Romans w Amsterdamie. Линн Грэхем

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Romans w Amsterdamie - Линн Грэхем страница 2

Romans w Amsterdamie - Линн Грэхем

Скачать книгу

sobie na to pozwolić finansowo. Dlatego zadbała o staranne wykształcenie córki, tak aby ta w przyszłości znalazła dobrze płatną pracę i nie musiała materialnie uzależnić się od męża.

      Rodzice Flory rozwiedli się, kiedy studiowała na uniwersytecie. Dopiero wtedy odkryła wstrząśnięta, że ojciec od dawna miał drugą rodzinę mieszkającą w odległości zaledwie kilku przecznic. Niemal tuż po ślubie nawiązał romans z przyszłą matką Julie, Sarah. Ożenił się z nią zaraz po rozwodzie i wywołał rodzinny skandal, nalegając, by obydwie jego córki poznały się nawzajem. Nawet gdy to drugie małżeństwo też się rozpadło z powodu niewierności męża, Flora i Julie utrzymały ze sobą kontakt. Po śmierci Sarah Julie rozpoczęła naukę w college’u i wprowadziła się do mieszkania Flory w Londynie. W ciągu następnych dwóch lat, gdy w zawodowym i osobistym życiu Flory zapanował zamęt, siostry bardzo się do siebie zbliżyły.

      W oczach Flory znów zakręciły się łzy, gdy przypomniała sobie Julie – drobną, pełną życia, gadatliwą blondynkę. Kilka miesięcy po poznaniu Willema, przystojnego młodego Holendra, który przed studiami zrobił sobie rok przerwy i pracował w Londynie, Julie porzuciła college i zamieszkała z nim na barce w Amsterdamie, ignorując ostrzeżenia starszej siostry. Po kilku tygodniach oznajmiła, że jest w ciąży, i oboje dość pospiesznie zawarli związek małżeński.

      Angelo opłacił ślub i niewielkie przyjęcie weselne w Londynie. Tamtego dnia Flora go poznała, lecz chłodna rezerwa szwagra nie zrobiła na niej najlepszego wrażenia.

      – Angelo uważa mnie za zbyt pospolitą i nie dość wykształconą – oznajmiła Julie. – Willem czuje przed nim wielki respekt, bo nigdy nie udało mu się spełnić oczekiwań starszego brata.

      Angelo nawet nie próbował udawać aprobaty dla tego związku.

      – Są zbyt młodzi i niedojrzali, by zostać rodzicami. To katastrofa – orzekł tuż po ceremonii ślubnej, spoglądając na Florę lodowatym wzrokiem.

      – Trochę już za późno na takie stwierdzenie – odparła Flora, z natury bardziej optymistyczna. – Na szczęście szczerze się kochają i będą mieli fundusz powierniczy Willema.

      Śniada twarz Angela stężała.

      – Willem jeszcze przez trzy lata nie będzie mógł dysponować tym funduszem.

      Flora zbladła. Żałowała, że nie trzymała języka za zębami. Z pogardliwej miny Angela wywnioskowała, że według niego wtrąca się w nie swoje sprawy.

      – Przecież Julie spodziewa się dziecka – rzekła z zakłopotaniem. – Jak sądzę, oboje mają nadzieję, że w tej sytuacji będą mogli skorzystać z tych pieniędzy...

      – To byłoby szaleństwo. Nigdy na to nie pozwolę – oświadczył apodyktycznym tonem. – Oboje będą musieli zarobić na życie, choć twoja siostra najwyraźniej liczyła na coś innego.

      Flora żachnęła się na tę insynuację, że Julie poślubiła Willema z pobudek materialnych.

      – Oczywiście, że chętnie podejmie pracę.

      – Przy jej braku kwalifikacji może wykonywać tylko najprostsze fizyczne roboty – zauważył sucho. – A Willem musi ukończyć studia handlowe, by mieć szansę na dobrze płatną posadę.

      Ostatecznie fundusz powierniczy pozostał nietknięty, lecz wskutek tego spełniły się najgorsze obawy Flory: Willem porzucił studia, by poszukać zatrudnienia, gdy zaawansowana ciąża nie pozwalała już Julie pracować. Flora obwiniała Angela o to, że względy finansowe postawił ponad dobro rodziny.

