Ukochany wróg. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ukochany wróg - Diana Palmer страница 3
Teddi rzuciła mu gniewne spojrzenie.
– Kochałam rodziców i bardzo mi ich brakuje, a ty nie powinieneś wygłaszać takich niczym nieuzasadnionych złośliwości – skwitowała chłodno jego uwagę.
Przez krótki moment Teddi wydawało się, że Kingstona ogarnęło zakłopotanie, ale doszła do wniosku, że uległa złudzeniu.
– Uderzam poniżej pasa? – spytał.
– Właśnie.
– Następnym razem postaram się oszczędzić przeciwnika – zauważył.
– Mówisz, jakbyśmy prowadzili jakąś grę.
– Już nie – zaprzeczył, przenosząc wzrok na budynek akademika. – To się skończyło na Wielkanoc.
Zamknęła na chwilę oczy, jakby skuteczniej chciała się odciąć od powracającego niechcianego wspomnienia. Jeszcze bardziej znielubiła Kingstona za bezustanne wracanie do tego, do czego omal nie doszło.
– Wtedy w stajni powinienem był cię wziąć zamiast odrzucić – stwierdził nieoczekiwanie.
Odsunęła się od niego gwałtownie.
– Bardzo cię proszę, przestań mi przypominać o tym, jaką idiotkę z siebie zrobiłam! – zażądała Teddi. – Pomyliłam cię z kimś innym, o kim akurat myślałam – dodała, usiłując ocalić resztki dumy.
– Oboje wiemy o kim, prawda?
Nie zrozumiała aluzji, ale była za bardzo na niego zła, aby drążyć ten temat.
– Jestem głodna i chciałabym wreszcie zjeść śniadanie. Rozstańmy się albo chodźmy razem.
Kingston nie zareagował na to wezwanie. Wpatrywał się w twarz Teddi, po czym pożądliwym spojrzeniem pociemniałych oczu prześlizgnął się po jej smukłej, zgrabnej sylwetce. Przysunął się bliżej i zażenowana Teddi zorientowała się, że zerkają ku nim mijający ich studenci.
– Ludzie patrzą – ostrzegła go nerwowo.
– Boisz się, że wezmą nas za kochanków, słoneczko? – spytał niewinnym tonem.
Pod wpływem nagromadzonych i buzujących emocji, znajdując się na granicy wytrzymałości, Teddi uniosła rękę, ale zanim dosięgła policzka Kingstona, złapał ją za nadgarstek i powstrzymał.
– No, no… spokojnie – rzucił szyderczo, jakby rozbawił go ten atak furii. – Pomyśl o plotkach, jakie mogłoby to wywołać.
– Od kiedy to obchodzi cię zdanie innych? – odcięła się ze złością. – Musi to być niezwykle ekscytujące mieć wystarczająco dużo pieniędzy i władzy, żeby o nic nie dbać!
– Twoi rodzice byli biedni, prawda? – spytał po dłuższej chwili niezwykle jak na niego łagodnie.
– Kochałam ich – odparła, czerwieniąc się lekko. – Nie miało to znaczenia.
– Bierzesz na siebie za dużo jak na dziewczynę w twoim wieku. Co chcesz udowodnić? Jenna powiedziała mi, że wybrałaś angielski jako główny przedmiot studiów. Do czego ci się to przyda jako modelce?
Szarpnęła ręką, którą Kingston nadal trzymał w uścisku.
– Do niczego – rzuciła. – Za to bardzo mi się przyda, kiedy zacznę uczyć.
– Uczyć? – powtórzył, jakby nie dowierzał własnym uszom. – Ty?
– Puść mnie – poprosiła, skoro nie udało jej się oswobodzić.
Nie zastosował się do prośby i splótł palce dłoni z jej palcami. Ten prosty gest powstrzymał dalszy protest Teddi i pozwoliła się poprowadzić wybrukowaną ścieżką do akademika. Zastanawiało ją, dlaczego zdobyła się na nietypową dla niej uległość.
– Jedziesz z nami – oświadczył Kingston. – Ostatnie, czego ci trzeba, to samotne tkwienie w nowojorskim mieszkaniu, którego właścicielka, twoja ciotka, zabawia się z kochankiem w Europie zamiast się tobą zaopiekować.
Wiedziała, że potępia styl życia Dilly, nie robił z tego tajemnicy. Czasem myślała, że tę głęboką niechęć do ciotki przenosi automatycznie i na nią, chociaż zarówno charakterem, jak i wyznawanymi zasadami drastycznie różniła się od siostry swojego ojca.
– Nie musisz udawać, że dbasz o to, co się ze mną stanie – powiedziała z godnością. – Jasno postawiłeś sprawę: nic cię to nie obchodzi.
– Te słowa nie były przeznaczone dla twoich uszu. Naopowiadałem Jennie mnóstwa głupot, żeby zaciemnić obraz.
Zdziwiona, stanęła i uniosła głowę, aby na niego popatrzeć.
– Jak to? Nie rozumiem.
Odwzajemnił jej pytające spojrzenie, patrząc na nią z tak intensywnym wyrazem szarych oczu, że mimowolnie zadrżała.
– Jak zwykle. Za bardzo się mnie boisz, żeby nawet spróbować zrozumieć – stwierdził z niejaką pretensją.
– Nie boję się ciebie! – zaprzeczyła z błyskiem w oczach.
– Ależ tak, i w dodatku wiesz dlaczego. Bo chcę wszystko albo nic.
Nie była w stanie oderwać wzroku od Kingstona, ledwie do niej docierał sens ostatnich wypowiedzianych przez niego słów. Minął ich jeden z jej znajomych i uśmiechnął się na widok postawnego mężczyzny trzymającego Teddi za rękę. Poczuła się zażenowana zainteresowaniem, jakie wzbudzali, i chciała uwolnić dłoń.
– Nie próbuj – poradził cicho i z łobuzerskim uśmiechem zacisnął silniej palce na jej palcach. – Niczego sobie nie wyobrażaj. To tylko w samoobronie. Trzymam tę twoją delikatną łapkę, żebyś nie mogła mnie nią spoliczkować. – Roześmiał się pogodnie.
Słyszała go śmiejącego się zaledwie kilka razy i z zainteresowaniem przyjrzała się jego zwykle pochmurnej twarzy. Jak na modelkę przystało, była wysoka, ale mimo to on górował nad nią – mierzył ponad metr dziewięćdziesiąt, a do tego bary miał szerokie jak futbolista.
– Podoba ci się to, co zobaczyłaś? – prowokował ją.
– Zastanawiałam się, jak wysocy są Australijczycy – wykręciła się.
– Fakt, urodziłem się w Australii, a ty w Georgii. Uwielbiam ten twój akcent, rodem z dawnego Południa.
Teddi wydęła wargi.
– Mówię z bardzo przyjemnym akcentem. Nie przeciągam głosek ani nie mówię przez nos jak ty – odcięła się.
– Pamiątka po życiu w Queenslandzie – zgodził się pogodnie.
– Spędziłeś