Kocham Cię bez słów. Abbi Glines

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kocham Cię bez słów - Abbi Glines страница 4

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Kocham Cię bez słów - Abbi  Glines

Скачать книгу

dla ciebie kawałek smażonego kurczaka w piekarniku. Aha, i byłoby dobrze, gdybyś po drodze zajechał do Walmartu i kupił mleko.

      Z ulgą wypuściłem z płuc wstrzymywany bezwiednie oddech. Uff, z tatą nie dzieje się nic złego.

      – Jasne, mamo. Załatwię to mleko.

      – Późno wrócisz? – spytała głosem, w którym wyczułem napięcie. Coś przede mną ukrywała. Pewnie tata znowu wymiotuje albo ma bóle.

      – Będę… To znaczy nie, niedługo wrócę – zapewniłem ją.

      Wydała z siebie westchnienie ulgi.

      – To dobrze. W takim razie jedź ostrożnie i pamiętaj o pasach. Kocham cię.

      – Ja też cię kocham, mamo.

      Gdy skończyłem rozmowę, dotarłem już do miejsca, gdzie zaparkowałem samochód. I tak byłem zdecydowany wracać, jeszcze zanim mnie o to spytała. Z tatą było coraz gorzej, praktycznie nie wstawał już z łóżka. Przeklęte konowały nie potrafiły nic więcej dla niego zrobić!

      Poczułem ucisk w klatce, aż trudno mi było oddychać. Coś takiego zdarzało mi się ostatnio coraz częściej. Zupełnie jakby strach ściskał mnie za gardło i trzymał tak długo, że niemal traciłem oddech.

      Poczułem wzbierający we mnie gniew. To takie cholernie niesprawiedliwe! Tata jest dobrym człowiekiem, nie zasługuje na taki los. Bóg siedzi sobie spokojnie gdzieś w górze, pozwalając nam przechodzić przez piekło. Dlaczego to spotyka moją mamę? Przecież tak potrzebuje męża. Ona też na to nie zasługuje.

      – Niech to szlag! – wrzasnąłem na całe gardło, waląc obiema dłońmi w maskę swojego pikapa. Ból zżerał mnie od środka, a ja nie mogłem się przed nikim wygadać. Nie chciałem współczucia od kogoś, kto nie ma pojęcia, co czuję, bo to tylko pogorszyłoby sytuację.

      Kątem oka zauważyłem po lewej stronie jakiś ruch. Gwałtownie podniosłem głowę, żeby sprawdzić, kto był świadkiem mojej chwili słabości.

      Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy, była znajoma sukienka. Idealnie podkreślała jej zgrabną figurę.

      Ta dziewczyna ma wielkie szczęście, że nie mówi. Nie musi przed nikim niczego udawać. Ani się odzywać, ani zachowywać tak, jak wszyscy oczekują.

      Przechyliła głowę na bok, bacznie mi się przyglądając. Zupełnie jakby próbowała się zorientować, czy mogę być groźny dla otoczenia, czy raczej sam potrzebuję pomocy. Faktycznie, jej cudowne włosy i pełne usta mogłyby mi pomóc choć na chwilę zapomnieć o piekle, jakim stało się moje życie.

      Oderwałem dłonie od samochodu i ruszyłem w jej stronę. Spodziewałem się, że ucieknie, ale stała w miejscu.

      Wciągnąłem powietrze do płuc. Ucisk w gardle nieco zelżał.

      – I jak ci się widzę, co? – spytałem z drwiną w nadziei, że się spłoszy i sobie pójdzie. To było nie w porządku odgrywać się na niej, żeby złagodzić swój ból, ale byłem wściekły i nie potrafiłem się kontrolować. Nic dziwnego, skoro przez cały czas się we mnie gotowało. Tak jak każdego, kto stanął na mojej drodze, również i ją musiałem od siebie odepchnąć – dla jej własnego dobra.

      Nie odezwała się, ale dostrzegłem jej bystre spojrzenie. Nie była świruską, jak twierdził Brady. Takie rzeczy od razu widać w oczach. Jej spojrzenie było zbyt przenikliwe, zbyt inteligentne.

