Kocham Adama. Charlene Sands
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kocham Adama - Charlene Sands страница 8
– Odprowadzę cię do samochodu.
Zaledwie kilka kroków, ale znów wziął ją za rękę. Kiedy spojrzała na niego wielkimi, zielonymi jak mech oczami, ledwo się pohamował, by nie chwycić jej w objęcia. To będą długie dwadzieścia cztery godziny.
– Siódma?
– Doskonale.
Pochylił się i dał jej pospiesznego całusa. Nawet teraz jej słodycz i miękkość były obezwładniające.
Machał na pożegnanie, dopóki nie zniknęła za zakrętem.
Już dawno odjechała, a on wciąż tam stał, porażony tempem, w jakim Mia D’Angelo stała się dla niego ważna.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Mia spoglądała w lustro w toalecie, ale w głowie miała tylko jedno. Powinna jak najszybciej powiedzieć Adamowi prawdę. Był dobrym, przyzwoitym człowiekiem i należał mu się szacunek. Tym bardziej że na przykładzie własnego ojca łajdaka widziała, do czego zdolni są tacy osobnicy. Tamten był fatalnym ojcem i jeszcze gorszym mężem. Nie tylko oszukiwał matkę, ale miał na sumieniu dużo gorsze postępki. Pijak i kobieciarz, sprowadził hańbę na całą rodzinę, powodując wypadek po pijanemu i zabijając młodą dziewczynę. Śmierdział dżinem na odległość, jeszcze kiedy go zabierano do więzienia.
Adam należał do zupełnie innej kategorii i bezwzględnie na prawdę zasługiwał. Już kilkakrotnie tego wieczoru miała ją na końcu języka, tylko wciąż coś jej stawało na przeszkodzie. Najpierw kelner z zamówieniem, potem zaczęła grać orkiestra. To znów Adam zaproponował taniec i nie chciała mu odmawiać.
Teraz jednak nie miała już więcej wymówek. Wróci do stolika i poprosi go o cierpliwość i zrozumienie. Nie może nadal przeciągać tej sprawy, nawet gdyby miała to być najtrudniejsza chwila w jej życiu.
Stukając wysokimi obcasami, wyszła z łazienki. Sala była ciemna, z głośników płynęła współgrająca z jej nastrojem, bluesowa muzyka. Podeszła do stolika ze spuszczoną głową i dopiero wtedy zauważyła siedzącego obok Adama Dylana McKaya, najbardziej wziętego aktora filmowego ostatnich lat.
Oczywiście w tym towarzystwie żadne zwierzenia nie były możliwe.
Na jej widok obaj mężczyźni wstali.
– Mia D’Angelo – przedstawił ją Adam. – A to mój sąsiad, Dylan.
– Witaj, Mia – przywitał ją aktor.
– Witaj. – Uścisnęła podaną dłoń i uśmiechnęła swobodnie. – Miło cię poznać.
– I ciebie. No i gratuluję sukcesu. Niewielu osobom udaje się wyciągnąć Adama z domu. Ja sam próbowałem setki razy.
Adam rzucił mu wymowne spojrzenie.
– Dajmy temu spokój.
Dylan odpowiedział olśniewającym uśmiechem, w jego oczach igrały psotne iskierki.
– Jesteśmy sąsiadami już od kilku lat. Ceni sobie swoją prywatność, ale to dobry chłop. – Dylan mrugnął, Adam zrobił cierpiętniczą minę.
Trudno byłoby się nie uśmiechnąć. Dylan był urodzonym czarusiem, Mia obejrzała wszystkie jego filmy. Teraz wysunął dla niej krzesło szybciej, niż zdołał to zrobić Adam.
– Dziękuję – powiedziała, kiedy z galanterią pomógł jej usiąść.
– Nie miałeś czasem już iść? – zwrócił się do niego Adam, a Mia stłumiła śmiech.
– Taak, to prawda. Mam gorącą randkę z pewną starszą miłośniczką jazzu.
Adam, w pierwszej chwili zdumiony, załapał niemal natychmiast.
– Przyjechała twoja mama?
Dylan pokiwał głową.
– Uwielbia jazz – powtórzył. – Tym razem przywiozła moją małą siostrzyczkę. Przyprowadziłbym je tutaj, ale nie chcę ci rujnować randki.
– Właśnie to robisz – zauważył Adam sucho.
Przyjaciel nie miał żalu o tę kąśliwą uwagę.
– Niegrzecznie byłoby się nie przywitać. – Pochylił się do Mii tak, że mogła zerknąć wprost w niebieskie oczy. – Jesteś Włoszką?
– Moja rodzina pochodzi z Toskanii.
– To piękny kraj. Chciałbym tam nakręcić następny film, choćby po to, żeby poznać jego kulturę, a przede wszystkim kuchnię. Byłaś tam?
– Nie, ale to moje największe marzenie. Babcia opowiada o starym kraju niesamowite historie.
– Na pewno wkrótce się spełni. Bawcie się dobrze.
– Dzięki. – Adam wstał, gotów się pożegnać.
Sprawiali wrażenie dobrych kumpli.
– Cóż, skoro taki dobry ze mnie chłop, to zatańczysz ze mną?
Podał jej rękę i poprowadził na parkiet.
– Bardzo ci jestem wdzięczny, że przy Dylanie zachowałaś się tak normalnie. Już i tak ma ego rozdęte do nadnaturalnych rozmiarów.
– Sprawia wrażenie całkiem normalnego.
– Ma łatwość obcowania z ludźmi. Dlatego tak go kochają.
Spokojny, zamknięty w sobie Adam stanowił zupełne przeciwieństwo przyjaciela.
– Lubisz go, prawda?
– Jest dobrym kumplem. – Przytulił ją mocniej. – Dobrze się bawisz? – spytał szeptem.
– Bardzo.
Musnął wargami jej włosy, a ona wtuliła się w niego.
– Ja też.
Tańczyli w milczeniu, ale wyczuwała w nim napięcie. Poddając się rytmowi melodii, miała wrażenie, że płynie w powietrzu. Kiedy muzyka umilkła, Adam nawet nie drgnął. Odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy i wpatrywał się w nią intensywnie. Potem pochylił się i pocałował ją delikatnie. Na szczęście wciąż znajdowali się w tłumie par oczekujących na rozpoczęcie następnej piosenki. Kiedy zabrzmiała muzyka, sprowadził ją z parkietu i wrócili do stolika. Nie usiedli jednak. Adam pocałował ją raz jeszcze i spojrzał głęboko w oczy.
– Odwiozę cię do domu.
Płonący w jego oczach żar zdradził jej wszystko.
– Jestem gotowa.