Ukochany wróg. Diana Palmer

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ukochany wróg - Diana Palmer страница 7

Ukochany wróg - Diana Palmer

Скачать книгу

Powinienem ci się uważniej przyjrzeć, misiaczku.

      Spojrzała na niego z gniewem.

      – Nie nazywaj mnie tak.

      – Nie podoba ci się? Jesteś milutka jak dziecięca przytulanka – zauważył ironicznie.

      Zaczerwieniła się jak nastolatka i zezłościła na samą siebie, że reaguje na jego kpiny i złośliwości, okazując bezradność. Jak zazwyczaj dążył do tego, aby ją upokorzyć i onieśmielić. Podczas tego pobytu nie pozwoli mu na to, nie tym razem, obiecała sobie w duchu.

      – Nie łudź się, że mnie kiedykolwiek przytulisz – odpaliła.

      – Na twoim miejscu nie byłbym tego taki pewien. – Wyciągnął papierosa i zapalił go, nie spuszczając z niej wzroku. – Błagałaś mnie o to tamtego ranka w stajni.

      Zżymając się, że znowu przypomina jej o chwili słabości, zamknęła na moment oczy.

      – Jesteś doświadczony w tych sprawach…

      – A czego się spodziewałaś? Potrafię obchodzić się z kobietami, mała Teddi, i byłaś bardzo bliska, żeby się o tym przekonać. Mogę stracić głowę, gdy kobieta mnie kusi. O mało do tego nie doprowadziłaś, wiemy to oboje. Te prowokacyjne spojrzenia, głębokie dekolty, obcisłe ciuszki mówiące: jestem gotowa.

      – Nie umiem powiedzieć, jak bardzo mi przykro z powodu tego, co się wydarzyło – oznajmiła Teddi. – Czy moglibyśmy o tym zapomnieć? Nic ci z mojej strony nie grozi. Nie będę z tobą flirtować.

      – Szkoda – stwierdził sucho. – Pomyśleć, że żyję w ciągłym strachu, czy któraś z was, bezwzględnych miejskich dziewcząt, mnie nie uwiedzie.

      Czy on ze mną flirtuje? – zadała sobie w duchu pytanie Teddi. Nie zdążyła się tego dowiedzieć, ponieważ zbyt blisko podeszli do Jenny i jej matki, wyraźnie szczęśliwej z widoku córki.

      – Koniec świata musi być bliski – zauważyła ze śmiechem Mary Devereaux – skoro wygląda na to, że wy dwoje po raz pierwszy się nie kłócicie. – Przyjrzała się bystro synowi. – Naprawdę widziałam, jak się do niej uśmiechałeś?

      Kingston zrobił ponurą minę.

      – To był skurcz mięśni – odparł.

      – Oczywiście. – Mary roześmiała się i uściskała z czułością Teddi. – Cieszę się, że tu jesteś. Kingston poza domem przez większość czasu, Jenna nieoczekiwanie zainteresowana prowadzeniem rancza. – Pani Devereaux rzuciła córce wymowne spojrzenie. – Już się bałam, że spędzę to lato samotnie. Mam nadzieję, moja droga, że nie odkryjesz w sobie żyłki ranczera?

      – Och, nie zanosi się na to – odrzekła ze śmiechem Teddi.

      – Bogu dzięki – odparła z westchnieniem Mary. – Pojedziemy? Mam ochotę na filiżankę kawy. Kingston, poprowadzisz?

      – A kiedy ostatnio ty mnie gdzieś zawiozłaś? – zapytał, przekomarzając się z matką.

      – Niech się zastanowię. – Mary ściągnęła brwi. – Miałeś sześć lat i musiałam zabrać cię do dentysty, bo wdałeś się w bójkę z małym Sammym Blainem.

      Teddi skryła uśmiech i objęła przyjaciółkę, podchodząc do tylnych drzwi samochodu. Przyjemnie było czuć się częścią rodziny, nawet przez złudną chwilę.

