Kocham Cię bez słów. Abbi Glines

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kocham Cię bez słów - Abbi Glines страница 3

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Kocham Cię bez słów - Abbi  Glines

Скачать книгу

prawie poza miastem, najbliższej położonym budynkiem był właśnie dom dziadka, ale nawet i on był oddalony o prawie dwa kilometry. Mogliśmy więc imprezować do woli i nie obawiać się, że będą nas podglądać jacyś wścibscy sąsiedzi.

      Przeczesałem wzrokiem pole, wyławiając z tłumu sylwetkę Brady’ego Higgensa, mojego najlepszego kumpla jeszcze z podstawówki. Podawał do mnie piłki, odkąd oboje chodziliśmy do szkółki piłkarskiej Pop Warner. Był najlepszym rozgrywającym w całym stanie, bez dwóch zdań.

      Na mój widok Brady podniósł puszkę piwa w powitalnym geście. Siedział na pace swojego pikapa, którym wjechał aż na pole, żeby wykorzystać zamontowany w nim agregat do podłączenia muzyki. Między jego nogami usadowiła się Ivy Hollis. Nie było to dla nikogo zaskoczeniem, skoro spędzili ze sobą większość lata. Ivy miała przed sobą ostatnią klasę, była główną cheerleaderką i robiła wszystko, by usidlić Brady’ego. Zwłaszcza że jego poprzednia dziewczyna skończyła liceum i przeprowadziła się na drugi koniec kraju.

      – Najwyższa pora – odezwał się Brady z prześmiewczą miną, rzucając mi puszkę piwa. Rzadko kiedy pozwalał sobie na alkohol. Nie żeby miał coś przeciwko, ale bardzo mu zależało, żeby w przyszłym roku dostać się do drużyny uniwersyteckiej. Mnie kiedyś też, ale to było dawno. Teraz funkcjonowałem z dnia na dzień, modląc się, żeby tata od nas nie odszedł. Piwo było dla mnie ostatnią deską ratunku na wszystkich naszych imprezach. Nie potrafiłem się odciąć od domowych problemów, nic nie mogłem na to poradzić. Musiałem więc jakoś stępić umysł.

      Brady chyba podejrzewał, że coś jest na rzeczy, i próbował to ze mnie wydobyć. Jego mama była jedyną kobietą w mieście, która okazywała mojej mamie sympatię. W minionych latach mnóstwo razy zapraszała nas na kolację, na święta przynosiła nam tort red velvet i zawsze znajdywała czas, by pogawędzić z mamą na meczu. Byłem ciekaw, czy mama jej się zwierzała.

      – Gdzie Raleigh? – spytała Ivy.

      Zbyłem ją milczeniem. To, że była z Bradym, nie oznaczało jeszcze, że muszę odpowiadać na jej wścibskie pytania. Odwróciłem się w kierunku Gunnera Lawtona. Tak, tak – koleś nazywał się tak samo, jak ta przeklęta mieścina. Założył ją jego praprapradziadek i prawie wszystko tu należało do jego rodziny. Gunner był też rewelacyjnym skrzydłowym, a to w tej dziurze liczyło się najbardziej.

      – Też jesteś sam? – spytałem go, przysiadając na beli siana obok pikapa.

      Zaśmiał się.

      – Wiesz, jak to jest. Nie mogę się zdecydować, którą wybrać – odparł z ironicznym uśmieszkiem.

      Wystarczyło, że Gunner kiwnął palcem, a dziewczyny biegły do niego w podskokach. Jasne, że jego przechwałki były paskudne, ale kiedy ktoś śpi na kasie w takiej małej mieścinie, a przy tym jest gwiazdorem licealnej drużyny futbolowej, zawsze będzie miał branie wśród lasek. Szczególnie gdy nieźle wygląda.

      – Pogadamy o futbolu? – zaproponował Ryker Lee. Podszedł do nas i usiadł na pace pikapa obok Brady’ego i Ivy.

      – Wolę pogadać o tym, jak się ogoliłeś – odpowiedział Brady, uśmiechając się złośliwie.

      W zeszłym roku Ryker zarzekał się, że zapuści włosy i zrobi sobie dredy. Zdziwiło mnie, że ściął się na krótko już pierwszego dnia treningu. Wcześniej przebywał z rodziną u babki w Georgii, więc nie widzieliśmy go przez kilka tygodni wakacji.