      Taksówkarz zaczekał, aż Flora zamelduje się w hotelu, a potem zawiózł ją do domu pogrzebowego. W drodze opadły ją obawy przed zbliżającym się spotkaniem z Angelem. Natychmiast dostrzegła go pośród tłumu żałobników i serce zabiło jej mocniej. Zaczerwieniła się zawstydzona i odwróciła wzrok.

      Angelo podszedł do niej i z nienaganną uprzejmością złożył konwencjonalne kondolencje, a potem oprowadził ją po sali, by poznała kilku krewnych Willema. Jego bliskość sprawiła, że Florze zaparło dech w piersi. Znienawidziła go za władzę, jaką zdobył nad jej zmysłami, odkąd go poznała. Zarazem musiała użyć całej siły woli, by oprzeć się jego męskiemu urokowi. Żaden mężczyzna – nawet ten, którego niegdyś zamierzała poślubić – nie wywarł na niej równie potężnego wrażenia.

      W istocie, seks nigdy jej nie fascynował i wobec mężczyzn zachowywała zawsze trzeźwą rezerwę. Niegdyś mocno ucierpiała wskutek brutalnego napastowania w miejscu pracy. A odkrycie w sobie silnego pociągu do Angela van Zaala, którego nawet nie darzyła sympatią, uczyniło ją jeszcze bardziej ostrożną i niechętną wobec sfery erotycznej.

      – Jak się czuje Mariska? – zagadnęła go.

      – Dzieci są odporne – odrzekł. – Dziś rano przy śniadaniu była wesoła i uśmiechnięta.

      – Zdążyłeś ją dzisiaj tak wcześnie zobaczyć w szpitalu? – spytała zdziwiona, że znalazł na to czas w drodze na pogrzeb.

      Angelo obrzucił ją spokojnym taksującym spojrzeniem. Poczuła zmysłowy dreszcz, zarumieniła się i wbiła wzrok w węzeł jego jedwabnego krawata.

      – Mariska nie przebywa już w szpitalu – oznajmił. – Wczoraj oddano ją pod moją opiekę.

      – Bardzo szybko to załatwiłeś – stwierdziła zaskoczona Flora. – Kto się nią teraz zajmuje?

      – Jej niania. Mariska ją zna, Anke opiekowała się nią już od kilku miesięcy.

      – Willema i Julie stać było na zatrudnianie niani? – spytała Flora ze zdziwieniem, znała bowiem finansowe problemy siostry i szwagra.

      – Ja pokrywałem koszty – rzucił krótko Angelo, wyraźnie ucinając dalszą rozmowę na ten temat.

      – To bardzo szlachetne z twojej strony. Podobnie jak opłacenie mojej podróży. Jednak to nie było konieczne. Nie zostanę długo w Amsterdamie i chciałbym spędzić cały ten czas z moją siostrzenicą.

      – Naturalnie. Po ceremonii pogrzebowej zapraszam wszystkich do siebie na kawę i tam ją zobaczysz.

      Flora z ulgą skinęła głową. Ujęło ją, że wbrew jej obawom Angelo nie stara się utrudnić kontaktu z Mariską.

      – Powinnam wspomnieć o jeszcze jednej kwestii... – Zawahała się, lecz po chwili podjęła, chcąc postawić sprawę jasno: – Mam jutro spotkanie z adwokatem, a potem z przedstawicielem opieki społecznej. Zamierzam wystąpić o adopcję Mariski.

      Wydało jej się, że przez moment dostrzegła w jego oczach twardy, zimny błysk. Musiało to być złudzenie, bo po prostu skinął głową i odrzekł:

      – Oczywiście, masz do tego prawo.

      Podczas krótkiej, wzruszającej ceremonii pogrzebowej Flora popłakała się na myśl o przedwczesnej tragicznej śmierci tych dwojga młodych ludzi. Oprócz Mariski nie miała żadnych innych żyjących krewnych. Czuła się samotna, zwłaszcza że jej najlepsza przyjaciółka Jemima niedawno powróciła do męża do Hiszpanii.

Скачать книгу