Powiem ci coś. Piotr Adamczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Powiem ci coś - Piotr Adamczyk страница 13
Zainspirowany opowiedzianą przez Tulinkę historią o samobójcach przygotowuję w redakcji pierwszą mowę pogrzebową dla Funeral TV. Mowa taka musi być podniosła i dostojna, z drugiej strony jednak kojąca. Zaczynam od słów świętego Antoniego z Padwy: „Nic pewniejszego od śmierci. Nic bardziej niepewnego od jej godziny”.
Poranek. Cudzoziemka w domu:
– Łazienka wolna? Wzięłaś już prysznic? – pytam.
– Nie, wolałam wziąć wannę.
Dobrze jest z kimś mieszkać. Nawet przez ścianę. Wieczorem słyszę, jak Tulinka znów bierze prysznic i idzie do swojego pokoju. Od wewnątrz przekręca klucz. Zamek jest stary, zapadka zaskakuje głośno, obwieszczając nieufność dziewczyny.
Po babci zostało kilka pojemniczków ze słynną wodą z Lourdes. Bardzo popularna uzdrawiająca woda zamknięta w plastikowych figurkach o kształcie Matki Boskiej. Aby się do niej dostać, trzeba odkręcić głowę, bo jakoś nikomu nie przeszkadza pomysł, że głowa Matki Boskiej jest zakrętką. Babcia miała opór przed tym i nie odkręciła figurek, a przecież woda nie mogła uzdrowić, gdy była zamknięta w butelkach. Inni takiego oporu nie mają, rocznie sprzedaje się kilka cystern wody po pięć euro za sto mililitrów.
Stały w pokoju, który oddałem Tulince. Zrobiło mi się przykro, gdy w koszu na śmieci zobaczyłem puste plastikowe korpusy oddzielone od głów. Ale nic nie powiedziałem, myśląc, że pewnie dziewczyna źle się poczuła w obcym miejscu, może ogarnęły ją niedobre myśli, przebiegł niepokojący dreszcz (kim chciałbym być? chciałbym być dreszczem przebiegającym po twojej skórze), może dopadła ją chandra albo inny smutek i chciała się z tego wyleczyć.
Dom jest po babci. Pokój Tulinki wynajmowała kiedyś studentce ze szkoły muzycznej. Pamiętam wakacje spędzone kiedyś u babci. Miałem wtedy chyba dwanaście lat. Dziewczyna uczyła się grać na skrzypcach, strasznie rzępoliła.
Wynikła jednak pewna korzyść z jej obecności w tym domu. Łazienka była obok kuchni, miały wspólny pion wentylacyjny. Gdy dziewczyna brała prysznic, wchodziłem w kuchni na taboret i odsuwałem kratkę wentylacyjną. Z obu kratek zdjąłem siateczki, więc było widać doskonale. Dziewczyna miała ciężkie, wielkie piersi, namydlone lśniły jak dwa księżyce w pełni. Marzyłem o tym, żeby poczuć je w dłoniach. Pochwaliłem się chłopakom, przychodzili więc, żeby też popatrzeć. Brałem od nich za to po dwa złote. To nie było dużo za widok księżyców. Wstęp do zwykłego planetarium w Chorzowie kosztował wtedy pięć złotych.
W południe widzę Tulinkę w ogrodzie, ma na sobie sprane dżinsy i spłowiały podkoszulek, w ręku trzyma pędzel i maże nim coś po stojącym przed nią blejtramie, nawet nie zauważyłem, kiedy przywiozła sztalugi. Przez kilka minut przyglądam się bosej dziewczynie na rozświetlonej słońcem trawie. Stoi w jakiejś absurdalnej pozycji, lewą nogę ma zgiętą i opartą stopą o kolano prawej. Gdzieś widziałem zdjęcie wojownika, który znieruchomiał w podobnej pozycji, ale przynajmniej wspierał się oszczepem trzymanym w ręku, stał w tej postawie na czatach, co jakiś czas zmieniał nogę, mógł tak tkwić godzinami.
Dopiero teraz dostrzegam, że ma tatuaże. Na udzie – oplatającego je węża, na karku – dwie błyskawice, a na prawej łopatce – głowę kozła: z każdym pociągnięciem pędzla łopatka delikatnie się porusza, co wygląda tak, jakby kozioł z aprobatą kiwał głową.