      – Będziesz się tak gapiła, jakbyś czegoś ode mnie chciała, i nawet się nie odezwiesz? Nieładnie.

      Ostry ton mojego głosu sprawił, że niezauważalnie się wzdrygnąłem. Mama spaliłaby się przeze mnie ze wstydu. Ale ona nawet nie mrugnęła okiem. Nie cofnęła się i nie odezwała ani słowem. Brady mógł wygadywać o niej różne bzdury, ale w jednym miał rację – faktycznie nie mówiła.

      Ale chociaż się nie odezwała, było jasne, że nie jest mną zainteresowana. To była dla mnie nowość. Nie spotkałem się dotąd z sytuacją, by dziewczyna nie miała ochoty na mój pocałunek. Dlatego podszedłem do niej i objąłem dłonią jej twarz. O rany, to nie była zwyczajna twarz. Musiałem jej dotknąć, żeby się przekonać, czy jest prawdziwa. Niemożliwe, by istniał ktoś równie idealny. Każdy z nas ma jakieś fizyczne wady. Chciałem się przekonać z bliska, że ona też.

      Przeciągnąłem lekko kciukiem po jej dolnej wardze. Nie używała szminki. Nie była jej potrzebna – jej usta miały naturalnie różowy kolor.

      – Zmykaj stąd, póki jeszcze czas – ostrzegłem ją, choć to ja powinienem był jak najszybciej stąd odejść.

      Nie poruszyła się, wciąż wpatrując się w moją twarz. Śmiało, bez jednego drgnięcia. Jedyna rzecz, jaka ją zdradzała, to pulsująca na szyi żyła. Była zdenerwowana, ale nie ruszyła się z miejsca – nie wiadomo czy, ze strachu, czy z ciekawości.

      Zrobiłem krok naprzód, przyciskając ją swoim ciałem do rosnącego tuż za jej plecami drzewa.

      – Mówiłem, że masz zmykać – przypomniałem, nachylając się do jej warg.

      ROZDZIAŁ 3

      Nie przejmuj się mną, skarbie

Maggie

      Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby nie komplikować Brady’emu życia. W piątek wieczorem ciocia Coralee zmusiła go, żeby zabrał mnie ze sobą na imprezę. To była dobra okazja, by mu udowodnić, że nie musi się mną przejmować. Przez większość czasu kryłam się w cieniu, sama, z daleka od całego towarzystwa. Co pół godziny sprawdzałam, czy Brady nadal tu jest i czy mnie nie szuka, a potem znów wycofywałam się do swojej kryjówki.

      Miałam nadzieję, że to nie będzie się powtarzało co tydzień. Nie chcę kryć się w ciemnościach za każdym razem, gdy Brady będzie szedł poimprezować. Wolałabym zostać w swoim pokoju i poczytać. Wałęsanie się samotnie na odludziu to wątpliwa przyjemność. Choć wydarzyło się coś, przez co ta koszmarna imprezka zrobiła się jakby mniej… nudna.

      Przypominając sobie swoją przygodę przy drzewie, poczułam, jak oblewam się rumieńcem. Mój pierwszy pocałunek z prawdziwego zdarzenia, na dodatek z kimś, kogo w ogóle nie znam. Był wysoki i miał ciemne, lekko kędzierzawe włosy. A jego twarz… Zupełnie jakby Stwórca wymyślił sobie najbardziej atrakcyjne męskie rysy i nadał je temu chłopakowi.

      Ale to nie był powód, dla którego tkwiłam tam bez ruchu, choć próbował mnie odganiać. Wszystko przez jego oczy. Nawet w ciemnościach dostrzegłam to chłodne i ciężkie spojrzenie. Nie widziałam takiego u nikogo, poza samą sobą.

      Powiedział mamie przez telefon, że ją kocha. A potem się rozłączył i zaklął, z całych sił waląc dłońmi o maskę swojego pikapa. Ktoś, kto w ten sposób zwracał się do matki, nie mógł być zły. Nie budził we mnie strachu.

      Poczułam, że mi go żal, więc zostałam, chociaż kazał mi odejść. A potem mnie pocałował. Początkowo ostro i gwałtownie, jakby chciał mi sprawić ból,

Скачать книгу