Noc nad oceanem. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Noc nad oceanem - Ken Follett страница 5

Noc nad oceanem - Ken  Follett

Скачать книгу

rozczarowanym człowiekiem. Wraz z pewnością siebie stracił swój czarujący sposób bycia, zniechęcenie, nuda i alkohol odcisnęły piętno na atrakcyjnym niegdyś wyglądzie, a jego intelekt nigdy nie był wysokiego lotu. Margaret przeczytała książkę ojca i zszokowana odkryła, że nie tylko się mylił, ale po prostu był głupi.

      W ostatnich latach jego program polityczny skurczył się do jednej obsesyjnej idei: Wielka Brytania i Niemcy powinny się zjednoczyć przeciwko Związkowi Sowieckiemu. Głosił to w artykułach prasowych i listach do redakcji gazet oraz przy tych coraz rzadszych okazjach, gdy zapraszano go, aby przemawiał na wiecach lub zebraniach uniwersyteckich klubów dyskusyjnych. Uparcie trwał przy tym poglądzie, kiedy wydarzenia w Europie czyniły ten pomysł coraz mniej realnym. Wypowiedzenie wojny Niemcom ostatecznie przekreśliło jego nadzieje i Margaret znalazła w swoim sercu odrobinę litości dla niego, pośród wszystkich innych gwałtownych emocji.

      – Wielka Brytania i Niemcy zniszczą się nawzajem i zostawią Europę na pastwę ateistycznego komunizmu! – oświadczył.

      Wzmianka o ateizmie przypomniała Margaret, że zmuszono ją do chodzenia do kościoła.

      – Nie mam nic przeciwko temu – rzuciła. – Jestem ateistką.

      – Nie możesz nią być, moja droga – orzekła matka. – Jesteś protestantką.

      Margaret nie zdołała powstrzymać śmiechu.

      – Jak możesz się śmiać? – zapytała Elizabeth, bliska łez. – To tragedia!

      Elizabeth podziwiała nazistów. Mówiła po niemiecku – obie znały ten język, dzięki niemieckiej guwernantce, która przetrwała dłużej od innych – i kilkakrotnie była w Berlinie, a dwukrotnie jadła obiad z samym Führerem. Margaret podejrzewała, że naziści są snobami, aprobata zaś angielskiej arystokracji łechta ich próżność.

      – Czas, żebyśmy powstrzymali tych łobuzów – powiedziała siostrze.

      – Nie są łobuzami – odparła z urazą Elizabeth. – Są dumnymi, silnymi, czystej krwi Aryjczykami i to tragedia, że nasz kraj wypowiedział im wojnę. Ojciec ma rację: biali ludzie wymordują się wzajemnie i świat opanują mieszańcy oraz Żydzi.

      Margaret nie cierpiała słuchać tego bełkotu.

      – Żydzi są w porządku! – oznajmiła zapalczywie.

      Ojciec podniósł palec.

      – Żydzi są w porządku, jeśli znają swoje miejsce.

      – Czyli pod butem w waszym… waszym faszystowskim ustroju.

      O mało nie powiedziała „waszym parszywym ustroju”, ale nagle przelękła się i ugryzła w język. Lepiej zanadto nie rozzłościć ojca.

      – A w twoim bolszewickim ustroju Żydzi rządzą państwem! – odparowała Elizabeth.

      – Daleko mi do bolszewików. Jestem socjalistką.

      – Nie możesz nią być, moja droga – rzekł Percy, naśladując akcent matki. – Jesteś protestantką.

      Margaret mimo woli roześmiała się i jej śmiech znów rozzłościł siostrę.

      – Ty po prostu chcesz zniszczyć wszystko, co jest dobre i czyste, a potem śmiać się z tego! – zjadliwie rzuciła Elizabeth.

      To oskarżenie nie było godne riposty, lecz Margaret wciąż chciała dowieść swojej racji. Zwróciła się do ojca:

      – No cóż, w każdym razie zgadzam się z tobą co do Neville’a Chamberlaina. Znacznie pogorszył naszą sytuację, pozwalając faszystom zająć Hiszpanię. Teraz nieprzyjaciel jest nie tylko na wschodzie, ale i na zachodzie.