Dziewczyna kołysze się lekko, zerka gdzieś w bok – na obiekt, który maluje, potem na obraz. Mam wrażenie, że coś na nim pisze, później kilka razy dotyka obrazu pędzlem, delikatnie, jakby stawiała kropki po napisanych zdaniach. Ciekawe, czy obraz, na którym są słowa, maluje się, czy pisze.
Nagle wojownik mnie spostrzega i szybko odkłada pędzel. Opuszcza drugą nogę na ziemię i przesuwa sztalugę tak, żebym na pewno nic nie zobaczył. Jestem teraz pewien, że naprawdę stał na czatach.
Dziewczyna się uśmiecha i macha do mnie ręką, po czym mówi, że na dzisiaj już dość i zasłania obraz płótnem wiszącym na sztaludze.
Pytam, co maluje, ale wojownik kładzie jej palec na ustach i widzę, że razem z nim przyszedł jakiś przesąd albo tajemnica i nic się nie dowiem, zanim praca nie zostanie skończona, o ile w ogóle on zechce, żebym się czegoś dowiedział.
Dziewczyna przynosi zawinięty obraz do domu i od razu wstawia go do swojej sypialni, a wojownik robi się spokojny, widząc, że drzwi są zamykane na klucz. Dostrzegam na jego twarzy ulgę, która mnie nie dziwi, bo w nocy bał się o śpiącą dziewczynę, a teraz się niepokoi o niedokończony obraz. Głupio jednak myśli ten wojownik. Przecież gdybym rzeczywiście miał wejść do tej sypialni po kryjomu, to z pewnością wolałbym zsunąć kołdrę z dziewczyny niż płótno z obrazu.
Dzwonili z Funeral TV, bardzo zadowoleni z moich mów pogrzebowych. Pierwsza zgromadziła sto tysięcy, druga sto pięćdziesiąt tysięcy telewidzów – to dużo jak na początek startującego kanału. Reklamodawcy zadowoleni. Przybywa klientów. Episkopat Polski zasugerował wszystkim księżom prowadzącym parafie kupno rocznego abonamentu. Ciekaw jestem, co sądzą na temat mów pogrzebowych – kto jak kto, ale oni dobrze się na tym znają, fajnie byłoby wymienić uwagi. Na jutro przygotowuję kolejną mowę. Tym razem zaczniemy od świętego Jana Dwudziestego Trzeciego: „Życie przypomina podróż przez morze. Wyjeżdżamy, żegnając się i płacząc z powodu oddalenia od osób nam drogich, ale oto, kiedy przybijamy do drugiego brzegu, są inne osoby, które stoją już w porcie i na nas czekają”.
Mam urodziny. Czterdzieste trzecie. Chrystus w tym wieku obchodził dziesięciolecie zmartwychwstania. Ciekawe, czy nadal obchodzi tę rocznicę z poczuciem spełnionej misji.
Od rana pada. Tulinka wychodzi z pokoju i skarży się na brak w nim odpowiedniego światła, przez który nie może malować. Pyta o strych. Mówię, że ma do dyspozycji znacznie więcej. Dom składa się z parteru i piętra, ale tylko na parterze pokoje są wyposażone w drzwi. Piętro jest ciągiem pomieszczeń, niemal amfiladą, z pustymi ościeżnicami. Tulinka przynosi swój obraz owinięty płótnem, stawia w kącie, wędruje po jasnej, pustej przestrzeni i się nie może nadziwić:
– Moja matka cierpi na lunatyzm, musieliśmy ją zamykać na klucz. A tu całe piętro i żadnych drzwi do klucza nie ma.
Patrzy na mnie pytająco. Nie widzę powodu, żeby jej opowiadać, ta historia mieszka w tym domu i nie jest na wynos.
– To nie powieściowy catering, każde z nas ma swoje tajemnice – mówię. – Ty chowasz przede mną swój obraz, ja mogę schować historię.
Wydawało mi się, że jestem wysoki i przystojny, ale zmierzyła mnie wzrokiem i od tej pory mam metr siedemdziesiąt.
W Funeral TV nowy naczelny. Poprzedni zmarł na zawał. W redakcji mówią, że za bardzo wziął do serca tematykę programów. Relacja z pogrzebu będzie na żywo.
Maks opróżnił