Jeszcze jeden dzień w raju. Aleksander Sowa

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jeszcze jeden dzień w raju - Aleksander Sowa страница 11

Jeszcze jeden dzień w raju - Aleksander Sowa

Скачать книгу

sobie, że przed chwilą dostałem mandat i między innymi dlatego się spóźniłem.

      – Za co?

      – Za próbę wyprzedzania na podwójnej ciągłej.

      – Ile zapłaciłeś?

      – Pięćdziesiąt złotych.

      – Dlaczego tak mało?

      – Bo policjant wpisał do mandatu, że przekraczałem jezdnię w niedozwolonym miejscu.

      – Dałeś mu w łapę?

      – Nie. Nie pyskowałem.

      – No to Ci się udało.

      – Tak, myślałem, że ten dzień już od rana mnie wykończy.

      – Rozumiem. Ale, właśnie… Dlaczego „między innymi”?

      Ich wirtualna rozmowa na chwilę zawisła w powietrzu. Pomyślała, że znów Neostrada zaczyna szwankować. Wyprowadziło ją to z równowagi.

      – Musiałem wykonać bardzo nieprzyjemny telefon – odpowiedział, wzbudzając jej ciekawość.

      – Rozumiem.

      Postanowiła nie pytać. Jeśli zechce, sam wszystko powie – podjęła postanowienie.

      – Byłeś wczoraj w pracy? – zapytała, taktycznie zmieniając temat.

      – Byłem w domu.

      – Co robiłeś?

      – Przeprowadzałem się.

      – Zmieniasz mieszkanie?

      – Tak.

      – A gdzie wcześniej mieszkałeś, tzn. gdzie było twoje stare mieszkanie?

      – Na Chabrach.

      – A nowe?

      – Na Wyspie.

      – No to chyba fajnie, nie? Czy nie? – zapytała niepewnie.

      – Fajnie. Na pewno fajnie. Podoba mi się.

      – To cieszę się bardzo, Brunonku – odparła, myśląc, że dlatego nie było go cały dzień w pracy i nie odpowiadał na wiadomości.

      – Czekaj, na chwilę muszę przerwać, bo Arek idzie.

      – OK – odpowiedziała szybko.

      Po kilkunastu minutach znów się odezwał:

      – Poszedł.

      – To dobrze.

      – Nie lubisz Arka? – zapytał ją wreszcie o coś.

      – Nie, skądże znowu… Wprost przeciwnie. Bardzo go lubię. Spotykamy się czasem. Jest moim bardzo dobrym kolegą. Nawet prosił mnie kiedyś o rękę!

      – O co?

      – Chciał, abym została jego żoną ;-)

      – A… I nie zgodziłaś się?

      – Zgodziłam.

      – Co?

      – Żartowałam, głuptasie… Pewnie, że nie!

      – O ty niedobra… :-) Więc mój szef jest twoim kolegą. Fajnie!

      – Czemu?

      – Bo w razie czego będziesz mnie bronić.

      – Masz to jak w banku.

      – Super. Dzięki – odpowiedział z emotikonem czerwonego jabłuszka.

      – Sprytny jesteś.

      – Tak? A skąd ta myśl?

      – Wykorzystujesz mnie!

      – Ja? Skądże…

      – Wykorzystujesz, zanim jeszcze mnie zobaczyłeś! Niezły z ciebie żigolak.

      – Dopiero mogę Cię wykorzystać.

      – A jak? Chciałabym wiedzieć…

      – Porozmawiamy, jak wydoroślejesz, Kwiatuszku :-)

      – Mógłbyś mi przesłać swoje zdjęcie?

      – Chcesz wiedzieć, jak wyglądam? – zapytał zdziwiony.

      – Tak, chciałabym… W internecie go nie opublikuję, nie bój się! Prześlę Ci moje, jeśli chcesz. Zanim się spotkamy, będziemy już wiedzieć, jak wyglądamy.

      – Skąd wiesz, że się ze sobą kiedyś spotkamy? – zapytał zirytowany jej pewnością siebie.

      – To oczywiste. Przecież pracujemy w firmach, które współpracują ze sobą. Muszę powiedzieć Arkowi, że powinien nas poznać ze sobą, abyśmy wydajniej pracowali :-)

      – Koniecznie. – Rozbawiła go tym pomysłem. – Nie jestem tylko pewien, czy mu się ten pomysł spodoba w odniesieniu do jego propozycji matrymonialnych.

      – Coś wymyślę.

      – Dobrze. Niech tak będzie. Ale dzisiaj nie mam zdjęcia. Mogę je mieć dopiero jutro.

      – Poczekam – odparła.

      Po czym niespodziewanie przesłała kolorowe zdjęcie, z trzema siedzącymi obok siebie przy drinkach dziewczynami. Jedna z nich pokazywała na palcach liczbę dziewięć.

      – Tak szybko?

      – Niezupełnie – odpowiedziała. – Ciągle nie wiesz, która z nich to ja, prawda?

      Przyjrzał się fotografii bliżej i stwierdził, że jedna z dziewczyn, szatynka siedząca z lewej, zdecydowanie mu nie się podoba. Pomiędzy dziewczynami siedziała drobna blondyneczka z rozpuszczonymi włosami i to ona pokazywała dziewięć palców. Nie lubił blondynek. Właściwie nigdy nie podobał mu się ten typ i nigdy też z żadną z nich nie był związany. Poza dziewczyną, z którą się pierwszy raz w życiu całował. Ale było to bardzo dawno temu.

      Najbardziej podobała mu się brunetka z czarnymi jak kruk, krótkimi włosami, z pięknym uśmiechem pełnych i soczystych warg.

      – Prawda – odpowiedział po chwili, stukając palcami w klawiaturę.

      – I co?

      – Z czym?

      – Z dziewczynami na zdjęciu, oczywiście.

      – Oczywiście… :-) – odpowiedział. – Niektóre są fajne.

      – Niektóre,

Скачать книгу