla obecny poziom zysków, ale pomija wartość aktywów i potencjał.

      – Mnie to mówisz?

      – Jest coś jeszcze.

      – Mów.

      – Peter będzie nadal kierował spółką przez pięć lat od chwili przejęcia. Jednak tobie już podziękują za pracę.

      Nancy zamknęła oczy. To był najokrutniejszy cios. Zrobiło jej się niedobrze. Leniwy, głupi Peter, którego osłaniała i chroniła, miał pozostać, a ona, która utrzymywała ten biznes na powierzchni, zostanie wyrzucona.

      – Jak może mi to robić? – jęknęła. – Przecież jest moim bratem!

      – Naprawdę mi przykro, Nan.

      – Dzięki.

      – Nigdy nie ufałem Peterowi.

      – Mój ojciec przez całe życie budował tę firmę! – krzyknęła. – Nie można pozwolić, żeby Peter ją zniszczył.

      – Co chcesz, żebym zrobił?

      – Czy możemy to powstrzymać?

      – Jeśli zjawisz się na posiedzeniu zarządu, to sądzę, że zdołasz przekonać swoją ciotkę i Danny’ego Rileya, żeby odrzucili tę propozycję.

      – Nie zdążę przyjechać, w tym problem. Nie możesz ich przekonać?

      – Może mógłbym, ale to na nic: Peter ich przegłosuje. Oni mają tylko po dziesięć procent, a on czterdzieści.

Скачать книгу