      ROZDZIAŁ TRZECI

      Pokój zajmowany przez Teddi podczas pobytu w Gray Stag był utrzymany w niebiesko-białej kolorystyce i stylu charakterystycznym dla całej rezydencji. Szerokie łóżko z kolumienkami miało baldachim, a zasłony były przemyślnie udrapowane. Z okna roztaczał się wspaniały widok na góry. To był jej przytulny azyl na czas gościny w posiadłości rodziny Devereaux.

      Wiedziała, że jeden z przodków Kingstona i Jenny, budowniczy rezydencji, wzniósł ją na wzór osiemnastowiecznego château, należącego we francuskiej Burgundii do rodziny jego żony, aby złagodzić jej tęsknotę za ojczystym krajem. Ta kanadyjska replika miała zaledwie sto lat, ale była nie mniej urokliwa.

      Teddi otworzyła okno, z rozkoszą wdychając zapach kwiatów, unoszący się w krystalicznym porannym powietrzu, i zachwycając się widokiem. Przyjemnie było tu się znaleźć, mimo że wiązało się to z przebywaniem w obecności nieprzychylnie do niej nastawionego brata przyjaciółki. Zresztą Mary i Jenna wynagradzały jej w dwójnasób niechętne, czasami wręcz wrogie uwagi Kingstona.

      Mimowolnie spojrzała na łóżko i przypomniała sobie szczególną noc, którą spędziła tu w trakcie kolejnych letnich wakacji, zaproszona przez Jennę. Miała wówczas siedemnaście lat. Ilekroć Kingston pojawiał się w jej pobliżu, wygłaszał pod jej adresem kąśliwą, czasem wręcz okrutną w swej złośliwości uwagę, co pogłębiło niepewność i nerwowość Teddi. Nie miała pojęcia, skąd bierze się ta demonstrowana niechęć. Nie zrobiła nic, co mogłoby ją wywołać.

      Tamtej nocy nagle rozpętała się gwałtowna burza, która latem nie była rzadkością w tej górskiej okolicy. Rodzice Teddi zginęli w katastrofie podczas burzliwej nocy, a ona wciąż miała to zakodowane w umyśle. Rozpłakała się, ale nie obawiała się, że ciche łkanie kogoś obudzi, ponieważ raz za razem rozlegał się huk piorunów.

      Nagle drzwi jej pokoju się otworzyły i do pokoju wszedł Kingston. Najwyraźniej pomagał ochronić bydło przed niespodziewaną ulewą, bo ubranie, które miał na sobie, było przemoczone. Częściowo rozpięta wilgotna koszula odsłoniła opaloną muskularną pierś, pokrytą krótkimi włoskami, i ten widok przyciągnął wzrok Teddi.

      Tymczasem Kingston usiadł na łóżku i delikatnie ją objął, przerażoną i łkającą. Łagodnym głosem wypowiadał uspokajające słowa, których sens i tak do niej nie docierał, ale pociechę przyniosła świadomość, że znalazła schronienie w jego silnych ramionach. Przytulona do jego piersi, czuła pod policzkiem przyspieszone bicie jego serca. Nie wypuścił jej z objęć, dopóki łzy nie przestały płynąć, po czym ułożył ją na poduszce z niezwykłym u niego, czułym uśmiechem i podniósł się z łóżka.

      – Już dobrze? – spytał.

      – Tak, dziękuję – odparła niepewnie, nie odrywając jednak wzroku od twarzy Kingstona.

      Patrzył na nią pociemniałymi oczami, gdy tak stał nad nią, w koszuli rozchylonej niemal do pasa. Pierwszy raz w życiu o tak późnej porze była w sypialni z mężczyzną i strach musiał odbić się na jej twarzy, bo Kingston odwrócił się i wyszedł, pod nosem mamrocząc przekleństwo.

      Po tym niespodziewanym incydencie odnosił się do niej z jeszcze większą niechęcią, a ona szczególnie skrupulatnie go unikała. Tamtej nocy, gdy intensywnie się w siebie wpatrywali, coś ich połączyło. Teddi nie była pewna co, ale zapamiętała uczucie, które ją ogarnęło, kiedy Kingston z wolna przesunął wzrokiem po jej ciele rysującym się pod półprzezroczystym materiałem nocnej koszuli.

      Rozmyślania przerwało jej pukanie do drzwi, które poprzedziło wejście do pokoju

Скачать книгу