      – Znudziło mi się. Będę miał dredy, jak zostanę zawodowcem. Teraz nie potrzebuję tego dziadostwa – wyjaśnił, przeciągając dłonią po włosach. Wyglądało, jakby chciał jeszcze coś dodać, ale zamiast tego podniósł się i zaczął rozglądać dookoła, szczerząc głupkowato zęby. – Ale chrzanić futbol. Lepiej powiedzcie mi, kto to jest.

      Podążyłem za jego wzrokiem, żeby zobaczyć, o kim mówi. Z daleka od reszty imprezowiczów, prawie przy samych drzewach stała nieznana mi dziewczyna. Miała długie, brązowe włosy opadające miękkimi falami na ramiona i niesamowite zielone oczy, które właśnie spoglądały w naszą stronę. Przesunąłem wzrok w dół po jej twarzy, zawieszając go na różowych, idealnie wykrojonych ustach bez śladu szminki.

      A jej figura… Jasna cholera, ale ta kiecka na niej leży!

      – Zbastuj – odezwał się ostrzegawczym tonem Brady.

      Chciałem się odwrócić i wyczytać z jego twarzy, dlaczego interesuje się jakąś nową dziewczyną, skoro ma już jedną siedzącą mu właśnie między nogami, ale nie byłem w stanie oderwać od niej wzroku. Wyglądała na zagubioną. A ja miałem wielką ochotę pomóc jej się odnaleźć.

      – Czemu, stary? Gorąca z niej laska, wygląda, jakby tylko na mnie czekała – zapalił się Ryker.

      – To moja kuzynka, kretynie – warknął Brady.

      Kuzynka? Jakim cudem miał nagle kuzynkę?

      Oderwałem niechętnie wzrok od dziewczyny, odwracając głowę ku Brady’emu.

      – Od kiedy ty masz kuzynkę?

      Brady wywrócił oczy.

      – Poznałeś ją. Wieki temu, na jednym z moich rodzinnych spędów w Tennessee. Teraz mieszka z nami. Nie startuj do niej, jasne? Ona nie jest… Ma swoje problemy. Nie nadaje się dla ciebie – ostrzegł, po czym odwrócił się do Rykera i dodał: – Ani dla ciebie.

      – To ja jej pomogę je rozwiązać! Jestem cholernie dobry w te klocki – zawołał Ryker, szczerząc zęby.

      Nie mógłbym powiedzieć tego samego o sobie. Miałem swoje i chciałem się od nich oderwać, a nie babrać w czyichś. Poza tym jej problemy nie mogły się równać z moimi. Niczyje nie mogły.

      – Ona nie gada – wyjaśnił Brady. – W ogóle. Przyprowadziłem ją dzisiaj, bo matka mnie zmusiła. Powiedziałem, że może się trzymać ze mną, ale nie chciała. Chyba ma nie po kolei w głowie, tak przypuszczam.

      Zerknąłem ponownie w jej kierunku, ale już jej nie było. Więc Brady ma bardzo atrakcyjną, ale szurniętą kuzynkę niemowę. Bardzo dziwne.

      – No to kicha. Dochodzi do nas nowa fajna laska i oczywiście to musi być twoja kuzyneczka, a w dodatku niemowa – stwierdził Gunner, dopijając piwo.

      Brady’emu wyraźnie nie spodobała się ta uwaga. Widziałem to po jego minie.

      Gunner miał jednak sporo racji. W naszej dziurze od podstawówki wiecznie mieliśmy do czynienia z tymi samymi dziewczynami. Były nudne i głupie, a ja zdążyłem się już przespać z co ładniejszymi. Nic godnego uwagi. Wszystkie bez wyjątku były wkurzające jak diabli.

      Gunner podniósł się na nogi.

      – Idę po piwo – oznajmił, po czym odszedł. Gunner gwarantował nam bezpieczeństwo na wszystkich imprezach. Gdyby przyłapano nas na piciu, jego ojciec miał odpowiednie kontakty i mógł nas wyciągnąć z kłopotów. Podejrzewałem, że policjanci dobrze o tym wiedzieli i dlatego w ogóle nie zapuszczali się w tę okolicę.

Скачать книгу