      – To nieprawda, że Chamberlain pozwolił faszystom zająć Hiszpanię – zaoponował ojciec. – Wielka Brytania zadeklarowała politykę nieinterwencji, podobnie jak Niemcy, Włochy i Francja. My tylko dotrzymaliśmy słowa.

      To była czysta hipokryzja i dobrze o tym wiedział. Margaret aż poczerwieniała z oburzenia.

      – Dotrzymaliśmy słowa, gdy Włosi i Niemcy je złamali! – zaprotestowała. – Dlatego faszyści mieli broń, a demokraci nie mieli nic… prócz bohaterów.

      Zapadła niezręczna cisza.

      – Tak mi przykro, że Ian zginął – odezwała się w końcu matka – ale miał na ciebie bardzo zły wpływ.

      W jednej chwili oczy Margaret napełniły się łzami.

      Ian Rochdale był najlepszym, co zdarzyło się w jej życiu, i ból na wspomnienie jego śmierci wciąż pozbawiał ją tchu.

      Latami tańczyła na balach z pustogłowymi młodymi paniczami, którzy myśleli tylko o piciu i polowaniu, i rozpaczliwie marzyła, aby poznać rówieśnika, który by ją zainteresował. Ian pojawił się w jej życiu niczym iskra nadziei, a kiedy zginął, pogrążyła się w ciemnościach.

      Był na ostatnim roku studiów w Oxfordzie. Margaret bardzo chciałaby pójść na studia, ale nie miała szans się zakwalifikować: nigdy nie chodziła do szkoły. Jednak dużo czytała – bo nie miała nic innego do roboty! – i była urzeczona, spotkawszy kogoś, kto tak jak ona lubił rozmawiać o ideach. On jeden potrafił jej coś wytłumaczyć, nie zachowując się przy tym protekcjonalnie. Był najtrzeźwiej myślącą osobą, jaką znała, bezgranicznie cierpliwym rozmówcą bez odrobiny intelektualnej próżności i nigdy nie udawał, że coś rozumie, jeśli nie rozumiał. Uwielbiała go od pierwszej chwili.

      Długo nie uważała tego za miłość. Jednak pewnego dnia Ian wyznał, niezręcznie i bardzo zmieszany, w nietypowy dla siebie sposób z trudem znajdując właściwe słowa: „Myślę, że się w tobie zakochałem. Czy to wszystko zepsuje?”. Wtedy z radością uświadomiła sobie, że ona też jest zakochana.

      Odmienił jej życie. Jakby przeniosła się do nieznanego kraju, gdzie wszystko było inne: krajobraz, pogoda, ludzie, pożywienie. Rozpierała ją radość. Ciasne ramy konwenansów i denerwujące aspekty zamieszkiwania z rodzicami wydawały się mało ważne.

      Nawet kiedy wstąpił do Brygad Międzynarodowych i pojechał do Hiszpanii walczyć z faszystowskimi buntownikami, próbującymi obalić demokratycznie wybrany socjalistyczny rząd, nadal rozświetlał jej życie. Była z niego dumna, ponieważ miał odwagę bronić swoich przekonań i był gotowy ryzykować życie dla sprawy, w którą wierzył. Czasem dostawała od niego listy. Raz przysłał jej wiersz. Potem przyszło zawiadomienie, że zginął, rozerwany na kawałki wybuchem pocisku, i Margaret poczuła, że jej życie się skończyło.

      – Zły wpływ – powtórzyła z goryczą. – Tak. Nauczył mnie kwestionować dogmaty, nie wierzyć w kłamstwa, nienawidzić ignorancji i gardzić hipokryzją. W rezultacie nie pasuję do cywilizowanego społeczeństwa.

      Ojciec, matka i Elizabeth zaczęli mówić wszyscy naraz, a potem zamilkli, ponieważ zagłuszali się wzajemnie, i w nagłej ciszy odezwał się Percy.

      – Skoro mowa o Żydach – rzucił – znalazłem

Скачать книгу